- O co chodzi?
-O gówno co nie chodzi.
-Ron!
Hermiona trzepła Weasley'a po głowie, a w EMily rósł co raz większy gniew. Przyszłą do dormitorium Gryffindoru, prawie została złapana, a teraz ma jeszce wysłuchiwać jak ktoś obraża?
-Dość tego! Przyszłam tutaj bez pytań o co chodzi, a wy jeszcze zwlekacie! Macie pojęcie ile ryzykuję?- Dodała już ciszej. Cała trójka gryfonów wpatrywała się w nią bez słowa. Ron, z zaciśniętymi ustami i zmarszczonym czołem, wyglądał nawet śmiesznie. W końcu Hermiona przerwałą ciszę.
-Harry... Opowiedz jej o... Nim - Jej głos zadrżał.
-O kim? O co w tym wszystkim chodzi?- Emily zażądała odpowiedzi. Harry spuścił jednak wzrok. DOpiero po chwili zaczął mówić.
-Ten stwór z lasu... To najprawdopodobniej Lord Voldemort.
-Nie... NIe możliwe...
W miarę jak Harry coraz więcej opowiadał EMily, otwierała ona swoje oczy coraz bardziej.
-Czyli mówicie, że ten cały kamień filozoficzny jest w niebezpieczeństwie? Bo Snape chce go ukraść?- Zapytała zszokowana. Zaraz jednak dopadły ją wątpliwości.- Ale dlaczego mnie o tym poinformowaliście?
- Ty też w tym uczestniczysz - Harry patrzył prosto w jej oczy - Ty też widziałaś Voldemorta.
- Rozumiem. - Emily spijrzała na zegar i podniosła się - Muszę już wracać. Jest zdecydowanie zbyt późno. Mogę liczyć tylko na to, że mnie nie złapią - Dodała ponuro.
-Och nie martw się - Harry wyciągnął coś zza pleców, dla odmiany usmiechając się szczerze. - To ci pomoże.- W jego rękach spoczywała teraz peleryna, za duża na nią o co najmniej 3 rozmiary - Peleryna Niewidka.
***
Po zakończeniu egzaminów, Emily migła wreszcie odetchnąć. Biegając z jednej sali do drugiej, pisząc minimum dwa testy na dzień - I to tylko teoretyczne - oraz wywijać różdżką niezliczoną ilość razy, można było na prawdę się zmęczyć. Plus był taki, że na egzaminach praktycznych nie była w grupie wraz z Malfoy'em. Nie wiedziała tylko, czy to dobrze dla niej, czy dla niego.
W nocy obudziła się. Leżała w łóżku przez kilka minut, przewracając się z boku na bok. W końcu, sfrustrowana wstała i narzuciła na siebie sweter. To, co zamierzała zrobić było idiotyczne. Emily wyszła z jej dormitorium, i udała się do Pokoju Wspólnego. Sprawdziła rozpiskę patroli na korytarzach. Tak jak myślała, dzisiejszej nocy, korytarz będzie pilnowała para prefektów naczelnych że Slytherinu. Usatysfakcjonowana wyszła na zewnątrz.
Nie zapalała światła na różdżce. Mimo wszystko, gadające obrazy mogły ją zdradzić. Niezauważona zawędrowała już na drugie piętro, gdy nagle usłyszała odkłos kroków, które niosły się po korytarzu. przyspieszyła, jednak coś jej nie pasowało. Dźwięk pochodził jakby... Z góry? A dodatkowo, nie była to jedna osoba. Tylko trzy! Szybko pośpieszyła na 3 piętro i usłyszała młode głosy.
- Lumos.- mruknęła. Teraz musiała mieć odrobinę światła, by zobaczyć, do jakiej sali wejdzie ta trójka. Emily nawet podejrzewała, jaka to trójka.
Przeszła już prawie cały korytarz, gdy usłyszała dziwny dźwięk, podobny do traktora. Z mocno bijącym sercem otworzyła drzwi. W klasie stał stolik, a na nim gruba świeca. Jednak na środku pokoju leżał wielki trzygłowy pies, który w dodatku zaczął się budzić. Tuż obok jego wielgachnej łapy mieściła się klapa. Otwarta klapa.
- Nox.- Szepnęła, ale jej głos był nienaturalnie wysoki. Emily zaczeła się powoli skradać do klapy. Dlaczego? Tak podpowiadała jej intuicja. Pies czegoś pilnuje. I to coś musi być bardzo ważne. Tak ważne, jak na przykład kamień filozoficzny.
Dziewczyna była już w połowie drogi do klapy. I wtedy, pies otworzył oczy. Warknał wściekle, kłapiąc zębami. Emily rzuciła się biegiem do otworu. W ostatnich chwili zdążyła uskoczyć na bok, unikając zgniecenia przez łapę psa. Nie zastanawiając się dłużej, skoczyła w dół.
Spadła w coś miękkiego. Odetchnęła z ulgą, chcąc się wydostać. Zaraz poczuła jednak, że coś opłata się wokół jej szyi. Przerażona, zaczeła sie szamotać. Póki jeszcze mogła mówić wypowiedziała zaklęcie:
-Lumos... Lumos Maxima! - Emily chciała chociaż zobaczyć, co ja zabije. Ku jej zaskoczeniu jednak, nacisk na szyję zelżał, a ona delikatnie ześlizgnęła się na ziemię. Bojąc się, że "to coś" znowu zaatakuje, pobiegła dalej, do drzwi, które mieściły się parę metrów dalej.
Kolejna komnata była ogromna i wszędzie latały jakież ptaki. Po przyjrzeniu się, Emily stwierdziła że to są klucze ze skrzydłami!
- Czyli mam złapać pasujący klucz?
Mówiła do siebie. Najpierw jednak, postanowiła przyjrzeć się zamkowi. Nagle, coś chrupnełą pod jej nogą. Odsuneła się, a na ziemi leżał złoty klucz z połamanymi skrzydłami. Dziewczyna podniosła go delikatnie.
- Biedny... - powiedziała - Ale skoro masz skrzydła złamane, to znaczy, że już zostałes złapany. Czyli to ty otwierasz te drzwi.
Pewna siebie włożyła klucz do zamka i otworzyła je.
Pył, który się tam unosił, gryzł ja w nos i w gardło. Zamrugała i dostrzegła dwie postacie ; jedną leżała na ziemi, a druga się nad nią pochylała.
- Hermiona! Ron! - Szybko do nich podbiegła. - Hermiono, co się stało? Dlaczego tu jesteście?
- Kamień filozoficzny, to o niego chodzi! Snape chce go ukraść i dać Sama-Wiesz-Komu. Harry poszedł już dalej, ale eliksiru starczyło tylko dla niego i... I... - Hermiona wyrzuciła wszystko na jednym wydechu, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Ron został zabity w wielkich szachach...
- Przeżyje? - zapytała Emily - I o jakim eliksirze mówiłaś?
- O tym - Granger wyciagneła z kieszeni maleńką buteleczkę, w której był jakiś płyn. Było tam pół małego łyka, jak nie mniej. - Idź dalej, w kolejnej komnacie jest troll, ale martwy, bo ktoś go już zabił, a w następnej były własnie te eliksiry. Płonie tam ogień i żeby przez niego przejść, musisz właśnie to wypić - powiedziała, wskazując na fiolkę - A o Ron'a się nie martw, oddycha. - Dokonczyła, krzywo się uśmiechając.
Emily pokiwała głową i zerwała się, by sprintem dostać się do kolejnej komnaty. Rzeczywiście, leżał tam troll, jednak Emily tylko na niego zerknęła. Dopadła kolejnych drzwi i zdyszana wpadła do środka. Tuż przy ścianie stał stół, na nim leżała kartka i kilka buteleczek i fiołek. Dziewczyna szybko rzuciła wzrokiem, po czym gwałtownie wyciagneła fiolkę od Hermiony i wypiła jej zawartość.
Po jej prawej stronie paliły się ogromne, czarne płomienie, przez które nie było nic widać. Rozciągały się one na całą długość sali. Emily wzięła głęboki wdech i weszła w nie.
Przez moment nic nie widziała. A potem zobaczyła ogromną komnatę, a dokładnie na jej środku stało lustro. W jego pobliżu stały dwie osoby.
- Harry...! - Krzykneła. Zaraz się jednak zatrzymała.- I profesor Quirel?-_-_-_-
R
ozdział napisany. Mam nadzieję, że się podoba. Nie pogardzę również komentarzami i gwiazdkami... Chciałaabym poznać waszą opinię, która często może być przydatna.
Bayo
P.S
Rozdział niesprawdzony, bo mi się nie chciało. Jeśli są jakiś literówki, to napiszcie.
CZYTASZ
Siostra Harrego Pottera
أدب الهواةEmily Potter. Rude włosy, ciemne oczy i skłonności do dziwnych wydarzeń. W wieku 11stu lat zostaje razem z bratem przyjęta do magicznej szkoły, do Hogwartu. Jak potoczą się jej losy? ( Uniwersum należy do J.K. Rowling.)