11. Finally we have a tip!

109 6 0
                                    

Całowałam go z równą pasją z jaką on całował mnie. Powiedziałam sobie, że robię to po to by wydobyć z niego kilka interesujących mnie faktów, bo tak właśnie było, prawda?

Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy gdy musieliśmy zaczerpnąć oddech. Opadł na poduszkę obok i objął mnie swoim ramieniem, podczas gdy ja układałam głowę na jego prawej piersi, a moja ręka zaczęła delikatnie muskać skórę jego policzka.

- Powtórzmy to kiedyś. - odezwał się cicho Liam i zachichotał. I to był na prawdę przyjemny dźwięk. Uśmiechnęłam się lekko. Mężczyzna co chwilę skradał mi niewinne pocałunki i pierwszy raz od kilku dni czułam radość.

- Liam? - powiedziałam nadając mojemu głosowi odpowiednią intonację.

- Hmm? - podparłam się na łokciu i spojrzałam w czekoladowe wesołe oczy mojego towarzysza.

- Co cię łączy z Haley? - Payne się spiął. No tak. Balansowałam na krawędzi. Naruszałam przecież granice jego prywatności. Szatyn patrzył na mnie pytająco, po chwili jednak coś chyba sobie uświadomił bo nieznacznie posmutniał.

- Nie odpuścisz, prawda? - spytał. Odpowiedziałam przecząco. - Ok. Nie będę owijał w bawełnę. Twoja szwagierka jest chora umysłowo.

- Nie jest moją szwagierką. - wtrąciłam szeptem.

- Narzuca mi się. Proponuje jakieś niestworzone rzeczy. Groziła moim koleżankom, że je pozabija jak się do mnie zbliżą! - Liam zaczął podnosić głos.

- Przykr...

- Jest tak samo popieprzona jak ten twój mężulek! - krzyknął i wstał. - To chciałaś wiedzieć?! Co zrobisz następnym razem żeby dopiąć swego, wskoczysz mi do łóżka?!

Mój umysł dopiero po chwili przetworzył słowa jakie wypowiedział. Zabolało. Poczułam się jak najgorsza dziwka. Tak, może i nie byłam fair, ale robiłam to by mu pomóc.

Wygramoliłam się z łóżka i nie patrząc na niego opuściłam pokój zajmowany przez Payne'a. Weszłam do mojego tymczasowego lokum, przekręciłam klucz w drzwiach, a potem padłam na duże łóżko i pod wpływem tak wielu negatywnych emocji rozpłakałam się jak mała dziewczynka.

M i a
Pakowałam ostatnie rzeczy córki do czarnego worka. W moim sercu nadal królował ból, a w oczach łzy. Wiedziałam, że kiedyś to się skończy, ale rana była jeszcze zbyt świeża by myśleć optymistycznie.

Zostałam całkiem sama. Najpierw straciłam mężczyznę, z którym planowałam żyć do późnej starości. Później nie potrafiłam uchronić Jade. Gdybym tylko nie pozwoliła jej spotkać się z tym chłopcem...

Przypomniałam sobie ostatnie wydarzenia, gdy dowiedziałam się, że ten morderca żyje sobie gdzieś na wolności. Ogarnęła mnie nienaturalna wściekłość i chęć niesienia sprawiedliwości. Kara przecież powinna być adekwatna do popełnionego przestępstwa. Odebrał życie więc niech zapłaci tym samym.

Później przed oczami stanął mi obraz z sądu, gdy spojrzałam w twarz mężczyzny, który zawrócił w głowie mojej córce. I widziałam smutek. Smutek, cienie pod oczami i rezygnację. A potem spojrzał na moją blond byłą przyjaciółkę oczami pełnymi nadziei. To Julianne była jego nadzieją.

Pokręciłam głową by odgonić od siebie niechciane wspomnienia, które zadały mi tyle bólu.

I uświadomiłam sobie, że mogę przecież dowiedzieć się coś więcej o tym człowieku. Jade pisała pamiętnik! Napewno coś o nim wspomniała!, krzyczał głosik w mojej głowie. Wysypałam z worka wszystkie jej rzeczy i szukałam wzrokiem zeszyt w brązowej zamszowej oprawie. Zajęło mi to dobre 20 minut, a zeszytu nigdzie nie było. Trzy godziny później, gdy przeszukałam cały dom doszłam do jednego wniosku.

Zeszyt został skradziony.

L e e
Po skończeniu przygotowania potrzebnych dokumentów dla klientki, która miała zjawić się w moim gabinecie za godzinę postanowiłem, że potrzebuję dodatkowej energii w postaci kofeiny.

Wyszedłem z eleganckiego gabinetu i przechodząc przez długi korytarz kierowałem się w stronę windy, witając po drodze pracowników kancelarii. Zatrzymałem się przed biurem Roberta Adamsa, gdy do moich uszów dobiegły mnie nerwowo wypowiadane słowa. Przysunąłem się bliżej, lecz tak by nadal zostać niezauważonym i zacząłem nasłuchiwać

- Nie możesz do tego dopuścić, Robercie. Od początku wiedziałam, że będą z nią same kłopoty! - usłyszałem zniesmaczony kobiecy głos.

- Naturalnie, ma pani rację, ale...

- Nie ma żadnego "ale", Adams. Niweczy moje plany. Podważa mój wyrok. Musisz ją zwolnić!

- Z całym szacunkiem, ale Julianne Hathaway jest jedną z najbardziej...

- ...bunotniczych i nieposłusznych pracowników jakich świat widział! - dokończyła kobieta. Więc rozmawiali o July. Co jest grane?

- Zapewniam, że nie, pani Castile.

Aha! Więc to Audrey Cud Świata Której Nikt Nie Ma Prawa Się Sprzeciwić Castile.

- Zrób coś z nią. Jeśli odkryje, że to nie...

Odskoczyłem jak oparzony, gdy czyjaś dłoń spoczęła na moim ramieniu. Odwróciłem się w stronę owej osoby i ujrzałem śliczną twarzyczkę mojej koleżanki z pracy, która zaśmiała się z mojej reakcji.

- Przyłapałam cię na gorącym uczynku, Lee? - usłyszałem ciepły głos czarnowłosej kobiety.

- To zależy co rozumiesz przez słowa "gorący uczynek", Paulette. - uśmiechnąłem się szeroko widząc, że jej policzki pokrywa róż, a potem ruszyliśmy w kierunku windy.

Paulette Johnes była osobą, która odciągała mnie od szarej monotomii i nadawała wszystkiemu trochę koloru. Dzięki niej oderwałem się na chwilę od męczącej mnie sytuacji i sprawiła, że na mojej twarzy pojawił się prawdziwy uśmiech.

Rozmawialiśmy przez piękne 5 minut, w ciągu których poprosiła mnie, abym towarzyszył jej na ślubie jej siostry, a ja cały w skowronkach zgodziłem się niemal natychmiast (oczywiście nie okazałem jak wielką sprawiła mi przyjemność). I do końca dnia szczerzyłem się jak głupi, nie myśląc już o niczym innym niż o naszym wspólnym wyjściu.

~*~
Heeej!
Przepraszam za zwłokę, ale miałam masę nauki, czasem brak chęci.
Co to się porobiło? :D

Imposture • PayneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz