Rozdział 6

103 5 4
                                    

Taiga nie przestawał uderzać. W kompletnym szale wbijał mocno zaciśnięte pięści w rozbitą głowę. Sam krwawił, ale nie bardzo się tym przejmował. Dalej rozgniatał wyłamaną żuchwę. Ciemna, skrząca się posoka bryzgała naokoło brudząc jego skrzywioną twarz. Obszerne krople później spływały powolnie w dół i zasychały powolutku wchłaniane przez materiał ciemnej koszulki. Drżał. Podrygiwał razem z szarpanym ciałem wymierzając kolejne ciosy. Po chwili przestał już celować i bił na oślep, bardziej deformując byłego towarzysza. Jakby chciał upewnić się, że ten już nie wstanie. A Rōnin tylko stał w miejscu, sparaliżowany. Oglądał całe przedstawienie z boku, kilka metrów dalej od zakrwawionych zwłok i przygniatającego je blondyna. Przerażony zastanawiał się co powinien zrobić. Wpadł na kilka sensownych pomysłów, jednak dziwaczne, przejmujące zamglenie nie pozwoliło mu na podjęcie decyzji. Więc stał dalej, czując jak kolana uginają się pod jego własnym ciężarem. W końcu jeden, wystarczająco potężny impuls zdołał przebić się przez osobliwą zasłonę zmuszając go do podjęcia działań. Machinalnie wręcz ruszył z miejsca. Dopadł ciała napastnika i chwytając oburącz za jego ramię odciągnął go od martwego Nomury.

Zasapany Taiga spojrzał na niego w szoku i z chwilowym wyrzutem. Z powrotem odwrócił się w kierunku, widzianej kątem oka, czerwonej plamy. Momentalnie zesztywniał.

- Już... Wystarczy - oznajmił cichym, zachrypłym głosem drugi mężczyzna.

Blondyn zdał sobie sprawę jak bardzo wyschło mu w gardle. Przełknął głośno ślinę dalej wpatrując się w swoje "dzieło". Nomura leżał na plecach, cały we krwi. Najwięcej jej było w okolicach głowy. Rozlała się wokół niej tworząc gładką, szklistą taflę. Mężczyzna nie był w stanie rozpoznać większości części jego twarzy. Wszystko pokrywała głęboka czerwień. Widział jedynie nienaturalnie wykręconą szczękę i roztrzaskany nos. Gdzieś zamigotał spory, biały punkcik, ale nie był w stanie bardziej mu się przyjrzeć - obraz zaczął się rozmazywać i wirować. Podparł się drugą, obolałą ręką wstrzymując na chwilę oddech. Wypuścił drżąco powietrze. Zapytał niemal szeptem:

- Co teraz?

Zgarbiony, równie zszokowany Rōnin zerknął na niego rozbieganym, nieco jeszcze nieobecnym wzrokiem. Sam miał zamiar zadać podobne pytanie. Co robić? Błądził spojrzeniem gdzieś po przeciwległej zszarzałej ścianie szukając jakiejkolwiek odpowiedzi. Niepewny w końcu popatrzył na wciąż siedzących w kącie świadków niefortunnego zdarzenia. Byli, podobnie jak on, zaskoczeni, przerażeni i zagubieni. Taksowali otoczenie szeroko rozwartymi oczami nie mając pewności jak zareagować. Spoglądali to na niego, to na ciało niemo zadając kolejne pytania. A on wciąż nie znał rozwiązania.

Odetchnął ze spokojem, niejako zmuszając samego siebie do trzeźwego myślenia.

- Nic. Zakopię ciało w lesie - odpowiedział w końcu. Ponownie zerknął na zakładników i po paru sekundach ciążącej ciszy skinął w ich stronę. - Powiemy, że to jeden z tych to zrobił.

Taiga drgnął wpadając na, zdaje się oczywisty wniosek:

- A co z nimi? Powiedzą Koyo jak było - parsknął, choć bez krztyny rozbawienia.

- To słowa dwójki zdesperowanych zasrańców, szef nie weźmie ich na poważnie - odparł Rōnin, starając się brzmieć jak najbardziej pewnie we własnych słowach.

Blondyn warknął czując narastającą frustrację. Poderwał głowę do góry spoglądając na otępiałego mężczyznę.

- A myślisz, że uwierzy, że ja nie... - urwał. Nie potrafił dokończyć.

Drugi zamilkł. Zacisnął bezwiednie szczękę i spuścił nieco wzrok. Nie mieli żadnej gwarancji na taki, a nie inny obrót wydarzeń. Pozbycie się jedynie ciała narażało ich na zbyt wiele nieprzewidywalnych scenariuszy. Pozostawiliby ogromną ilość dowodów. Wszystkie zadziałałyby na ich niekorzyść. A nie mogą zmienić miejsca zbrodni. Nie mogą przenieść odcisków podeszw czy zebrać i rozlać krwi w innym miejscu. Nie mogą też wyprać własnych ubrań czy ubrudzić te należące do zakładników. To wszystko wyglądałoby podejrzanie. Miejsce zbrodni musiało być jak najbardziej naturalne i - choć na samą myśl jego żołądek decydował się wywrócić do góry nogami - musieli je takim uczynić. Nie byli w stanie niczego dodać, ale mogli coś "zabrać". Przełknął głośno ślinę.

I guess I'm a dick [PL] [soukoku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz