Część siódma

1K 40 1
                                    

– Myślisz, że można za kimś tęsknić, zanim jeszcze odejdzie? - Hermiona mruknęła, śledząc bliznę, która rozciągała się na jego klatce piersiowej. - To jest absurd. - Jej nos zmarszczył się, gdy się śmiał, odpoczywając na jej kanapie. - Trzy dni to strasznie długo; Może będę musiała zdobyć międzynarodowy świstoklik, żebyś mnie przeleciał.

Draco zakrztusił się swoim śmiechem i potarł kręgi na jej plecach.

- Będzie dobrze. - Jego głos był niski przy jej uchu. - Wspólna kolacja prawdopodobnie pomogła, a ja będę pisać. - Uniósł jej twarz, żeby ją pocałować.

- Ach tak, listy. Jeśli już, to będę chciała jeszcze szybciej pędzić do Niemiec z twoimi obrzydliwymi słowami. - Oczy Hermiony zwęziły się, kiedy zachichotał, i uderzyła go w klatkę piersiową. - Czy masz pojęcie, jak powstała ta więź?

Draco wzruszył ramionami.

- Mam pomysł, kto mógł to spowodować, tak. - Pociągnął ją na swoje kolana, przesuwając ją okrakiem w pasie. Mimo że wróciła do pracy, zaprosiła go ponownie i musiał powiedzieć, że wolał ją w samych majtkach i jednej ze swoich koszul. – Nie martw się, Granger. Nie rozmawiałem o tym z nią, ale będziesz pierwszą osobą, której powiem, kiedy będę mieć pewność.

Postukała go w nos, co było naprawdę komiczne, biorąc pod uwagę, że miesiąc temu by go uderzyła.

– Albo możesz mi teraz powiedzieć – przekręciła biodrami, unosząc brew na jego jęk. - Wolę tę opcję.

- Czy ty? - Zapytał, przesuwając ręce w górę. - Czy próbujesz mnie zmusić swoimi kobiecymi sztuczkami?

Parsknęła, upadając do przodu, by stłumić śmiech jego ramieniem.

- Kobiece sztuczki? - Udało jej się między westchnięciami. – To sprawiedliwe, ale nie rozumiem, dlaczego... - Hermiona zacisnęła usta na jego szyi, delikatnie skubiąc skórę.

- Chciałbym zabrać cię na kolację, zanim znów cię zerżnę – mruknął, chwytając ją za biodra, żeby nie ocierała się o niego ponownie. - Ale testujesz moją samokontrolę.

- Wyraźnie nie wystarczająco.

- Ty wiedźmo.

- Jak spostrzegawczy - jęknęła Hermiona, gdy jego palce przesunęły się po jej łechtaczce przez majtki.

~OO~

Jego podejrzenie było słuszne, nie żeby był zdziwiony, i zdał sobie z tego sprawę, gdy znalazł matkę opartą nonszalancko o blat kuchenny z kieliszkiem wina w dłoni.

- Mogę sobie tylko wyobrazić, gdzie byłeś. Jak się miewa panna Granger? Nie widziałam jej od...

– Mamo – chwycił się za grzbiet nosa, ale nie mógł też ukryć uśmiechu na twarzy. - Nawet nie wiem, jak sobie z tym poradziłaś.

Popijała cicho ze swojego kieliszka.

- Co z nią?

- Kurwa idealnie, jeśli naprawdę chcesz wiedzieć. Nie mogłaby mnie irytować, nawet gdyby próbowała, a ja zagroziłem, że zamorduję Ronalda Weasleya dzisiaj w Ministerstwie. - Rozpiął krawat, który był przekrzywiony przez obsesję Hermiony na jego punkcie – przynajmniej wtedy, gdy go nosił. - Jak to się stało?"

Powolny uśmiech uniósł jej usta i postawiła prawie pustą szklankę na blacie.

- To stare zaklęcie. Znalazłam je w gabinecie Lucjusza. Wspomniał mi o tym po twoim urodzeniu i przed skazaniem go na Azkaban. Jednak nie sprawiłam, że wasza dwójka się związała. To był los.

Nieoficjalny Pamiętnik OmegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz