20

748 30 6
                                    

– Katerina Petrova we własnej osobie - rzuciłam.
– Właśnie na ciebie czekałam - przyznała.
– Tak? W jakiej sprawie tu jesteś? Ah no tak, pewnie pogroźnić, szantażować jak ostatnio. Mam dalej wymieniać? - zapytałam sarkastycznie.

Ta o dziwo była cały czas poważna.
– Otóż, nie mam takiego zamiaru. Muszę Ci powiedzieć coś ważnego - jej zachowanie było dla mnie dosyć podejrzane, no bo to w końcu Katherine Pierce.
– Wiem, że uważasz mnie za bezuczuciową sukę, która chce dla się siebie Stefana i Damona, ale jesteś jedyną moją przyjaciółką, której mi cholernie brakuję - wyznała z trudem.  pierwsza rzecz która nas łączy: nieumiejętność wyznawania uczuć.
Tylko, że ona je kiedyś miała, a ja nie. – Tak naprawdę nie obchodzi mnie Damon, on może być ze swoją Elenką.
Zależy mi na Stefanie. To go zawsze kochałam. Przez to co wydarzyło się pięćset lat temu bardzo mnie zmieniło. Stałam się wredna, sarkastyczna, obojętna tak jak ty. Wciąż jednak potrafiłam pokochać. Na koniec gdy zabiłam braci Salvatore z moją krwią w ich organizmie, podeszłam do Stefana i powiedziałam mu, że kiedyś znów się połączymy - opowiedziała.
– Chciałaś ich wykorzystać wsumie tak jak Elena - prychnęłam.

Brunetka westchnęła i spojrzała mi w oczy.
– Tak, chciałam to zrobić. Taki był od początku mój plan, ale poprostu pokochałam Stefana. Darze go prawdziwą miłością.

Raczej chorą - dokończyłam w myślach.

– Wiesz co Kath?Nie rozumiem tej całej skomplikowanej miłości, ale wytłumacz mi po jaką cholerę mi groziłaś, że zabijesz Damona i Stefana? - zapytałam zirytowana. No bo w końcu wyjeżdża mi tu z takimi tekstami, a wcześniej jeszcze groziła. 

– To nie byłam ja - broniła się, a ja spojrzałam na nią z miną mówiącą coś typu jaja se ze mnie robisz? - Ktoś kazał mi tak powiedzieć - dodała zrezygnowana.

– Aha, czyli chcesz mi powiedzieć, że ktoś ci kazał zadzwonić do mnie i zacząć nienawistnie grozić i szantażować - zakpiłam.

– To nie tak - powiedziała tak cicho, że tylko istota nadprzyrodzona mogła ją usłyszeć – Zostałam porwana. Tak wiem, mnie nie da się złapać, ale ta osoba musiała być sprytniejsza i jakoś mnie porwać. Torturowała mnie i kazała zadzwonić do ciebie. Ona musi Cię bardzo nienawidzić. Wiem jedynie, że to kobieta - dodała i próbowała coś sobie jeszcze przypomnieć – A i była to brunetka, chyba wilkołaczyca, włosy do ramion.
Reszty za bardzo nie pamiętam - dokończyła.

Zamyśliłam się na chwile.

Kto to może być? Okej mam masę wrogów. Kilka wampirów, może kilkadziesiąt czarownic no i trochę wilkołaków.

Kath mówi, że to chyba wilkołak. Muszę być teraz bardziej ostrożna. Wolę uniknąć kolejnego porwania.

– Okej, rozumiem Kath. Zajmę się tym. Mogłam w ciebie nie wątpić w końcu się przyjaźnimy od kilkuset lat. Siadaj, zaraz przyniosę wino i kieliszki - powiedziałam i poszłam do kuchni.

Katherine POV.

Miałam nadzieje, że między nami jest teraz jak dawniej. Szczerze mówiąc Colline jest dla mnie jak siostra i nie chciałabym stracić jej. Zemszczę się na tej wilczycy za to, że mnie porwała i zmusiła do powiedzenia Collie takich słów.

Z myśli wyrwały mnie kroki Colline zbliżające się do salonu. Brązowooka niosła przygotowane już kieliszki z winem, które postawiła na platynowym stoliku. Podała mi kieliszek i wzięła swój do ręki po czym stuknęłyśmy je ze sobą.

– Za zgodę - powiedziałam i wzięłam jeden łyk, to samo uczyniła Anderson.

– Więc...jak długo zostaniesz w mieście? - zapytała z ciekawaścią.

A Bad Hybrid | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz