Musisz zniknąć. Musisz zniknąć. Musisz zniknąć.
Słowa jak echem odbijały się w mojej głowie, na dobre się tam zadamawiając. Uniewinnienie Payne'a to miał być SPACER PO PARKU a nie WALKA O ŻYCIE.
Od minionego nieszczęsnego wieczoru upłynęło kilka dni. Wraz z Zaynem i Liamem opuściłam kochany Londyn by zatrzymać się w drewnianym domku (należącym do kuzyna Johny'ego) w lesie, niedaleko wyjazdu z miasta.
Strażnik kazał mi się dobrze ukryć, a sam obiecał mi, że znajdzie osobę odpowiedzialną za wybuch domu. Christmas również został poinformowany o zaistniałej sytuacji. Poradziliśmy mu wzmorzyć czujność i mieć oczy szeroko otwarte, bo teraz każdy najmniejszy szczegół mógł mieć ogromne znaczenie.
- Chcę mieć spokój. - poinformowałam dwójkę towarzyszy, gdy weszliśmy do środka drewnianego budynku. Od tamtego czasu codziennie roztrząsałam przeszłość w poszukiwaniu odpowiedzi. Siedziałam w rogu łóżka patrząc tępo w amatorski obraz ukazujący dwa rywalizujące ze sobą zwierzęcia. Lew o bujnej jasnej grzywie trzymał swoją ciężką łapę na powalonej antylopie, wyszarpując z jej poranionej szyi kawałki krwistego mięsa. Niby obraz gówniany, ale można z niego wyciągnąć istotny wniosek: silniejszy wygrywa.
Na myśl od razu przyszedł mi Duch, który zawsze był krok przede mną.
Sięgnęłam do szafki nocnej. Na jej blacie stała taca ze śniadaniem przygotowanym przez Liama, którego nawet nie ruszyłam. Wzięłam do ręki mojego leżącego obok białego smartphone'a i pierwszy raz od kilku dni go włączyłam. Na wyświetlaczu wyświetlił się napis:
38 nieodebranych połączeń
19 nowych wiadomościPo przejrzeniu historii połączeń na usta wkradł mi się blady uśmiech. James jednak próbował się ze mną połączyć.
Przeleciałam wzrokiem po nadawcach sms'ów i odczytałam te od najważniejszych osób:
✉ Lee Christmas
Powiedziałem Adamsowi, że prosisz o urlop. W moim przekonaniu to najlepsze rozwiązanie, bo nie zostaniesz zwolniona i dojdziesz do siebie. Ale jeśli myślisz inaczej... Cóż, nie obchodzi mnie to, July x✉ Johny
Wiesz, że ne pozwolę cię skrzywdzić, Julianne? Na własną rękę prowadzę dochodzenie w sprawie tego wybuchu. Wierz mi, że nie spocznę dopóki nie wsadzę tego gnoja za kratki xx
PS. Spotkałem Ashforda. Mam nadzieję, że nie będziesz mieć mi tego za złe, ale myślę, że po naszym spotkaniu ma złamany nos. Ups ;)✉ Ava Sun (psycholog)
Cześć Julianne. Piszę do ciebie, by poinformować o polepszeniu stanu Mii. Nadal jest załamana, a na dodatek ostatnio przyszła do mojego gabinetu cała zapłakana (nie powiedziała mi o co chodzi), ale bardzo powoli oswaja się z nową sytuacją. Pamiętaj, zawsze służę pomocą.✉ Steven Stone
My słyszeć o twoja sytuacja. Wszystko OK? My się martwić. Haley pozdrawia. Sue tęskni. Steve całuje. :)Mimowolnie uśmiechnęłam się przeczytawszy te kilka zdań. Jak zawsze niepozbawiony czarnego humoru Christmas, troskliwy Blake, poczciwa Ava, kochany Egipcjanin Steve - (jeszcze) mąż Haley i malutka słodka Sue Stone, ich córeczka. Okazali mi tyle troski i wsparcia. Jak tu ich nie kochać?
I nagle przypomniałam sobie niezwykle ważną rzecz.
Zbiegłam po drewnianych schodach i wbiegłam do niewielkiego salonu, a mężczyźni spojrzeli na mnie zdezorientowani.
- No proszę, nasza Julianne powróciła do ży...
- Zamknij się, Malik. - uciszyłam Mulata i przeniosłam wzrok na Liama, który siedział na lekko zniszczonej sofie z ciemnym obiciem, a w ręku trzymał jakąś książkę. - Ty - wycelowałam w niego palec i przymrużyłam lekko oczy. Szatyn spojrzał na mnie zdezorientowany. - Powiedz mi wszystko o waszym spotkaniu.
- Jakim spotkaniu? - Liam zamknął książkę, nie zaznaczając nawet strony, na której skończył. Usiadłam obok niego i wlepiłam w jego osobę swoje błękitne oczy.
- Gdy cię zamkneli w celi. Ona u ciebie była. Czego chciała?
- Kto?
- Haley! Haley Stone. Brunetka o ciemnych oczach. Odwiedziła cię. Co od ciebie chciała?! - niemal krzyczałam.
- Ach, ona. Słuchaj, nie chcę o tym rozmawiać. - usłyszałam. Myślałam, że mnie zaraz piorun pierdolnie. Czy on nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji?! W jego przypadku wszystko miało znaczenie!
- Czujecie to? - odezwał się poważnie Malik wciągając nosem powietrze. Wystraszyłam się. Znowu się coś pali? - Ten dziwny odór śmierci... Uważaj na słowa, Payne. Zaraz możesz być martwy. - Zayn zaśmiał się gardłowo i wyszedł z drewnianego domu, a ja zacisnęłam mocno dłonie w pięści. Durna bezmózga istota.
- Payne, musisz mi powiedzieć. To bardzo ważne. - próbowałam mówić spokojnie i przekonująco.
- To co mówiła jest chore i na pewno nie związane ze sprawą. - odparł podirytowany i skierował się na schody. Potruchtałam za nim.
- Nawet nie wiesz jak możesz się mylić! Nawet najmniejszy szczegół może mieć znaczenie! - nie ustępowałam. Mężczyzna zatrzymał się w przejściu do jego pokoju.
- Przestań. - ostrzegł mnie. Założyłam ręce na piersi przyjmując bojową minę.
- Zmuś mnie.
- Jak chcesz. - powiedział, a potem wpił się mocno w moje usta
~*~
Radosnych Świąt Wielkanocnych :))
CZYTASZ
Imposture • Payne
FanfictionW jednej chwili po sali przeszedł cichy pomruk, a w następnej wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Nadszedł czas na wyrok sędziny. Audrey Castile rozejrzała się po niewielkim pomieszczeniu, a spojrzenie jej fiołkowych oczów zatrzymało się na oskarżonym. L...