three - posession

287 23 14
                                    

posiadanie : (przymiotnik) akt lub fakt posiadania 

______________________________

ava

- co sprawia, że powinnam się bać tajemniczy nieznajomy, który dziwnym przypadkiem zna moje imię? - nie byłam przestrasznona, pracuję w barze, tutaj praktycznie każdy może znać twoje imię, nie ważne jak bardzo starasz się go strzec. 

- fakt, że co tydzień ginie jedna kobieta? to miasto jest niebezpieczne, moja mała dziewczynko. 

- to zabrzmiało psychicznie. 

- uważasz, że to zbieg okoliczności? - zapytał i chyba się roześmiał, nie zwracałam uwagi na szczegóły, było późno. a to był twój największy błąd. 

- możemy skończyć ten temat? to nie nasz biznes, po prostu zaproś mnie na tego cholernego drinka i chodźmy z tąd. - nie jestem pewna, czy to miało zabrzmieć jak 'jestem suką, powinieneś się zamknąć' czy 'daj mi swoją kurtkę' 

jednak fakt, że rozmawiał o tych wszystkich zabitych ciut mnie przerażał. żyjemy w londynie, każde z nas coś wie,  a im mniej wiesz, tym mniej masz do ukrycia prawda? wydał mi się inteligentny, strasznie nostalgiczny, jakby żal kapał z niego, możliwe, że miał trudną przeszłość, istnieje też opcja, że to co miało nadejść, było bardziej przerażające niż to, co było. 

- ava? - jego głos wybudził mnie z transu. 

- hm? - zapytałam - nie znam jeszcze twojego imienia, a ty moje mówisz już drugi raz. 

- matty - wyciągnął do mnie rękę - matty healy. 

- to skrót od 'matthew' ? - skinął głową, mój dwu letni kuzyn się tak nazywał, tylko, że chłopak idący ze mną ramie w ramię nie wymiotował kaszką, nawet więcej, maiał w sobie urok, którego nawet małe dzieci nie posiadają. ale mimo wszystko emanował czymś, ciemną aurą, która dawała mi o sobie znać z każdym postawionym krokiem. ten człowiek skrywał coś wielkiego, a ja właśnie teraz postanowiłam dowiedzieć się co. 

droga do 21 trochę się ciągnęła, cisza była ogłuszająca a nocne światła dzisiaj przerażały mnie jak nigdy.  matty szedł ciut szybciej, może pół kroku, a mi w tamtym momencie nie wydało się to dziwne. już dwie ulice przed klubem słychać było ludzi, którzy wracali do domów (powinnam powiedzieć, czołgali się) , głośna muzyka była jedynym dźwiękiem na tle spokojnej nocy, w środku było coraz mniej osób. 

- co dla ciebie? - zapytał kiedy znaleźliśmy stolik? 

- yhh... wódkę z sokiem malinowym. - uśmiechnęłam się zarzenowana, dziewczęta na parapetówkach piją takie rzeczy, nie barmanka.  zaczęłam powoli grzebać w torebce, szukając zapalniczki i papierosów, zamiast tego, tylko przecięłam się na środku nagdarstka jednym z ostrych krawędzi klucza. 

- kurwa - syknęłam, akurat kiedy się zjawił. mogę stwierdzić, że był małomówny. 

- coś się stało? zapytał i spojrzał mi w oczy a następnie w kierunku, w którym patrzyłam ja i uniusł mój nagdarstek na wysokość swoich ust. dostałam gęsiej skórki, kiedy jego wargi dotknęły krwawiącego miejsca, zostawiając na nim delikatny pocałunek. jego usta poplamione były moją krwią. 

coś czego pożądasz, może być tym co posiadasz. 

______________________

hi there! 

happy birthday to ................ MATTY! 

boże to już 26 lat, a ty nadal wyglądasz jak 15 latek chiuauo ty moja haha. 

miłego dnia kotki x 

all my love, 

p.s rozdziału nie było by, gdyby nie męczyła mnie jo, kocham cię, pamiętaj x 

serial killer [healy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz