4

338 11 0
                                    

BUUM!
Znowu łomotanie w drzwi. Dudley się obudził i patrzył teraz głupio przed siebie.
- Gdzie jest ta armata?- Spytał.
Za nimi stanął wuj, trzymając w ręku strzelbę.
- Kto tam? Mam broń, nie wchodź do domu!- Zagroził.
Chwila ciszy, a potem...
Drzwi wypadły z zawiasów. Na tle rozszalałego nieba, można było dostrzec wielką sylwetkę. Emily pociągnęła Harry'ego za rękę i razem z nim schowała się za kanapą. Wyjrzała ponad podłokietnik. Olbrzym odwrócił się, zszedł z drzwi i z łatwością postawił je znowu w zawiasach.
-Może by ktoś zrobił kubek herbatki, co? Przeleciałem kawał świata. Nie było letko...
Emily żołądek podszedł do gardła. Wielkolud zbliżył się do kanapy i przegonił z niej Dudleya, który pobiegł ukryć się za matką.
-Harry, Emily a gdzie wy jesteście?- Zaczął się rozglądać. Dostrzegł wystające, rude włosy Emily.- No, i po co się chowacie? Wyłazić mi już.
Dziewczyna była śmiertelnie przerażona, więc Harry złapał ją za rękę i pociągnął. Dopiero gdy stanęli przed olbrzymem, otrząsnęła się że strachu i przyjrzała mu się uważnie. Miał dziką, mroczną twarz, ale oczy jarzyły mu się radośnie.
-No i jest nasze rodzeństwo!- Rzekł olbrzym - Harry, ty to wykapany tata, ale oczy to masz po matce. Za to ty, Emily odwrotnie! Cała mama, ale oczy po ojcu.
Wuj Vernon wydał z siebie zgrzytliwy dźwięk.
- Żądam, żeby się pan wyniósł! - oznajmił - Natychmiast! To włamanie i najście!
- Och, przymknie się Dursley, ty wielka śliwo w occie. - Odparł olbrzym. Sięgnął za oparcie kanapy, wyrwał wujowi strzelbę, związał ją w supełek i wyrzucił w kąt.
- Tak czy owak, mści dzisiaj urodziny. Najlepsze życzenia. Czekajcie, gdzieś miałem torty...- Poszperał trochę w wielkim płaszczu, aż wyciągnął z zewnętrznej kieszeni dwa czarne pudełka.- W pewnym momencie na nie usiadłem, ale dalej będą smakować tak samo.- Emily rozplątała wstążkę i zaciekawiona otworzyła pudełko. Wewnątrz był wielki, truskawkowy tort , napisem z czerwonego lukru:
Emily w dniu urodzin
Uśmiechnęła się szeroko.
-Dziękuję bardzo.
- Kim pan jest?- W tym samym czasie wyjąkał Harry. A pomyśleć że przed chwilą to ona kupiła się że strachu!
Olbrzym jednak zacmokał.
- Cholipka, przecież ja się nawet nie przed stawiłem. Rubeus Nagród, strażnik kluczy i gajowy w Hogwarcie.
Wyciągnął wielką łapę i potrząsnął całą ręką Harry'ego. Kiedy zrobił to samo Emily, miała wrażenie że urwie jej ramię.
- No to jak, będzie ta herbatka?- zapytał, zacierając dłonie.- Nie odmówiłabym chlapnięcia czegoś mocniejszego, jeśli macie.
Jego wzrok padł na puste palenisko z resztkami okopconych torebek po chipsach. Chrząknął, pochylił się nad paleniskiem tak, że nikt nie mógł zobaczyć co tam robi. Kiedy się wyprostował, nad kominkiem chuczał ogień, a po wilgotnej izbie rozniosło się miłe ciepło.
Olbrzym usiadł z powrotem na kanapie, która zatrzeszczała pod jegomość ciężarem i zaczął wyjmować różne przedmioty z kieszeń: miedziany kociołek, paczkę przydeptanych kiełbasek, pogrzebacz, czajnik, kilka wyszczerbionych kubków i zabrał się do robienia herbaty. Nikt nie wymówił ani słowa, ale kiedy kiełbaski zaczęły skwierczeć, Dudley okazał zaniepokojenie.
- Nie waż się niczego od niego brać, Dudley.- Wuj Vernon rzucił ostro.
- Olbrzym zacmokał.
- Nie martw się, Dursley, ten twój budyniową ty synalek i tak ma za dużo tłuszczu.
Emily zachichotała, a Wuj Vernon zazgrzytał zębami.
Olbrzym podał po trzy kiełbaski Harry'emu i Emily. Dziewczyna była tak głodna, że uważała to jedzenie za najwspanialsze jakie jadła. Przegryzała je powoli, delektując się smakiem.
-Przepraszam, ale tak naprawdę, to nie mam pojęcia, kim pan jest.
To był Harry. Emily spiorunowała go wzrokiem, ale zdała sobie sprawę, że sama nie ma pojęcia, kim jest kiełbaskodarca.
- No, właśnie.- przytaknęła mu.- Dać mu kiełbaskę.- A potem wypchnęła sobie resztkę swojej działki do buzi i zjadła.
Olbrzym przełknął głośno łyk herbaty i otarł usta rękawem.
- Mówcie mi Hagrid...
- Dobrze Hagridzie.- Emily przerwała. Normalnie tak nie robi, ale wyczuwała, że gigant ma dobre zamiary i nie zrobi im krzywdy.
-Dokładnie- kontynuował olbrzym.- Każdy mi tak mówi. Jak już wspomniałem, jestem klucznikiem w Hogwardzie.  Chyba wszystko wiecie o Hogwardzie, co?
- Eee... No tak się składa...- Zaczął Harry.
- Że my właśnie nie bardzo wiemy co to.- Dokończyła Emilym
Wyglądało na to, że Hagridem naprawdę to wstrząsnęło.
- Przykro mi... Nam.- Dodał szybko Harry.
-Przykro?- warknął Hagrid, obracając się, by spojrzeć na Dursleyów.- To tym mugolom powinno być przykro! Wiedziałem, że nie oddają wam listów, ale nigdy nie przyszłoby mi, że nic nie wiecie o Hogwardzie! I co, nigdy nie zastanawialiście się, skąd wasi rodzice nauczyli się tego wszystkiego?
Spoglądał na nich oczekując odpowiedzi.
-Czego wszystkiego?- Wydukała Emily.
-CZEGO WSZYSTKIEGO?-zagrzmiał Hagrid.- Zaraz, zaraz, chwileczkę!
Zerwał się na nogi. Był tak wściekły, że w izbie zrobiło się gęsto. Dursleyowie wcisnęli się w ściany.
-Chcecie mi powiedzieć- ryknął na nich - że ten chłopiec i ta dziewczyna... NIC nie wiedzą?
Harry uznał, że olbrzym posunął się za daleko. Ostatecznie chodził do szkoły i wcale nie miał najgorszych stopni.
- Coś tam wiem- oświadczył.- Znam matmę i parę innych spraw.
-No- poparła go Emily. - A ja dostałam nawet raz wyróżnienie na koniec roku szkolnego.- Pochwaliła się.
Ale Hagrid machnął tylko ręką i powiedział:
-Nie chodzi mi o ich świat. Mi chodzi o mój świat. Wasz świat. Świat waszych rodziców 
-Jaki świat?
Hagrid wyglądał, jakby za chwilę miał eksplodować.
-DURSLEY!
Wuj Vernon, który zrobił się blady jak papier, wydukał coś w rodzaju ,,bdmwdm". Hagrid wpatrywał się w Harry'ego dzikim wzrokiem.
-Ale przecież musisz wiedzieć że twoja mama i tata byli sławni.
Emily aż otworzyła oczy z zdziwienia.
-Co? Moja  mama... i tata... - oraz Harry'ego oczywiście- byli sławni?
-Ty... Wy... Nic nie wiecie... Nic nie wiecie...- Hagrid podrapał się po głowie, wodził od jednego do drugiego oszołomionym wzrokiem.
-A więc wy obydwoje nie wiecie, kim jesteście?- zapytał w końcu.
Wuj Vernon nagle odzyskał mowę.
-Stop!- krzyknął.- Ani słowa więcej! Zabraniam panu mówienia czegokolwiek tym dzieciom!
Spojrzenie, które mu rzucił Hagrid odebrałoby odwagę dzielniejszemu od Vernona Dursleya, a kiedy olbrzym przemówił, każda sylaba drgała wściekłym gniewem.
-Nie powiedziałeś im?  Nie powiedziałeś, co było w liście, który zostawił Doumbledore? Ja tam byłem Dursley! Widziałem, jak Doumbledore go zostawił! A ty ukrywałeś to przez tyle lat?
-Co przed nami ukrywał?-Zapytał żywo Harry.
-STOP! ZABRANIAM CI!- ryknął przerażony wuj Vernon.
Ciotka Petunia dyszała głośno ze strachu.
-Ach, wypchajcie się.. mugole- powiedział Hagrid.- Harry... jesteś czarodziejem... I ty, Emily, również.
W izbie zapadło milczenie. Słychać było tylko morze i świst wiatru.
-Czym jestem?- wydyszał Harry? Emily wytrzeszczyła tylko oczy.
-Czarodziejem, ma się rozumieć - odpowiedział Hagrid, siadając na kanapie, która jęknęła i zapadłą się jeszcze niżej - i powiedziałbym że diabelnie dobrym. Trzeba cię tylko trochę podszkolić.
- Ale... ale... ale przecież czarodzieje  nie istnieją.-wydukała Emily. Hagrid przeniósł spojrzenie na nią.
-No pewnie że istnieją! A niby czym miałabyś być, skoro twoi starzy też nimi byli? I uważam, że najwyższy czas, abyście przeczytali listy.

Siostra Harrego PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz