11. Szczera prawda

722 30 17
                                    

Wpatruję się w szare tęczówki chłopaka, które z każdą sekundą staja się coraz ciemniejsze. W jego oczach widać coś w stylu niezrozumienia, które dosłownie kilka sekund później zmienia się w złość. Widzę jak jego szczęka zaciska się, przez co jest jeszcze bardziej zarysowana, jego pięści również się zaciskają. Gwałtownie odwraca się w stronę siedzącego przy biurku, jak się okazało, jego ojca.

-Co ona tu, do kurwy, robi?- Moje ciało przechodzi dreszcz słysząc jego głos. Takiego tonu jeszcze u niego nie słyszałam.

-Ciebie też miło widzieć synu. Trzymam się dobrze, dzięki, że pytasz.- Odpowiada mu ironicznie.

-Nie jestem w nastroju na żarty, po co ci ona?

-Widzisz Theo, są sprawy, o których nawet nie masz pojęcia.- Zaczyna obracać długopis w ręku.- Ojciec Valentiny był nam coś winny, właściwie nigdy nie spłacił długu.

-Jakiego niby długu? Mój ojciec nigdy się nie mieszał w jakieś brudne sprawy.- Sama nie wiem czemu się odzywam, ale jakoś tak wyszło.

-A powiedział ci prawdziwy powód swojej wyprowadzki?- Gdy zamiast odpowiedzi otrzymuje ciszę, na jego usta wpływa przerażający uśmiech.- Oczywiście, że nie. Wolał powiedzieć, że nie układa mu się z Margaret. Jakże kreatywne kłamstwo. Cóż, twój ojciec tuż przed swoją wyprowadzką zadłużył się u nas na dobre kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Kiedy grzecznie zaczęliśmy prosić o spłatę długu, wolał uciec do tego swojego Miami. Nie przewidział jednak, że mam ludzi porozstawianych w każdym zakamarku Stanów Zjednoczonych. Moi ludzie znaleźli go i żądali pieniędzy. Biedaczek nie wytrzymał i rzucił się pod samochód. Jak mówi nasze święte prawo, dług przechodzi na ciebie, słoneczko.- Z tymi słowami odwraca się w moją stronę.

-To prawo nie jest święte, tylko popierdolone. Ona nie będzie spłacać żadnego długu.- Odwracam głowę do Theo.

-A twoja koleżanka to nie ma języka, że musisz za nią odpowiadać?- Słyszę, że ojciec Theo wstał. Mężczyzna opiera się o biurko, a ja czuję jego ciężki wzrok na sobie.

-Ja... Nie będę spłacać długu mojego ojca.- Mówię hardo unosząc głowę i patrząc w szare tęczówki Hadesa.

-Taką odpowiedź chciałem uzyskać.- Uśmiecha się w moją stronę, a ja marszczę brwi.

Co kurwa?

-To na cholerę ta szopka z porwaniem?- Wtrąca się Theo.

-Widzisz synu, ja nic nie chcę od twojej pani.

-To czemu...- zaczynam jednak Michael przerywa mi.

-Powiedziałem, że ja nic nie chcę.- Daje nacisk na trzecie słowo.- Otóż, twój ojciec Valentino zadłużył się w jednej z części naszej mafii. Chodzi mi o część w stanie Luizjana.

-Ale czemu akurat tam?- Pytam, ponieważ to co się dzieje jest co najmniej pojebane.

-Anthony nie zdradził dlaczego właśnie stamtąd chciał pobrać pieniądze.

-I co do tego ma to, że pobrał kasę z Luizjany?- Wtrąca się Theo.

-Widzisz synu, gdybyś chociaż trochę interesował się sprawami mafii, wiedziałbyś, że całe Stany Zjednoczone są za duże, abym mógł mieć pod kontrolą wszystko, co dzieje się w każdym mieście.- Widząc niezrozumienie wypisane na naszych twarzach wzdycha i kontynuuje.- Moi najbliżsi przyjaciele mają pod kontrolą dane miasto. Po prostu nasza mafia dzieli się na kilka mniejszych mafii, które mają swojego szefa, jednak szefowie każdej mniejszej mafii są podporządkowani mnie i to właśnie w Houston jest główna siedziba, gdzie co jakiś czas spotykamy się, aby omówić sytuację w danym mieście.

Dirty GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz