3. Dalej masz koszmary?

35 7 23
                                    

Wszyscy zszokowani widokiem Blake'a, wstali ze swoich siedzeń. Allison podeszła bliżej do chłopaka, lekka obaw.
- Spokojnie, nie gryzę.- Rzekł sarkastycznie Samuelson do podchodzącej Allison, przyjmując jednocześnie ręcznik od Lydii.
- Co się stało?- Spytała Tara, kulejąc do Blake'a.
Henry pomógł dziewczynie się utrzymać.
- Łowcy się stali, a mianowicie Ashley. Zaatakowali mnie, gdy wychodziłem ze swojego mieszkania. Wyszedłem sobie na spacer po lesie, a tu kurde strzały.- Zaczął Blake.
- Było ich z 20, ale dałem radę.- Powiedział.
Wszyscy w pomieszczeniu patrzyli na chłopaka w milczeniu.
- Dałeś rade 20 łowcom?- Spytał zdezorientowany Henry.
Blake uśmiechnął się kpiąco.
- A kto jak nie ja? Byłem sam, zaatakowali mnie z ukrycia, nie miałem wyboru.- Odrzekł.
- Zabiłeś ich.- Skończyła Lydia.

Samuelson przytaknął, odkładając ręcznik. Spojrzał na zegarek, była już 4 rano.
Odwrócił się z zamiarem wyjścia, lecz wyczuł lekki odór krwi.
Spojrzał na Tarę, później na jej nogę.
- Co Ci się stało?
- Pułapka łowców.- Mruknęła chimera, siadając na kanapie.
Blake zdziwiony jej wypowiedzią, nie dopytywał, tylko kierował się do drzwi.
- Blake?- Zaczęła Lydia.
- Tak?
- Dlaczego ich zabiłeś?- To pytanie zbiło z tropu chłopaka. Jego twarz się rozluźniła, patrząc na swoje dłonie, prychnął.
- Gdybym ja nie zabił ich, zabiliby mnie. Ja nie mam zasady „nie zabijamy".
Kto jest warty ocalenia, zostanie ocalony.
Kto ma umrzeć, umrze.- Warknął i nie oglądając się, wyszedł.

- Okej, co to kurwa było.- Warknął Henry, kiedy byli sami w salonie.
Tara rzuciła mu karcące spojrzenie i westchnęła.
- Trochę Popieram Blake'a....- Mruknęła bardziej do siebie, przerwało jej zdenerwowane westchnięcie młodej Stilinskiej.
- Znowu atakują?- Powiedziała, zmieniając temat.
- Ale dlaczego zaatakowali, w takiej licznej grupie, jedną osobę?- Zagadnęła hybryda.
- Może próbują pokazać, że mają nad nami przewagę...- Odpowiedziała Allison.
- Ale dlaczego.

Żadne z nich tej nocy nie spało przyjemnie. Henry nie chcąc wracać do swojego domu o 5 nad ranem, został u Stilinskich.
Allison wraz z Tarą siedziały na łóżku w jej pokoju, a Henry leżał na dywanie i podrzucał piłkę do tenisa.
- Pomyślmy.- Zaczęła Raeken.
- Jeśli łowcy ponownie wrócili do Beacon Hills po ROKU, muszą mieć jakiś powód.
Co się takiego wydarzyło w ostatnim czasie z nadprzyrodzonymi, by przywołać łowców?- Zamyśliła się.
Allison wstała jak oparzona i bez słowa pobiegła do swojego pokoju.
Henry i Tara spojrzeli na siebie, zdezorientowani poczynaniami dziewczyny.
Kiedy Tara chciała się odezwać, Allison wróciła z wielką teczką.

- Okej. Mam tutaj wszystkie morderstwa i niewytłumaczalne przypadki przestępstw z Beacon Hills z ostatniego roku. Te akta należą do policji, ale ciiii my nic nie wiemy.- Powiedziała Banshee, kładąc papiery na biurko.
- Henry zamknij drzwi.

Tara wzięła jedną z teczek do ręki i przetasowała strony.
- Jest tu tego mnóstwo, jak my niby znajdziemy odpowiednie przypadki?- Spytała.
- Szukaj według dat. Zacznij od daty pogrzebu twoich rodziców. Po tamtym wydarzeniu niby wszystko ucichło, lecz tata nam wszystkiego nie mówił.
Chimera wzięła na łóżko kilka teczek i zaczęła szukać. Henry w tym czasie szukał czegoś na laptopie.
- Tu nic nie znajdę. Musiałby to być policyjny komputer.- Westchnął.

Allison spojrzała na niego zadziornie.
- Da sie zrobić.
Henry rzucił jej „ty tak na serio" spojrzenie, a Tara, która była zajęta aktami podniosła wzrok.
- Ty sobie żartujesz?- Rzuciła młoda chimera, odkładając kartki.
- Jestem całkowicie poważna.- Odpowiedziała Allison, wyciągając z teczki kartę dostępu.
- Raz kozie śmierć...- Zawahał się Henry pod spojrzeniem Tary.

- Tara..?- Spytała Allison.
- No weź, Śliczna, nie takie rzeczy robiliśmy.- Rzucił Henry.
Tara zrezygnowana fuknęła.
- Ten rok miał być inny...
- Ale dobra. To jak to niby robimy?
Allison się uśmiechnęła, a Henry pocałował Tarę w nos.
- Wracamy do akcji!- Rzekła podekscytowana Allison.

Tara Raeken-Dunbar II  // Samotna chimeraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz