Prolog

76 12 1
                                    

„Kiedy liście drzewa tańczą, można znaleźć płomienie. Cień ognia oświetli wioskę, a liście drzew znów zaczną pączkować."

~Sarutobi Hiruzen~

*   *   *

Kumogakure było ukryte w paśmie wysokich gór, chmury wiły się między szczytami jak węże, a powietrze było tak świeże i rześkie. Sześć tysięcy pięćset siedemdziesiąt dwa kroki wystarczyło, aby dotrzeć do jego bram z sanktuarium na poziomie morza, a ci, którzy przebyli tę podróż, mogli zaświadczyć o obolałych mięśniach i spokojnej wspinaczce.

I pomimo ich bezwstydnej reputacji, ninja Kumo można było rozpoznać po trzech cechach: poglądzie na sprawiedliwość, odmową wycofania się i lojalnością, którą okazywali nie wiosce, ale wszystkiemu, za czym wioska powinna stać.

Nigdy nie interesowali się poszczególnymi shinobi z innych wiosek, poza wpływami  i specjalnymi technikami i wiedzieli, że nigdy nie będą.

*   *   *

— Dziś mija miesiąc od schwytania drużyny Konohy — zameldowała Mabui. Jej głębokie, zielone oczy były pełne blasku, gdy zarówno A, jak i Darui poświęcili jej całą swoją uwagę. — Od czasu ich schwytania nie było ani jednej próby ucieczki, choć strażnicy zauważyli, że każdy z nich zaczął ostatnio wykazywać niezwykłe...zachowania.

— Niezwykłe? — powtórzył A, zarzucając ramiona na oparcie długiej, czerwonej kanapy, która służyła mu za siedzisko w biurze. Darui stał z boku, trzymając ręce w kieszeniach i z typowym dla siebie smutnym wyrazem twarzy. Światło wpadało do pokoju z okien, które pełniły rolę większości ścian.

— Tak, Raikage-sama. Wygląda na to, że sami się — powiedziała, zerkając na trzymany w ręku notatnik, aby upewnić się, że dobrze go zrozumiała. — Strażnicy nie byli zbyt pewni, czy dokumentują to poprawnie, ale opinie lekarzy potwierdziły, że wszyscy trzej shinobi z Konohy biorą udział w jakiejś formie „samokształcenia".

Darui cicho wypuścił powietrze. — Brzmi nudno. — Ale nadal jego uwaga pozostała skupiona jak zawsze.

— Na początku poprosiliśmy o ich nazwiska, Wydział ustalił, że nie kłamali, a ich tożsamość jest taka, za jaką się podali, i od tego czasu zbieramy informacje na ich temat — kontynuowała. — Ten w dużej kurtce i okularach to Aburame Shino. Sam okaleczał swoje ciało i leczył rany, które spowodował. Obejmuje to łamanie kości, rozrywanie mięśni i podcinanie żył. Jak dotąd strażnicy nie interweniowali, ale raz w tygodniu przychodzą medycy, aby upewnić się, że nie jest bliski śmierci. — Mabui, przy całym swoim pełnym szacunku profesjonalizmie, nie mogła powstrzymać lekkiego zmarszczenia brwi. A i Darui wymienili zaskoczone spojrzenia. — Ten z kłami to Inuzuka Kiba, a ten pies to jego partner, Akamaru. Spuszczał krew, aby wypisywać na ścianach teorie na temat pieczęci. Całkowicie pokrył pismem podłogę i dwie z czterech ścian swojej celi, a jest w połowie trzeciej.

Cała twarz A wykrzywiła się w zakłopotaniu. — To jest...

— Ta bez części lewego ramienia to Sakura, bez nazwiska. Wykonuje ćwiczenia fizyczne, które doprowadzają ją do takiego wyczerpania, że mdleje. Podczas ostatniej zapaści nie obudziła się od trzech dni i medycy musieli podłączyć ją do kroplówki. Strażnicy powiedzieli, że śpi dokładnie od północy do czwartej nad ranem, a harmonogram ten przerywają jedynie stany utraty przytomności.

Przez chwilę w biurze panowała nieprzyjemna cisza, zanim odezwał się A. — A kim dokładnie jest ta trójka?

Mabui ponownie spojrzała na swój notatnik. — To drużyna, która brała udział i zdała ostatnie Egzaminy na Chuunina.

— Te, które przerwał skoordynowany atak Orochimaru i Suny.

— Tak, proszę pana — potwierdziła. — To pierwsza misja, którą podjęli jako oficjalni chuunini. Nasze źródła potwierdziły, że jest to misja rangi co najmniej B i przypuszcza się, że ma związek z porwaniami w okolicach Morza Sekai. Nie wiemy dokładnie, na którą wyspę przydzielono chuuninów, ale trop, którym podążaliśmy, prowadził na wyspę Koinobori.

Podejrzanie.

To pierwsze słowo, które przyszłoby do głowy każdemu, kto usłyszałby to po raz pierwszy. Śledztwo w sprawie porwań, nawet w tak odległym miejscu jak Wyspy Morza Sekai, nigdy nie mogło być uznane za rangę B; to co najmniej ranga A i każdy, kto się tym zajmował, powinien był o tym wiedzieć. A rangi B były przyznawane tylko doświadczonym chuuninom, więc co robili shinobi, świeżo po egzaminie, na takiej misji? Nie mówiąc już o tym, że poszli do Koloseum i wyszli z niego żywi.

— Pozostali w Koloseum przez prawie półtora miesiąca, zanim wycofali się na wyspy w pobliżu Błyskawicy, gdzie trójka z czterech z nich została schwytana przez nasz patrol graniczny.

— Aburame to szlachetny klan w Konosze — zauważył Darui, powoli wyjmując ręce z kieszeni. — Z pewnością rozeszła się wieść, że coś się stało z drużyną i wysłano za nią grupę poszukiwawczą, nieważne jak małą. Albo ogłoszono alarm. No wiesz, cokolwiek.

Mabui potrząsnęła głową, niepokojące uczucie przenikało przez jej fasadę w sposobie, w jaki jej palec serdeczny drgnął przy notatniku. — O ile nam wiadomo, nie podjęto żadnych działań w celu ich odzyskania. Jeszcze dziwniejsze jest to, że zespół uważa, że nikt się po nich nie zgłosi i poinformował nas o tym zaraz po przybyciu. Oczywiście myśleliśmy, że blefują, ale teraz, miesiąc później...

Gęste brwi A ściągnęły się, a na jego ustach pojawił się grymas. W jaką grę grała Konoha? Co... zamierzali wysłać niedoświadczoną drużynę chuuninów tak daleko, tak krótko po zniszczeniu ich rodzinnej wioski? Gdyby to był jego plan, chuuninowie pomogliby w odbudowie, podczas gdy wyższe oddziały shinobi zajęłyby się zbieraniem funduszy na budowę i inne wewnętrzne sprawy. Rada Konohy była wystarczająco stara, by zrozumieć to wszystko.

— Jest jeszcze kilka innych... niepokojących szczegółów — zaczęła Mabui. Przycisnęła drgający palec do notatnika i spojrzała z troską na swojego szefa, jak i towarzysza. — Obserwatorzy, którzy śledzili wyspę Koinobori, donoszą, że została ona niemal całkowicie obrócona w popiół i przypuszcza się, że drużyna chuuninów miała w tym swój udział. Jednak biorąc pod uwagę raport patrolu granicznego z dnia ich schwytania oraz codzienne obserwacje strażników więziennych, jesteśmy również przekonani, że drużyna została zaatakowana i skrępowana kilka minut przed znalezieniem ich przez nasze siły.

A nagle zerwał się na nogi. — Zabierz mnie do tej drużyny Konohy — zażądał.

OSIEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz