Traitor - Rozdział 4

23 2 5
                                    

Naprawdę marzyłam, aby w tej chwili być wszędzie, byle nie tutaj. Brunet, gdy tylko zauważył jak na mojej twarzy pojawiło się przerażenie na widok Jace'a, nie wahając się wyszedł z samochodu i stanął obok mnie, mierząc mojego chłopaka uważnym wzrokiem.

- Co to do kurwy ma znaczyć Mads? - Zwrócił się, się do mnie Jace, patrząc na mnie wściekłe.

Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Mógł sobie pomyśleć o mnie w tej chwili najgorsze.

- Oskarżasz mnie o romans z Ruby, podczas gdy ty puszczasz się z innymi za moimi plecami. - patrząc na mnie z obrzydzeniem, zaśmiał się szyderczo. - A mi nawet dać nie chciałaś po dwóch jebanych latach związku. Z Ruby nie musiałem tyle czekać. Szmata.- Splunął w naszą stronę.

Poczułam, jakby wymierzył mi siarczyste uderzenie w policzek. Jego oskarżenia były tak błędne. Brzydzę się każdą formą zdrady i nigdy bym niczego takiego nie zrobiła. Moja mama zdradziła tatę z kolegą z pracy, podczas gdy ja leżałam chora w domu, a ojciec się mną opiekował. Nigdy jej tego nie wybaczyłam, dlatego słowa mojego niby chłopaka były jak cios w serce.

Łzy napłynęły mi do oczu, przez co straciłam ostrość widzenia. Nawet nie zabolał mnie fakt, że zdradził mnie z Ruby. Wiedziałam, że do czegoś między nimi doszło, ale nie dopuszczałam tej myśli do siebie.

W momencie, gdy chciałam wytrzeć łzy, dostrzegłam jak w jednej chwili brunet podchodzi do Jace'a i ciska nim o budynek obok nas. Jace na chwilę stracił równowagę, ale szybko się ogarnął i ruszył na bruneta. Brunet bez większej przeszkody przyparł chłopaka z powrotem do ściany, tym razem złapał go zaszyję i podniósł. Blondyn zaczął się szamotać, walcząc o tlen. Podeszłam szybko do bruneta i złapałam go za rękę.

- Wystarczy, proszę. - spojrzałam na zaciśniętą szczękę bruneta.

Spojrzał na mnie i jego rysy lekko złagodniały, na moją prośbę puścił blondyna, który opadł na ziemię. Zaczął kaszleć, łapiąc duże oddechy. Patrzył na mnie z przerażeniem. Brunet nadal wzrokiem go mordował.

- Jeszcze raz nazwiesz Madelaine szmatą, a urwę ci kutasa i będę kazał ci na niego patrzeć. - burknął w stronę Jace'a brunet. - Zrozumiano?
Blondyn, nie patrząc na niego zaczął kiwać głową na zgodę.

Szarooki, odwracając się w moją stronę, podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.

- Wszystko w porządku? - zapytał z nutą zmartwienia w głosie, ale od razu odchrząknął, ukrywając to.

- Tak, chyba tak. Pójdę już do domu. - odparłam, unikając jego wzroku.

- Jesteś pewna? Może cię odprowadzić, nie wyglądasz dobrze. - zaproponował.

- Nie ma takiej potrzeby. - odparłam odrobinę zbyt chamsko.

Brunet patrzył na mnie jeszcze, po czym mnie minął, wsiadł do samochodu i odjechał. Usłyszałam za sobą jakieś kroki, odwróciłam się i zauważyłam, że Jace ledwo idąc kieruję się w stronę swojego domu. Nie chcąc zaprzątać już sobie nim myśli, ruszyłam do domu.

***

Następne godziny po zdarzeniu przy parku, spędziłam przytulona do Milo. Tak leżąc z psem w łóżku, słuchałam smętnych piosenek, które jedynie pogłębiały mojego doła. Powinnam mieć w głęboko dupie Jace'a po tym, jak się chujowo zachował, ale z jakiegoś powodu nie potrafiłam. Gdy piosenka przełączyła się na Traitor Olivii Rodrigo, poczułam nawiązanie do mojej sytuacji. Na początku naszego związku czułam przy nim te przysłowiowe motylki w brzuchu i może nawet go kochałam, ale z czasem zaczęło to znikać. Jace zaczynał coraz częściej nalegać, bym zaryzykowała i poszła z nim o krok dalej, ale nie byłam jeszcze na to gotowa, przez co często się kłóciliśmy. Oprócz intymnego dotykania siebie nawzajem, czy pocałunków, do niczego więcej między nami nie doszło. Czekałam, sama nie wiem, na co. Nie wierzyłam w miłość ani w pierdolenie o tym jedynym.

Zakazane UczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz