Pov. PeterPrzystanąłem i rozejrzałem się. Nie widziałem jeszcze tego miejsca. W zasadzie, pan Stark o dziwo nie zabrał mnie na zwiedzanie wieży i nie widziałem większości miejsc, więc teraz, od ponad godziny krążyłem po sieci korytarzy i schodów, szukając windy, która byłaby dla mnie wybawieniem. Próbowałem skorzystać z pomocy Jarvisa, ale niestety bezowocnie, bo jego tłumaczenia tylko bardziej mnie zakręciły.
Wąski korytarzyk, do którego trafiłem, skręcał w prawo i prowadził w nieznanym mi kierunku.
Przez ostatnie kilka dni, pan Stark był... inny. Trochę inny. Zachowywał się tak, jakby... no cóż, nie polubił mnie, ale nie emanował taką niechęcią. Jego spojrzenia, zamiast tych przepełnionych pogardą, stały się obojętne. Choć kilka razy zniknął wieczorem, a później pojawiał się z wieży z różnymi kobietami, naprawdę zaczynał godzić się z tym, że tu jestem. Przez ostatni tydzień tylko raz usłyszałem, że mam zmiatać do pokoju. I, no cóż, to była duża zmiana. Może to przez to, co wtedy zrobiłem? Uznał, że warto dać mi szansę? Albo po prostu przyzwyczaił się do mnie? Stwierdził, że skoro razem mieszkamy to wygodniej będzie, jeśli nie będziemy się nienawidzić?
-Panie Stark?!- zawołałem, wychodząc zza zakrętu. Może i nie byłem z nim blisko, a on z pewnością nie będzie zachwycony tym, że zawracam mu głowę, ale robiło się późno, a ja nie wiedziałem jak wrócić na piętro mieszkalne. Moim oczom ukazał się korytarz z jednymi drzwiami na końcu. Był dość... ciemny. Przekrzywiłem lekko głowę. Kompletnie nie wiedziałem, gdzie jestem. I co gorsza, nie wiedziałem skąd przyszedłem. Zgubiłem swój pokój i... i ten malutki fragment ogromnego budynku, który znałem. Naprawdę musiałem poprosić pana Starka, żeby poświęcił mi choć kwadrans i wyjaśnił, jak należy poruszać się po wieży.
Zignorowałem cichutki głosik podpowiadający, że powinienem się cofnąć i szybko pokonałem korytarz. Widziałem przez drzwi, że w pomieszczeniu było jasno. Może znajdę tam pana Starka, który nakrzyczy na mnie za przeszkadzanie mu, ale przynajmniej odeśle mnie do swojego pokoju? A ja będę mógł wyjaśnić mu, że kompletnie nie mam pojęcia jak tam trafić? Prawdopodobnie będę zmuszony wysłuchać jego drwin i złośliwości, ale jeśli to miała być cena za możliwość położenia się do łóżka, byłem gotowy ją zapłacić. Zawahałem się lekko, jednak szybko potrząsnąłem głową i otworzyłem drzwi. Otworzyłem szeroko oczy. To było... niesamowite. Zbroje pod ścianą, w gablotach z kuloodpornego szkła. Nowoczesna technologia, o której wcześniej mogłem tylko pomarzyć. Te sprzęty... te projekty na ścianach... to było absolutnie... cudowne. Rozejrzałem się z zachwytem w oczach.
-Wow...- szepnąłem cicho. Już chciałem postawić pierwszy krok, ale wtedy przypomniałem sobie słowa milionera.
Absolutny zakaz wstępu do warsztatu, choćby nie wiem co.
Westchnąłem więc cicho. Nie powinienem. Nie mogłem. Nie wolno mi było. Pan Stark byłby na mnie wściekły. Mówił, że nie wolno mi tu wejść bez względu na wszystko. Był taki zły, gdy wyszedłem z wieży bez pozwolenia. Co by zrobił, gdyby mnie tu znalazł?
Nie wolno mi było tego zrobić. To głupie i lekkomyślne.
Wciągnąłem więc powietrze i wszedłem do warsztatu.
Każdy kolejny krok był pewniejszy niż poprzedni. Ten strach przed złamaniem zakazu minął, a ja z coraz większym zainteresowaniem zacząłem oglądać sprzęty i projekty. Mijałem nowoczesne stanowiska pracy, a w głowie przewijały mi się pomysły, do czego mógłbym je wykorzystać. Gdyby pan Stark pozwolił mi popracować tu przez choć kwadrans. Tylko piętnaście minut. Mógłbym zrobić tak dużo. Po chwili, podszedłem do biurka, na którym porozkładane były projekty. Przysunąłem sobie projekt nowych silników do zbroi Iron Mana. Moje oczy najpewniej zrobiły się jeszcze większe, o ile to było w ogóle możliwe, gdy dokładnie oglądałem schemat. Może i pan Stark był wredny. Był złośliwy. Był egocentrycznym, narcystycznym, samolubnym alkoholikiem. To wszystko można mu było zarzucić z czystym sumieniem. Poza tym, był najzwyczajniej w świecie dupkiem i kobieciarzem. Ale jedną rzecz, trzeba było mu oddać, nawet jeśli komuś miałoby się to nie podobać. Anthony Stark był geniuszem. Naprawdę nim był.
CZYTASZ
I never asked for this
Fanfiction"-Ja go wezmę- mój głos przerwał ciszę w pomieszczeniu. Mój głos, nie ja. Nie wiedziałem, czemu to powiedziałem. Czy ja chciałem wziąć dziecko? Nie, nie chciałem. Więc po co to robiłem? (...) -Jesteś pewien?- spytał jedynie Fury, a ja kiwnąłem głową...