Pov. StarkOtworzyłem oczy, czując ciężar na dolnej części brzucha. Nie odrywając torsu od materaca uniosłem głowę i zamrugałem ze zdziwieniem. Chłopiec spał, opierając głowę na moim brzuchu, a jego nogi bezwiednie spadały z łóżka. Musiał zasnąć na siedząco i po prostu upaść. Loki dziecka rozrzucone były po kołdrze, którą mnie przykrył. Miałem ochotę zatopić w nich palce i pogłaskać chłopca po głowie, ale nie chciałem go budzić. Pamiętałem wczorajszy wieczór, więc wiedziałem dobrze, jak to się stało. I dopiero teraz, kiedy dzieciak leżał tu w piżamie i bosych stopach, zrobiło mi się wstyd. Strasznie wstyd. Zwymiotowałem przy nim, a ponadto, tylko dzięki niemu udało mi się zrobić to w cywilizowany sposób. To było upokarzające.
Westchnąłem słabo, opadając na poduszkę. Nie mogłem się poruszyć, nawet lekko przekręcić, czy choćby sięgnąć po książkę, dla zabicia czasu.
Wbiłem wzrok w sufit, leżąc spokojnie. Zastanawiałem się, co zrobić, gdy dzieciak się obudzi. Udawać, że śpię, żeby mógł się po cichu wymknąć? A co, jeśli on nie będzie chciał tego zrobić? Jeśli będzie chciał rozmawiać, albo na mnie nakrzyczeć? Na pewno był zły o wczoraj. Tylko że... jeśli był zły, to... czemu tu był? Czemu został? Czemu siedział na skraju łóżka, choć mógł zostawić mnie samego? Czy nie wiedział, że to co zrobił było wszystkim, czego wczoraj potrzebowałem? A gdyby wiedział, czy nadal chciałby mi to dać? Może myślał, że w ten sposób mnie rozzłości? Może tego właśnie chciał? Nie, on taki nie był. Ten dzieciak był pieprzonym aniołkiem, nie było w nim grama złośliwości czy intrygi. Zastanawiałem się, czy w ogóle umiałby powiedzieć jakieś "brzydkie słowo". Nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić tego słodkiego głosiku ciskającego wulgaryzmami.
W pewnym momencie, chłopiec poruszył się i westchnął sennie. Podkurczył nogi pod klatkę piersiową, krzywiąc się nieznacznie, po czym przekręcił się na materacu i wtulił w mój brzuch, dokładnie w miejsce, na którym przed chwilą układał głowę. Zesztywniałem, czując to. Powinienem go teraz obudzić. Powinienem go obudzić i... i kazać mu sobie iść, albo... po prostu to przerwać. On wcale nie chciał się do mnie przytulić, zrobił to nieświadomie. Całkiem przez przypadek. Nie chciał się przytulać.
Ale zamiast tego, niepewnie wysunąłem rękę spod kołdry i jeszcze ostrożniej ułożyłem ją na miękkich lokach dziecka, które delikatnie pogładziłem. Był za daleko, bym mógł go objąć, dlatego po prostu ostrożnie położyłem mu dłoń na plecach, blisko karku, i leżałem tak dłuższą chwilę. To było miłe. Uniosłem kąciki ust i wypuściłem powoli powietrze, gładząc chłopca po plecach, co jakiś czas wplatając palce w jego mięciutkie włosy. Po chwili, poczułem się w tym na tyle pewnie, że swobodnie położyłem rękę na plecach dziecka i poruszyłem się lekko, na co młodszy tylko mocniej zacisnął dłonie na kołdrze, wtulając się we mnie. Czułem przyjemny zapach mojego ulubionego owocowego szamponu do włosów, który był we wszystkich łazienkach i którym z braku wyboru mył się chłopiec. To było naprawdę całkiem przyjemne, mieć go tu przy sobie. Nie tylko w wieży, ale na wyciągnięcie ręki. Dawno nie czułem się tak dobrze jak teraz. Dawno nie czułem takiego spokoju i... zwykłego poczucia bezpieczeństwa. Takiej przyjemnej świadomości, że nie jestem tu sam. Nie chciałem, że to się kiedykolwiek skończyło.
Jednak niecałe czterdzieści minut później, chłopiec przekręcił się lekko, mocno zacisnął dłonie na kołdrze i otworzył nieprzytomnie oczy. Nie zauważyłem tego, wpatrując się w sufit, do momentu, w którym dzieciak podniósł głowę. Brunecik natychmiast poderwał się do siadu, a ja odsunąłem ręce i zacisnąłem usta, również powoli siadając.
-Ja... ja przepraszam. Przepraszam, Tony, przepraszam, nie chciałem zasnąć, ja tylko...- zaczął mamrotać, czerwieniąc się wściekle. Wciągnąłem powietrze i pokiwałem głupio głową, ciesząc się, że nie tylko ja czuję się zakłopotany. Choć to ja przez ostatnią godzinę głaskałem go po włosach.
CZYTASZ
I never asked for this
Fanfiction"-Ja go wezmę- mój głos przerwał ciszę w pomieszczeniu. Mój głos, nie ja. Nie wiedziałem, czemu to powiedziałem. Czy ja chciałem wziąć dziecko? Nie, nie chciałem. Więc po co to robiłem? (...) -Jesteś pewien?- spytał jedynie Fury, a ja kiwnąłem głową...