Pięknie, jeszcze tego mi brakowało. Czy on zawsze w jakiś sposób musi wiedzieć o czym myślę? Czy moje emocje i myśli aż tak odbijają się na mojej twarzy?
- Nic.
- Jaaasne, już Ci uwierzę - pokręcił głową Freitag. - Szczególnie, że właśnie zacząłeś się rumienić, plus twój wzrok spoczął już praktycznie na każdym fragmencie tego pokoju. No, może oprócz mnie.
Wygląda na to, że faktycznie się odbijają.
- To o niczym nie świadczy.
Richard westchnął tak, jakby postawiono przed nim zadanie nie do wykonania. Miałem nadzieję, że po prostu odpuści temat albo po raz kolejny zacznie wdawać się ze mną w utarczki słowne na temat mojej nieumiejętności wyrażania emocji lub nieustannego kombinowania. Niestety, tak praktycznie zawsze, moje modlitwy nie zostały wysłuchane. Zamiast tego Niemiec odłożył kubek z herbatą na szafkę, po czym ułożył się tuż obok mnie, podpierając głowę na ręce, co oczywiście sprawiło, że moje serce przyspieszyło o jakieś kilka dobrych uderzeń na minutę. Wyjątkowo postanowiłem skwitować to milczeniem.
- Powiedz mi Domen - zaczął Richard. - Jak to jest, że normalnie nie zamykają ci się usta, a jeśli w grę wchodzi jakikolwiek mówienie o uczuciach i emocjach to nagle zachowujesz się jakby ktoś Ci zasznurował usta.
Wspaniale.
- To nieprawda - zdecydowałem się brnąć w swoją najbardziej sprawdzoną taktykę, przy tym cały czas unikając spoglądania na Niemca. - Cały czas gadam o uczuciach.
- Mam na myśli twoje uczucia Domen, nie wszystkich innych osób w około.
Ogarnęło mnie jakieś przeczucie, że tym razem się tak łatwo od tej rozmowy nie wywinę. Szczególnie, że sam coraz wyraźniej czułem, jak moje policzki robią się coraz gorętsze.
- Każdy ma jakieś słabsze strony - mruknąłem cicho.
W odpowiedzi usłyszałem stłumiony śmiech.
- Nie wierzę, że właśnie w tej chwili przyznałeś się, że Ty masz jakąkolwiek słabą stronę.
- To nie jest słaba strona, to strona, która nie jest aż tak mocna jak pozostałe.
Doskonale zdawałem sobie sprawę, iż praktycznie przeczyłem sam sobie. Ale to naprawdę nie była moja wina, że Richard Freitag sprawiał, że momentami sam gubiłem się w swoim rozumowaniu.
- A wiesz o tym, że z reguły to właśnie na takimi stronami powinno się pracować?
Nie wiem, naprawdę nie wiem, czy mi się po prostu wydawało, czy Richard coraz bardziej wwiercał we mnie spojrzenie. Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego Bóg obdarzył mnie tyloma rzeczami, a jednak pominął umiejętność radzenia sobie w takich sytuacjach. Chyba powinienem poszukać jakiegoś poradnika w internecie lub czegoś takiego.
- Pracuję nad tym.
- Już to widzę - Richard przewrócił oczami, po czym westchnął głęboko i ponownie skupił na mnie wzrok. - Chyba, że twój praca polega na unikaniu tematu.
Cholera, pomyślałem. Czy ja faktycznie jestem tak przewidywalny, czy jednak on naprawdę tak dobrze mnie zna?
- Po prostu moja wiedza teoretyczna niekoniecznie idzie w parze z wiedzą praktyczną i...
- Boże, dzieciaku - roześmiał się Niemiec, kręcąc głową. - Ty jesteś niemożliwy, przysięgam.
Nie zdążyłem się jednak oburzyć, bo sekundę po tym mój-właściwie-już-chłopak pochylił się i przywarł swoimi ustami do moich. Praktycznie jak zawsze w pierwszej chwili moje powieki opadły, a ja nieświadomie wstrzymałem oddech. Tu właśnie leżał mój kolejny problem - pomimo tego, że spotykałem się z Richardem już od pewnego czasu i w sumie powinienem być przyzwyczajony, nadal za każdym razem zachowywałem się tak, jakby całował mnie po raz pierwszy. I chociaż przyznałbym się do tego chyba tylko pod groźbą śmierci, to onieśmielało mnie to cholernie. Zresztą nie tylko to, a gwoli ścisłości, po prostu sam Freitag mnie onieśmielał. Bo co jak co, ale to zupełnie co innego użeranie się z nim podczas misji mojego życia, a bycie z nim w relacji zawierającej jakąkolwiek bliskość.
Dopiero po pewnej chwili ogarnąłem do na tyle, że moje ręce powędrowały na kark i ramiona bruneta przyciągając go bliżej siebie, przez co praktycznie klęczał on nade mną, podpierając się łokciu. W przebłyskach świadomości przeklinałem swoje serce, które biło z prędkością chyba ze 130 uderzeń na minutę. Naprawdę nie chciałem wiedzieć co musiał sobie myśleć o mnie Richard, bo już nie zdzierżyłbym większej dawki wstydu.
Brunet całował mnie czule i wprawnie, zostawiając mi przestrzeń na oddech, za co nawet nie jestem w stanie powiedzieć jak byłem mu wdzięczny. Przynajmniej nie zapowietrzyłem się, tak jak wtedy, kiedy pierwszy raz mnie pocałował. Przez pierwsze parę sekund starałem się oddawać jego pocałunki z taką samą wprawą jak on, po chwili jednak po prostu poddałem się, przestając zwracać uwagę na to, czy i jak mi to wychodzi. Sama jego obecność potrafiła kompletnie mnie rozbroić, nie mówiąc już o jakimkolwiek kontakcie fizycznym, który praktycznie mnie otumaniał.
Ledwo zarejestrowałem moment, kiedy jego dłoń zsunęła się na mój bok, gładząc go lekko, a chwilę później jego usta, które przemieściły się na moją szyję.
_____________________________________
Wesołych Świąt kochani! Przychodzę do Was z małą świąteczna niespodzianką, która miała by wczoraj ale niestety się nie wyrobiłam 🙈 mam nadzieję że rozdział Wam się podoba, chociaż nie ukrywam, że ciężko mi się go pisało 😂 chyba gdzie w międzyczasie wyszłam z wprawy, a i wybaczcie mi ilość cringe'u, ale większość tego powstało po winku 🍷 mam nadzieję, że jest to jednak znośne i zostaniecie na dłużej ❤️
Jeszcze raz Wesołych Świąt! 🎄
Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!
Do zobaczenia niedługo,
Ola
CZYTASZ
All I've got to do
FanfictionPonieważ Domen ciągle ma pewne rzeczy do zrobienia. 3. część 'With a Little Help From My Friends' i 'I Should Have Known Better'. Zapraszam do zapoznania się najpierw z pierwszą i drugą częścią historii.