9. Pułapka księżyca

31 6 18
                                    

Allison Stilinski nie przespała tej nocy.
Tak samo jak Lydia Martin-Stilinski, Blake Samuelson, Henry McCall i Talia.
Za niecałe 24 godziny, będzie pełnia, powodująca kolejne nieprzespane noce.
Ból, gniew i bezsilność połączą się w jedno.
Uczucie pełni.

•••

Tara Raeken-Dunbar siedziała na lodowatej podłodze metalowego pomieszczenia, opierając się plecami o stalowe drzwi.
Przestała krzyczeć, przestała błagać.
Jedyne co jej zostało, to czekać.
Nie może nic zrobić, a Scott McCall z wujka zrobił się jej wrogiem. Liam Dunbar był jego betą, jego „synem", więc dlaczego on robi to jego córce?

- Możesz się zamknąć? - Spytała zmęczonym głosem.
Henry po drugiej stronie ściany poruszył się na materacu.
- Nic nie mówię.- Odparł cicho.
- Ale twoje serce już tak.
Kojotołak ociężale westchnął i przytulił się do poduszki, przymykając oczy. Było już grubo po trzeciej w nocy, a on nie zasnął nawet na chwilę. Był czujny, zbyt zestresowany i
przede wszystkim czuł poczucie winy. To przez niego jego dziewczyna siedzi w izolatce, zamknięta z samą sobą. Nie mógł się postawić ojcu. Stracił jego zaufanie dwa razy.
Nie chciał ryzykować trzeci.

- Naprawdę, czy możesz się uciszyć? Próbuję zasnąć.- Warknęła chimera, otulając się ramionami.

- Oboje wiemy, że nie zaśniesz.

Tara prychnęła pod nosem.

- Ah tak? Tak dobrze mnie znasz?
Henry podniósł głowę znad poduszki i leniwy uśmiech wstąpił mu na usta.
- Tak.

Mijały godziny, słońce już zaczęło wschodzić, a Henry zamknął oczy.
Wydawało się, że na chwilę zasnął. Tara także przysnęła, lecz z niefortunnym skutkiem.
- Zostawcie mnie..proszę..!- Głośny krzyk obudził ich obojga.
Henry poderwał się z materaca, podchodząc do izolatki. Tara wstała z podłogi, wycierając łzy.
- Ra? Wszystko dobrze?- Spytał łagodnie, zmartwiony chłopak.
Chimera zacisnęła zęby i ze łzami w oczach, odparła chłodno:
- Nie twój zasrany interes.
Położyła się na niewygodnym łóżku, po czym uspokoiła łomoczące serce.
Młody McCall odetchnął zły na siebie, ponownie kładąc się na materacu.

•••

Allison wstała po godzinie piątej trzydzieści, wycierając zmęczoną twarz. Całą noc nie spała, bardzo martwiąc się o przyjaciółkę.
Spojrzała na telefon napawając się złudną nadzieją, że dziewczyna napisze.
Ale ona nie napisała. I raczej w najbliższym czasie, nie napisze.
Wczoraj jak wróciła do domu, pierwszą rzeczą, którą zrobiła, była rozmowa z Blake'iem o Tarze i o Talii.
Samuelson dość mocno zareagował na słowa banshee, na co dziewczyna się zdziwiła.
Tara i Blake nie byli sobie bliscy.

Uzgodnili, że razem z Henrym porozmawiają z Talią, by później jak najwięcej powiedzieć Tarze. Dzisiaj miała być pełnia.
Ten dzień zapowiadał się wspaniale.

•••

- Wilk czy wilkołak?- Zapytał tajemniczy mężczyzna, kierując pytanie do młodej osoby obok niego.
- Myślę, że wilk. Widzisz te kły?- Odrzekł, wskazując dłonią w rękawiczce na paszczę.
- Może to inna rasa?
- Czego? Wilkołaka?- Rzucił starszy.
Młody się zaśmiał.
- Myślisz w ogóle, że są takie rasy? Widzisz tego czegoś pazury? Albo umaszczenie?
To jest dziwne.- Powiedział nie hamując zdezorientowania.
- Stawiam na wilkołaka. Chodź złożyć raport.- Uśmiechnął się w zamyśleniu i obaj udali się na korytarz.

•••

Allison pojechała swoim jeep' em do szkoły. Czuła się trochę samotnie, chciała odwiedzić Tarę w domu McCall, lecz Stiles jej zabronił.

Tara Raeken-Dunbar II  // Samotna chimeraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz