4. Euforia

106 8 2
                                        

Leniwie podniosłam ociężałą rękę i wyłączyłam cholerny budzik. Przewróciłam się na bok w stronę okien, które były zasłonięte, więc pokój był pogrążony w ciemności, ponieważ promienie słoneczne nie miały szans na przedostanie się do pomieszczenia. Wydusiłam z siebie cichy jęk niezadowolenia po czym wstałam na proste nogi.

Czwartek.

Odsłoniłam okna, a słońce wywołało u mnie mimowolne zmarszczenie brwi i zmrużenie oczu. Pomrugałam kilkukrotnie aby przyzwyczaić się do panującego teraz światła. Leniwie podeszłam do szafy, w której panował wieczny syf. Stałam przed nią przez chwilę jak totalna idiotka jakbym czekała na to aż sama wybierze mi ubrania. Zaczęłam przebierać między wieszakami szukając czegoś ciekawego, lecz nic nie znalazłam dlatego też wypadło na zwykły luźny dres. Wyciągnęłam z szafy szare spodnie dresowe i w tym samym kolorze luźną bluzę z kapturem, która na plecach miała białe napisy. Z szuflady wyjęłam bieliznę po czym skierowałam się do łazienki.

Przemyłam twarz wodą wcześniej nakładając na nią żel do mycia twarzy. Następnie odznaczające się na mojej skórze sińce pod oczami przykryłam małą ilością korektora. Przeczesałam włosy, które jak zwykle miały swoje życie nie zgodne z moim. Nie stać mnie było na nic więcej, więc kolejną rzeczą, którą zrobiłam było ubranie się w przygotowane ubrania.

Dzisiejszy humor nie zaliczał się do tych najlepszych, a raczej przeciwnie. Nie miałam siły na najłatwiejsze czynności. Otwarcie przeze mnie oczu i wstanie z najlepszego miejsca jakim było łóżko to niesamowicie wielka i wykańczająca czynność jaką mogłam zrobić przez paręnaście minut. Podeszłam do łóżka i wzięłam do ręki telefon po czym leniwym krokiem zeszłam na dół. Z szafki wyjęłam miskę do której nalałam mleko i nasypałam płatki. Odblokowałam telefon w zamiarze przeglądania social mediów, ale w oczy rzuciła mi się widomość od Martin.

Od: Zdzira

Przepraszam, ale teraz się dowiedziałam, że Evans cię nie poinformował o kartkówce z chemii, więc robię to teraz. Szczerze mówiąc nawet nie wiem z czego.

Do: Zdzira

I tak dziękuję.

Jestem chodzącym nieszczęściem. Kartkówka akurat w dniu kiedy nie mam siły nawet myśleć. Znając naszą nauczycielkę to co lekcje wzrasta prawdopodobieństwo, że zrobi nam kartkówkę.

Wczesne myślenie to nie na mój mózg. Moja głowa włącza się co najmniej o dziesiątej, a na pierwsze lekcje zawsze przypadają przedmioty ścisłe, na których każda moja komórka musiałaby się wysilić abym coś zrozumiała.

Wczorajszy dzień spędziłam w domu zgodnie z tym co powiedziałam Lucasowi chociaż nie czułam się aż tak źle jak myślałam, że będę. Na moje szczęście Martin opuściła parę pierwszych lekcji ze względów prywatnych, więc nie musiałam wracać uberem lub prosić Collinsa o podwózkę – czego swoją drogą nie zrobiłabym. Jednak lekki kac wystarczył żebym opuściła wczorajsze lekcje. Nie ominęło mnie dużo, prócz tego, że Evans omal nie został zawieszony przez zwyzywanie baby od matmy.

W całym domu panowała cisza, którą co jakiś czas zakłócał dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Przez okna wdawało się jasne światło, a w powietrzu unosił się przyjemny zapach kwiatów jak zawsze. Mogłabym wciągać ten zapach do nozdrzy do końca życia i nie oddałabym go nikomu, nie wydychałabym go z powrotem tylko pozwoliłabym mu wchłonąć się w każdy mój narząd, całe ciało jeżeli byłoby to możliwe.

Moje pogrążanie się we własnych myślach przerwał odgłos schodzącego z góry Leo. Na jego twarzy błądził uśmieszek, a oczy biły szczęściem. W oczy rzucały się jego sińce pod oczami co wskazywało, że tak samo jak ja ma za sobą nie do końca przespaną noc. Włosy były w nieładzie. Miał na sobie luźną białą koszulkę i szare spodenki dresowe.

Between || ZAWIESZONE ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz