Na środku komnaty stało lustro. Harry stał przodem do profesora Quirrella. Obydwoje patrzeli teraz na nią.
- Harry... Co tu się dzieje? - Zapytała Emily skołowana.
Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, rozległ się głos.
- Cudownie... Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Ściągnij że ten turban Quirrell - Emily wstrzymała oddech. Nauczyciel jednym ruchem zerwał materiał ze swojej głowy. Na jego potylicy, zamiast włosów, widniała twarz. Twarz bez nosa, trupio blada i z oczami małymi jak szparki, które do złudzenia przypominały oczy węża. Dziewczyna nie mogła oderwać od niej wzroku. Postać była brzydka, przerażająca, jednak własnie to zafascynowało Emily. - Podejdź tu - Odezwał się ponownie. Jego głos był inny, zimny, złowieszczy, niski i tak bardzo przytłaczający, że aż zrobiło się duszno. - Podejdź do mnie, Emily Potter. Stań obok swojego brata. Chcę zobaczyc jak wy, wy, którzy razem pokrzyżowaliście moje plany jedenaście lat temu, teraz umrzecie razem!
I Emily zrozumiała. Zrozumiała kim on był. Nie rozumiała tylko dlaczego dalej stoi bez ruchu, z różdżką za pasem. Czym prędzej naprawiła woęc ten błąd.
- Nie, Emily! Ile razy mam ci powtarzać! Uciekaj, biegnij po Dumbledor'a!
Drgnęła, kiedy zorientowała się, że Harry krzyczy. Jak przez mglę przypomniała sobie, że krzyczał przez cały czas. Hipnoza?
Zrobiła krok w stronę brata. Harry był związany grubymi linami.
Voldemort, a raczej jego twarz obserwowała ją. Quirrel obracał się tak, by Czarny Pan nie mógł stracić jej z oczu.
- Cieszę się, że mnie posłuchałaś. Będziesz mogła oglądać śmierc twojego brata z bliska. - Voldemort zarechotał okropnie - Zabij!
Profesor Quirrel obrucił się i rzucił na rodzeństwo. Emily zaklęciem uwolniła szybko Harry'ego z węzłów.
- Avada Kedavra!
Dziewczyna padła na ziemię, ciągnąc brata za sobą. Niestety, Emily pociągnęła go za koszulkę z tyłu, przez co Harry upadł na głowę. I stracił przytomność.
Tuż obok jego ręki zobaczyła czerwony kamień, który najprawdopodobniej upuścił Harry. Domyśliła się, że jest to Kamień Filozoficzny. Chwyciła go szybko,. Chowając do kieszeni spodni.
Nagle, padł na nich cień. Quirrell stał nad nimi, z różdżką wycelowaną w Harry'ego. Chłopak zaczął się cofać.
- Avada keda...
- NIE! - Wrzasnęła Emily i dopadła ręki nauczyciela kierując jego różdżkę trochę w bok, ratując Harry'ego.
Jej ręka na moment zetknęła się ze skórą profesora. Miejsce, w którym go dotknęła, zaczerwieniło się, a sam Quirrell syknął z bólu i cofnął się.
To dało jej szansę na przeżycie. Poderwała się szybko z posadzki i wyciagając przed siebie ręce, starała się jak najbardziej skrzywdzić profesora. Udało jej się - trzymając ręce na twarzy Quirrell'a szła na przód. Krok po kroku. Nagle poczuła na swojej szyi zaciskające się palce i wbijające paznokcie. Powinna się cofnąć. Powinna się wyrwać. Walcząc ze swoim instynktem, przeniosła ręce na szyję wroga, a w komnacie rozległ się krzyk. Emily nie wiedziała, czyj. Jej, Voldemorta, czy Quirrell'a. A może całej trójki.
Dotkliwy ból w szyi i ciepła krew spływająca po niej otrzeźwiła ją.
Odepchnęła Quirrell'a, pomagając sobie nogą. Coraz trudniej jej się oddychało. Cofała się, walcząc z chęcią zamknięci oczu. Szła tyłem, powoli, by się nie przewrócić.
Voldemort rozkazał profesorowi znowu zaatakować. Emily starała się jak najbardziej od niego oddalić, świadoma jak blisko jest. Jak blisko jest śmierci.
Potknęła się. Potem znowu. Aż w końcu upadła. Udało jej się zamortyzować upadek rękami, jednak widziała co raz gorzej, a przed oczami pojawiły się czarne plamy. Wszystko działo się jakby we zwolnionym tempie.
Jakby z nikąd Quirrell dostał zielonym promieniem. Mrugnięcie później nad Harry'm pochylał się brodaty mężczyzna. I to było ostatnie, co zapamiętała.
***
Oddychała miarowo. Wdech, wydech. Wdech, wydech. I jeszcze raz. Wdech wydech. I zdała sobie sprawę, że jest świadoma. Że się obudziła.
Emily chciała otworzyć oczy. Było to trudne, ledwo co unosiła powieki, już oślepiało ją światło. W końcu mrugając, zdołała się zorientować gdzie jest. Spróbowała kogoś zawołać. Z jej ust wydobyło się jednak tylko ciche charczenie.
Spróbowała się podnieść - przyszło jej aż nazbyt łatwo. Usiadła, a potem spuściła nogi z łóżka. Ból przypomniał o ranie na szyi. Emily dotknęła opatrunku. Szyja pulsowała tępym bólem, ale dało się wytrzymać.
- A ty gdzie się wybierasz? - z nikąd pojawiła się pielęgnierka, która delikatnie, ale stanowczo znowu położyła Emily - Ledwo się obudziła, a już chce chodzić! Ale to dobrze - za tydzień jest zakończenie roku, a niem wiem co by Dumbledore zrobił, gdybyś nie wybudziła się na czas. Leżałaś cały tydzień, co spowodowało, że eliksiry, które ci podawałam, nie działały w pełnej mocy, ponieważ lepiej się przystosowują, kiedy pacjent jest przytomny. - Gderała lekarka, jednocześnie szykując kolej ą porcję lekarstw - Dumbledore powiedział, że kiedy się obudzisz mam go powiadomić, ale sądzę, że kilka dni go nie zabije. Na szyi niestey zostanie ci szrama, ale to niewielka, ponieważ...- Emily pod wpływem wypitych eliksirów ponownie zaczęła odpływać. Nie miała pojęcia, dlaczego jest w takim złym stanie. I zasnęła.
-_-_-_-_-_--_-_--_-_-_-_-_
Nie zliczenie już to napisałam, ale WESOŁEGO JAJCA SMACZNYCH ŚWIĄT
CZYTASZ
Siostra Harrego Pottera
FanfictionEmily Potter. Rude włosy, ciemne oczy i skłonności do dziwnych wydarzeń. W wieku 11stu lat zostaje razem z bratem przyjęta do magicznej szkoły, do Hogwartu. Jak potoczą się jej losy? ( Uniwersum należy do J.K. Rowling.)