8.

319 35 58
                                    

- Chyba jestem już na to za stary – westchnąłem, rzucając na się na łóżko.

- Na co niby? – Richard uniósł brwi, odwieszając kurtkę na wieszak. – Ściągnij przynajmniej buty, nie jesteś u siebie.

Przewróciłem oczami, posłusznie ściągając obuwie i rzucając je tuż obok drzwi, ignorując przy tym znaczące westchnienie Niemca. Po chwili podjąłem wątek.

- Za zajmowanie się sprawami sercowymi osób wokoło mnie. Jestem wyczerpany i powoli skarbnica moich tajnych sztuczek się opróżnia. Nie mówiąc o tym, że raportuję pierwsze objawy przegrzanych zwojów mózgowych.

- Prędzej stwierdziłbym, że tam się nie ma co przegrzać.

- Żyję na tym świecie ledwo 22 lata, przez tych wszystkich nieporadnych ludzi wokół czuję się jakbym miał umysł, duszę i serce 80 latka.

- I taką też masz zadyszkę przy wnoszeniu bagaży na trzecie piętro.

- Łatwo ci mówić, ty wnosiłeś tylko swoje, ja musiałem zabrać się z moimi, Petera i Cene, bo przegrałem zakład. Nigdy, ale to nigdy, nie zakładaj się o nic z Peterem, mówię to dla twojego dobra.

Richard w milczeniu przygotował dwa kubki herbaty, ustawił je na szafce nocnej, po czym usiadł po turecku na łóżku obok mnie.

- Czyżbym był świadkiem twojego oficjalnego poddania się?

- Jesteś świadkiem mojego oficjalnego chwilowego zwątpienia – westchnąłem, podkładając sobie poduszkę pod głowę. – Chyba serio doszedłem do momentu, gdzie nie mam najmniejszego pomysłu, ani nic, mam pokój z Zigą już któryś tydzień, nie powiem, dogadujemy się lepiej niż myślałem i ogólnie jest świetnie, ale oprócz tego nie dowiedziałem się nic więcej, niż to, co już ci powiedziałem. Próbowałem wszystkich możliwych sztuczek, poruszałem temat kilkakrotnie, ale nic, on wyjątkowo milczy jak grób, a on nigdy nie milczy. No, może oprócz momentów kiedy mój brat mnie obraża. To nigdy nie stanie w mojej obronie. Jestem niepocieszony.

- A pocieszy cię informacja, że chyba zaczynam domyślać się kogo on ma na myśli?

Podniosłem się do pozycji siedzącej tak gwałtownie, że prawie uderzyłem się o półkę wiszącą nad łóżkiem.

- Jak to?

- Ej, ej, ostrożnie, jaki ty narwany jesteś... aż strach ci powiedzieć cokolwiek.

- Gadaj.

- Naprawdę, chyba powinieneś pomyśleć o psychologu, bo twoja niestabilność emocjonalna zaczyna robić się niepokojąca. Nie zastanawiałeś się nigdy czy nie masz bordeline czasem?

- Richard, no... - najgorsze jest to, że pomimo całego tego czasu spędzonego z nim nadal nie potrafiłem w żaden sposób do niego dotrzeć, chociaż nie wiem czego bym próbował. – Nie drocz się tak ze mną.

Brwi Niemca powędrowały do góry, po czym on sam cicho się roześmiał.

- Powiedziałem tylko, że chyba powoli zaczynam się domyślać, a nie że wiem.

- To już coś. To więcej niż ja mam.

- Bo ty jesteś po prostu ślepy – westchnął mój rozmówca.

Postanowiłem zignorować tę uwagę.

- A więc...?

- Słuchaj, dopiero mniej więcej ogarnąłem, o co może mu chodzić, więc nie mam żadnej pewności. Po drugie, dopóki nie będę pewny na jakieś milion procent, to nic ci nie powiem. Nie ma opcji, dlatego, że jak już wspomniałem, jesteś niestabilny emocjonalnie i zaraz zaczniesz latać w tę i we w tę, narobisz szumu, a potem okaże się, że nie mieliśmy racji i narobimy takiego bałaganu, że hej.

- Dlaczego mnie tak nisko cenisz? – jęknąłem. – Nie mam 15 lat, wiesz o tym dobrze.

- Obawiam się, że właśnie nie wiem.

- Słuchaj, od kiedy wpadłem na pomysł zeswatania mojego brata i Kamila, a przy okazji z paru innych osób, minęło już sporo czasu, ja się zmieniłem, dojrzałem i nie działam już aż tak impulsywnie.

- A kto przed chwilą prawie przyjebał czołem w półkę?

- Zaskoczyłeś mnie po prostu – przechyliłem się nad kolanami Richarda, żeby sięgnąć po swój kubek. – Gwarantuje ci, że jak mnie wtajemniczysz, to zachowam to dla siebie i ewentualnie razem powoli, w skupieniu obmyślimy plan na działania.

- Nie ma takiej siły Domen. Natomiast mogę ci zagwarantować, że jak już ja będę miał pewność, to wtedy się z tobą tym podzielę.

Pewna myśl zakiełkowała w mojej głowie, jednak natychmiast ją odrzuciłem. Przynajmniej na pewien czas.

- Ja ci ufam – zacząłem, starając się nadać mojemu głosowi oskarżycielski ton.

Richard prychnął cicho.

- Komuś musisz, a przynajmniej wybrałeś osobę, która posiada zdrowy rozsądek i używa mózgu.

- Uważaj, bo zaraz się zakrztuszę tą herbatą. I będziesz musiał mnie ratować.

- Cały czas to robię. Nie wiem jak ty mi to kiedykolwiek wynagrodzisz.

Poczułem jak moje policzki powoli zaczęły się rumienić. Nie wiem czy to ze mną jednak było coś nie tak, że w takich momentach wyczuwałem jakąś sugestię, czy jednak Freitag umyślnie rzucał takimi podtekstami żeby mnie zawstydzić czy nie wiem, zobaczyć jak zareaguję. W każdym razie, to reagowanie szło mi fatalnie.

Szczególnie, że Richard właśnie wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem.

- Możesz mi wytłumaczyć, co ci właśnie chodzi po głowie?

____________________________________________________________

Mam nadzieję, że ta Mikołajkowa niespodzianka mi się udała 😂 Zbierałam się do powrotu do tego opowiadania już od jakiegoś czasu, a od początku sezonu wiedziałam, że muszę coś zrobić. Dlatego przy okazji życzę Wam wszystkim wszystkiego najlepszego i Wesołych Mikołajek 🎅 I mam nadzieję, że nadal tak chętnie, pomimo tej długiej przerwy będziecie czytać i komentować moje prace 😊

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Do zobaczenia wkrótce,

Ola

All I've got to doOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz