wahanie : (rzeczownik) - stan wątpliwości, niepewności.
________________________________________
stał przy ścianie kiedy nalewałam uchlanemu w cztery dupy mężczyźnie kolejnego drinka.
- nie uważa pan, że już wystarczy? - zapytałam
- zostawił cię ktoś kiedyś - bardziej strwierdził niż zapytał, na co kiwnęłąm głową - czujesz się jak niechaciane gówno - zaśmiał się histerycznie - a najlepsze jest to, że właśnie tym jestem.
- jak na kogoś z takim stężeniem alkocholu we krwi, mówi pan całkiem logicznie - mimowolnie spojrzałam w stronę tej głupiej ściany - na górze są pokoje - wyjęłam z pod baru klucz - prosze się położyć. kolejny drink nic panu nie da.
nie jest tak, że jestem psychoterapeutą, ale jesteśmy w barze, grubo po 2 w nocy, facet zalany w trupa, może tutaj (a) zalewać smutki (b) szukać kogoś na noc, co prawda ten raczej wybrał wersję a.
od kilku godzin obserwowałam go, opierał plecy o ścianę z butelką danielsa w ręku. jego kręcone włosy w kompletnym nieładzie opadadające na czoło, biała koszulka i czarne, znoszone jeansy. mimo całej tej aury 'jestem złym chłopcem" wzrok miał pusty, wyraźnie czegoś szukający. skłamałabym mówiąc, że nie był atrakcyjny. oh, był cholernie gorący.
moja zmiania miała kończyć się za godzinę, potem carl, właściciel przejmował bar i resztę klienteli, której nie chciało wracać się do domu, w totalnym przeciwieństwie do mnie.
-ava, zbieraj się, mozęsz wyjść dzisaj wcześniej - rzucił carl, czasem jest strasznym zrzędą, ale dba o swoich pracowników (głównie o mnie, ale who cares anyway). od kąd rozstał się z kylie jest troche no cóż, dziwny.
-dzięki carl, pamiętaj, jakby coś, dzwoń. - powiedziałam przestrzegając go, to mój szef, ale i przjaciel, nie uśmiecha mi się stracić ani jednego, ani drugiego.
po uprzednim starciu lady wszłam na zaplecze po swoje rzeczy. wzięłam torebkę i płaszcz, zamknęłam swoją szafkę i wyszłam tylnym wyjściem. szukałam kluczyków i dolipranu, głowa pękała mi od głośnej muzyki i kiepskiego towarzstwa.
londyn nocą jest piękny, co prawda, trzeba wiedzieć, gdzie się znaleźć, żeby poczuć ten urok, ale to tylko szczegół. większość uliczek oświetlona jest lampami, które dają to dziwne żółto- poarańczowe światło, przez co wszystko wygląda groźniej niż jest w rzeczywistości, wydaje się bardziej surowe, niebezpieczne.
szybko przeszłam na parking dla pracowników i otworzyłam swoje auto, już miałam wsiadać, kiedy ktoś mnie zawołał. odwróciłam się szybko dość przestraszona, bo kto mógłby mnie wołać o godzinie 2:47?
-hej - powiedział chłopak "ze ściany" musiałam go jakoś nazwać, a nie znając jego imienia mogłam powiedzieć to, albo "zakraplacz majtek".
- um, hej?
- nie chciałabyś wpaść na drinka? - na mojej zmianie widziałam go z danielsem w ręce, ale on zachowuje się jakby to był soczek jabłkowy, nie alkohol z 40% zawartością spirytusu.
- o trzeciej w nocy? - zapytałam - nie sądzisz, że jest troche za późno ? potrząsnął przecząco głową, włosy ułożyły się w jeszcze większy nieład, przez co wyglądał uroczo.
- na to chyba nigdy nie jest za późno - odpowiedział i spojrzał w dół. westchnęłam i zamknęłam samochód, to tylko jeden drink.
- gdzie proponujesz?
- 21, mają najlepsze malibu - stwierdził beznamiętnie.
nie odezwałam się więcej, co to, za dziwny, piękny facet pijący malibu i będący zadziwiająco trzeźwy po danielsie? szliśmy może 10 minut w całkowitej ciszy.
- nie boisz się - zapytał na co odwróciłam głowę w jego stronę - jest trzecia w nocy a ty idziesz z nieznajomym do klubu.
- a powinnam?
zawachał się.
-powinnaś, avalon.

CZYTASZ
serial killer [healy]
Fanfiction-jesteś taka naiwna, kochanie. historia, w której niewinna dziewczyna odnajduje siebie w pobliżu seryjnego mordercy, jaki to będzie pech jeśli się w nim zakocha, prawda?