* Rozdział dedykowany @Jiminek_uwu *
Zielone światło. Krzyk jakiejś kobiety i mała rączka zaciskająca się na jej palcach. A potem rozległo się tupanie. Głośne tupanie. Nad dziewczynką pojawiła się wielka brodata głowa. Znowu rozległo się tupanie. Tym razem głośniejsze.
-Wstawać! W tej chwili!
Rozległ się głos cioci Petuni. Dziewczynka z westchnieniem uniosła się na rękach.
-Wstawaj Harry.- Mruknęła do swojego brata. Po chwili obydwoje robili śniadanie dla państwa Dursleyów. Emily- dosyć niska dziewczynka, z czekoladowymi oczami i rudymi, lokowanymi włosami smarowała grubo masłem kromki chleba a Harry- Nieco wyższy od swojej siostry z ciemnymi zielonymi oczami i czarną potarganą czupryną. Jego nos ozdabiały okrągłe okulary, a czoło blizna w kształcie błyskawicy, smażył jajka i bekon.
-Więcej masła! - Nad ramieniem Emily zagrzmiał niski głos jej wuja, który właśnie wstąpił do kuchni. Z cichym spadnięciem usiadł do stołu. Dziewczynkę zawsze ciekawiło jakim cudem krzesło jeszcze się pod nim nie złamało. Vernon Dursley był bowiem nadprzeciętnie gruby, jednak on sam uważał że jest po prostu dobrze zbudowany.
-Nalej mi kawy.- Rzekł rozkazującym tonem Vernon. Harry natychmiast oderwał się od patelni i podał wujowi wielki kubek z czarnym napojem. Nagle, szklanki w przeszklonych szafkach zatrzęsły się. Ciotka, która dotychczas przeliczała i układała prezenty dla Dudleya zerwała się z okrzykiem radości.
-Och mój dziudziaczek się obudził!- Po czym już groźniejszym tonem zwróciła się do rodzeństwa.- A wy podajcie do stołu. Tylko nieczego nie ubrudźcie!- Szybkim krokiem wyszła z kuchni i skierowała się do pokoju syna. Harry ostrożnie postawił jajka i bekon na stole a Emily rozłożyła talerze. Gdy rodzeństwo usiadło,wuj złożył gazetę którą czytał i zlustrował wzrokiem stół.
- A gdzie kueczup i musztarda? Słyszeliście;dziś wszystko ma być idealnie!- Emily czym prędzej wstała, lecz ku jej nieszczęściu, dłonią strąciła jeden z prezentów Dudleya.
-Uważaj!- Syknął Harry, który złapał paczuszkę. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
-Dzięki, Harry.- słysząc kroki na schodach szybko wyciągnęła sosy i usiadła z powrotem do stołu. Chwilę później, dumnym krokiem do kuchni wszedł Dudley z ciotką. Kuzyn Harrego i Emily, był ubrany w koszulkę z spodermenem, drogą bluzę z Nike oraz dresy. Emily zerknęła na niego kątem oka. Wygląda okropnie- pomyślała co było szczerą prawdą. Dudley rosłym chłopakiem ale nie z powodu mięśni- miał ogromną nadwagę, którą odziedziczył po ojcu.
Gdy zasiadł do stołu, rodzeństwo wreszcie mogło nałożyć sobie jedzenia, oczywiście dopiero kiedy Dudley i jego rodzice napełnią talerze.
Podczas jedzenia Dudley przeliczała prezenty. Gdy skończył, twarz mu się wyciągnęła.
-Trzydzieści sześć.- Stwierdził, spoglądając na swoją matkę i ojca.-O dwa mniej niż w tamtym roku.
-Och, misiaczku nie policzyłeś tego od cioci Marge, zobacz jest pod tym wielkim od mamusi i tatusia.
-No więc trzydzieści siedem.-Rzekł cały czerwony. Emily zreknęła na brata, który zorientował się, że zaraz nadejdzie jeden z napadów złości Dudleya i w pośpiechu połykał bekon. Emily poszła w jego ślady. Ciotka Petunia, widząc co się święci powiedziała szybko:
-Kupimy ci dzisiaj jeszcze dwa prezenty. Co ty na to kochanie? Jeszcze dwa prezenty. Dobrze?- Dudley zastanawiał się w milczeniu. Zmarszczył brwi, jakby miał obliczyć jakieś trudne równanie matematyczne.
-Więc będę miał trzydzieści...- zaczął powoli- Trzydzieści...
-Trzydzieści dziewięć, dziudziaczku. -Dokończyła ciotka Petunia z uśmiechem.
-Aha.-Dudley usiadł przy stole i sięgną po najbliższą paczkę. Było to dosyć duże pudło z mnóstwem słodyczy- Emily spojrzała na niego zazdrośnie.- Może być.-Dokończył. Wuj Vernon zacmokał.
-Nasz mały spryciarz potrafi zadbać o swoje interesy! Zupełnie jak ja! Tak trzymać synu!-Potargał Dudleyowi włosy, który otwierał piąty prezent-był to samodzielnie sterowany helikopter z LEGO. W tym momencie zadzwonił telefon i ciotka Petunia poszła go odebrać. Dudley zawsze gdy otwierał nową paczkę, rzucał rodzeństwu triumfujące spojrzenie. Do pomieszczenia wróciła ciotka Petunia, z mieszaniną gniewu i niepokoju na twarzy.
-Złe nowiny Vernon.- oznajmiła.-Pani Figg złamała nogę i nie może ich zabrać.- machnęła ręką na Emily i Harre'go. Dudley otworzył usta z przerażenia, a Emily z nadzieją otworzyła szerzej oczy. Pani Figg była chora! Czyli jest szansa, że Dursleyowie zabiorą ją i Harre'go na wycieczkę-jak robili co roku z jednym z kolegów Dudleya.- A jeśli nie zabiorą, to chociaż zostawią w domu. Będą mogli grać na konsoli, oglądać telewizję do woli oraz podjadać słodycze.
-No i co?- zapytała ciotka Petunia już z samym gniewem.
-Możemy zadzwonić do Marge.- zaproponował wuj Vernon.
-Nie bądź głupi, Vernon, ona ich nie znosi.-Dursleyowie często rozmawiali o rodzeństwie tak, jakby ich nie było.-A szczególnie Emily.- dorzuciła kąśliwe ciotka. Jednak było to prawdą.
Marge- siostra wuja Vernona, nie lubiła rodzeństwa, a Emily wręcz nienawidziła. Ciągle jej dogryzała i wymyślała coraz to nowsze obelgi na temat jej matki. Jak narazie najgorszą była ta, wypowiedziana parę miesięcy temu, gdy Marge odwiedziła swojego brata: ,, Wiesz, Petunio, nie ma co wściekać się na to głupie dziecko. To po swojej matce odziedziczyła i głupotę i brzydotę". Emily tak się zdenerwowała, że spędziła w komórce całe trzy tygodnie.
-A ta twoja przyjaciółka... Yvonne?
-Jest na urlopie na Majorce.-warknęła ciotka.
-Możecie nas po prostu zostawić tutaj.- Zaproponował Harry. Ciotka wyglądała jakby połknęła cytrynę.
-I po powrocie znaleźć dom ruinach?!
-Nie wysadzimy, domu, naprawdę!- zapewniła Emily. Ale nikt jej nie słuchał.
-To może zabierzemy ich do zoo-powiedziała niepewnie ciotka Petunia.-i... zostawimy ich w samochodzie...
-To nowy samochód i nie pozwolę by zostali w nim sami!- Dudley zaczął udawać że płacze. Jego matka od razu do niego przylgnęła, obiecując że nic nie zepsuje jego szczęścia. Rozległ się dzwonek.
-O mój Boże, już są!-Powiedziała gorączkowo ciotka Petunia. Chwilę później, do kuchni wkroczył najlepszy przyjaciel Dudleya, Piers Polkiss wraz ze swoją matką.
Pół godziny później, nie wierząc własnemu szczęściu, Emily siedziała wciśnięta między Harre'go a Piers'a. Przed samochodem, wuj Vernon ostrzegł ich:
- Pamiętajcie-pogroził im palcem- wystarczy jeden głupi dowcip... Błąd, lub cokolwiek co mnie zdenerwuje, a nie wyjdziecie z komórki do Bożego Narodzenia. Czy zawini jeden czy drugi.- Rodzeństwo solennie obiecało że nic się nie stanie. Wuj Vernon w drodze, lubi narzekać na wiele tematów: na ludzi w pracy, na Harre'go, na radę nadzorczą, na Emily, na na bank, na Harre'go, na Emily... Jednak aktualnie uskarżał się na motocyklistów.
-A mi śnił się motocykl.- wypalił Harry- leciał w powietrzu.
-Racja! Ja też miałam kiedyś taki sen!- Emily ożywiła się. Wuj Vernon gwałtownie zahamował i zwrócił swoją purpurową twarz z wściekłością spoglądając na rodzeństwo.
-MOTOCYKLE NIE LATAJĄ!
Dudley i Piers zachichotali.
- Wiem że nie latają- zaoponował Harry-to był tylko sen.
-Dokładnie!-Poparła go dziewczyna. Wuj powrócił do drogi ciężko oddychając. Po upływie paru minut dotarli na miejsce. Przy wejściu, Dursleyowie kupili Dudleyowi i Piersowi ogromne lody czekoladowe.
Harry i Emily lizali tanie, cytrynowe lody z zadowolenie.
-Wiesz Harry, ten dzień nie jest nawet taki zły.- Powiedziała cicho. Harry uśmiechnął się do niej.
-Racja. Ale uważaj, nie oddalajmy się od Durseyów, bo inaczej wrócimy do domu z siniakami.- Emily kiwnęła głową. Od wejścia do zoo, starsi chłopcy wiecznie szturchali i szczupaki rodzeństwo. W końcu dotarli do "działu" z terarriami. Dudley i Piers pukali w prawie każdą szybę. Dudley zatrzymał się przy gigantycznym terrarium. ,,Boa Dusiciel, Brazylia" głosiła tabliczka obok. Gdy wąż się nie poruszał, Dudley odszedł zniesmaczony, a na jego miejsce wszedł Harry. Emily, która dotychczas oglądała malutkie węże, podeszła do niego.
-Co taką masz minę? Co wąż do ciebie przemówił?- Zapytała.
-Tak... Tak jakby-Emily spojrzała na niego zdziwiona.- Mrugnął do mnie i kiwną głową!
-Dobrze się czujesz Harry?
-Jak najbardziej!-Powiedział twardym głosem.- O, zobacz z nowy to robi! - Z jego gardła wydobył się cichy syk.
-DUDLEY! PANIE DURSLEY! PATRZCIE NA TEGO WĘŻA! NIE UWIERZYCIE CO ON ROBI!-Do terrarium podbiegł Dudley. Odepchnął Harre'go i Emily, którzy upadli na betonową posadzkę.
Twarz Harre'go wykrzywiła się w grymasie złości. Wszystko stało się bardzo szybko. Szyba, nagle rozpłynęła się w powietrzu, a Dudley, który miał przyciśniętą do niej twarz i ręce, wpadł do terrarium. Wąż natomiast wypęłz ze swojego dawnego miejsca zamieszkania i najprawdopodobniej powiedział coś do Harre'go. Dyrektor zoo ciągle przepraszał ciotkę Petunię. Kiedy byli przy aucie, Pierś wypalił:
-A Harry i Emily akurat z nim rozmawiali. Prawda?-I tak przez Piersa, rodzeństwo wylądowało w komórce na najdłuższą karę jaką kiedykolwiek mieli.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Witam wszystkich serdecznie! Oto pierwszy rozdział odnowionej książki! Po namyślę jednak nie będę wstawiać rodziałów, gdy napisze ich wystarczająco dużo. A tak wgl to wiem, że nie ma tu zbyt wiele z Emily. Po prostu nie miałam gdzie jej wcisnąć. (1324słowa bez notki) Mam nadzieję że się podobało!
CZYTASZ
Siostra Harrego Pottera
FanficEmily Potter. Rude włosy, ciemne oczy i skłonności do dziwnych wydarzeń. W wieku 11stu lat zostaje razem z bratem przyjęta do magicznej szkoły, do Hogwartu. Jak potoczą się jej losy? ( Uniwersum należy do J.K. Rowling.)