10.

25 4 0
                                    

Jak wygląda śmierć?

Bardzo dobre pytanie. Hades był śmiercią? Pochłonęło mnie Podziemie? Czy Hades zrobił tu przemeblowanie? Gdzie był mój kochany Cerber? Gdzie te wszystkie dusze? Gdzie moja mama?

Jedno było pewne - nie zmarłam, wciąż żyłam, wciąż musiałam się męczyć.

Owszem, żyć, a umrzeć - wiadomo, że większość osób wybrałoby życie. Ale co właściwie wybrałabym ja?

To też było bardzo dobre pytanie. Z jednej strony chciałam żyć, miałam rodzinę, przyjaciół, dom. Z drugiej strony, bardzo chciałam znów być z mamą. Choć Hades pozwolił mi trzykrotnie zjawić się w jego królestwie, szczerze wątpiłam, żeby zrobił to po raz kolejny. Nie wystarczało mi kilka minut, a dłużej zostać niestety nie mogłam. To wszystko było niesamowicie skomplikowane.

Po rozejrzeniu się po wnętrzu tamtego wielkiego pomieszczenia, doszłam do wniosku, że byłam w skrzydle szpitalnym bądź szpitalu - jak zwał, tak zwał. Nie byłam jednak podłączona do maszyn, żadnych też nie było w pobliżu. Właściwie, praktycznie nikogo tam nie było.

Może jednak umarłam?

Próbowałam się podnieść, ale po moim ciele rozszedł się ból, który skutecznie mi to nie umożliwił. Nie byłabym jednak sobą, gdybym znów nie próbowała się podnieść. Tym razem nie pozwoliła mi na to jakaś kobieta, którą widziałam pierwszy raz na oczy.

Gdzie ja do cholery byłam?

- Nie ruszaj się! Jesteś poważnie ranna.

Nieświadomie zerknęłam w dół, prosto na swój obandażowany brzuch. Choć rana nie krwawiła - bo nie było widać żadnej krwi na białym materiale - strasznie bolała przy najmniejszym ruchu. Nienawidziłam tego. Tak, nie byłam niezniszczalna, czy nieśmiertelna, ale...

A może byłam nieśmiertelna? Może byłam tak potężna, żeby być jakąś pomniejszą boginią? Znałam swoje możliwości, wiedziałam, jak to wykorzystać... Więc może miałam zdolność do nie umierania?

Tak, to brzmi jak jakaś kiepska telenowela.

- Gdzie jestem? Co to za miejsce?

- Jesteśmy w Avalonie, kochana. To równoległy świat do twojego. - wyjaśniła kobieta, co dość mocno mnie zdziwiło.

Równoległy świat? Istnieje coś takiego? Jakim cudem?

- Sprawdzę teraz twój stan, twoją ranę. - oznajmiła, zaczynając coś robić.

Niezbyt zwracałam na nią uwagę. Bardziej zastanawiałam się nad tym całym Avalonem. Jak się tu wzięłam? Kim była ta kobieta? Gdzie dokładnie byłam? Jak udało im się mnie uratować? Jak miała na imię ta dziewczyna, która mi pomogła?

Miałam tak wiele pytań w głowie, a żadnej odpowiedzi. Dobijało mnie to.

- Jak bardzo źle ze mną jest? - wypaliłam, chcąc zacząć jakoś rozmowę z tamtą kobietą.

- Będziesz żyć. - zaśmiała się, zerkając na mnie swoimi ciemnymi oczami. - Zajęła się tobą królowa Viviane, jest najlepsza w swoim fachu. Czuwała przy tobie przez całą noc, aż upewniła się, że nic ci się nie stanie.

- Macie tu królową? Króla też?

- Aktualnie tylko królową. - wyjaśniła pokrótce, zaprzestając na chwilę swoich czynności. - Kazała przekazać mi, że chce się z tobą spotkać, kiedy będziesz w stanie stanąć na nogi. Mogę jej powiedzieć, że się już obudziłaś, ale na to spotkanie na razie jeszcze nie idź. Nie masz wystarczająco dużo sił.

- Czemu chce się ze mną spotkać? I czemu nie może przyjść tu sama? - spytałam, marszcząc brwi.

- Królowa ma ostatnio sporo na głowie, nie ma zbytnio czasu.

Naprawdę była aż tak zapracowana?

Nie wiedziałam, co robią takie królowe na co dzień, więc nie mogłam oceniać tej całej królowej. Skoro nie miała czasu, by tu przyjść, to musiał być ważny powód. Mogła na mnie poczekać, skoro chciała się spotkać. Na pewno chciała mnie poznać. Byłam obca w ich świecie, chciała wiedzieć, kim byłam.

- Rana dobrze się goi, powinnaś wyjść z tego bez szwanku. Tu masz leki, które przepisała ci królowa Viviane. Weź je, a poczujesz się lepiej.

Kobieta skierowała się zaraz po tym w stronę wyjścia. Musiałam ją jednak zatrzymać, musiałam poznać odpowiedź na jeszcze jedno pytanie.

- Przepraszam! - zawołałam, skutecznie ją zatrzymując. - Ile już tutaj jestem?

- Kilka dni. Byłaś w śpiączce, więc to normalne.

Nie powiedziałam nic więcej, dając jej spokojnie wyjść.

Kilka dni?!

~*~

Zamek był ogromny, ale cały personel zdawał się wiedzieć, gdzie co się znajduje. Nie było się czemu dziwić, skoro pracowali tu zapewne od lat.

Dla mnie przemieszczanie się po tym ogromnym budynku i nieskończonych korytarzach, było katorgą. Choć wciąż nie czułam się na siłach, chęć spotkania się z królową i dowiedzenia czegoś więcej robiła swoje. W życiu jednak nie wybrałabym się do niej sama. Szła ze mną ta sama kobieta, która odwiedziła mnie poprzedniego dnia i która powiadomiła mnie o tym spotkaniu.

- Boisz się zwierząt?

- Nie, dlaczego pani pyta? - odparłam skołowana, niezbyt wiedząc, dlaczego kobieta o to pytała.

Nie odpowiedziała mi, a jedynie wskazała głową przed siebie. Zerknęłam w tym samym kierunku, odruchowo się zatrzymując.

Przed nami znajdował się tygrys! Wielki, pomarańczowy, z kłami.

- Trzymacie tu... Tygrysa?

- To zwierzak królowej. - wyjaśniła pokrótce, nie przejmując się zwierzęciem, które coraz bliżej nas.

Mnie natomiast sparaliżowało. Oni naprawdę trzymali tu prawdziwego tygrysa?! Jakim cudem on nie zrobił nikomu krzywdy? O co tu do cholery chodzi? Gdzie ja się znalazłam?

- Tygo! Chodź tu, kochanie.

To wtedy też ją dostrzegłam.

Była piękna, nawet jeśli była daleko. Miała długie brązowe włosy z jasnymi końcówkami. Ubrana była w ciemną suknię aż do kostek, na głowie znajdowała się korona. Szła dumnie, ale coś w jej zachowaniu... Wydawała się zwykłą dziewczyną, a nie królową.

Nie pasowała mi tylko jedna rzecz. To na pewno była królowa Viviane?

- Dzień dobry, Naido.

- Dzień dobry, Lauro. - odparła kobieta, uśmiechając się na widok dziewczyny. - Właśnie do ciebie zmierzałyśmy. To jest Angel.

- Miło mi cię poznać, Angel. Jestem Laura. - przedstawiła się królowa, wystawiając w moją stronę dłoń.

Nie złapałam jej. Przytrzymałam się mocniej Naidy, drugą dłonią łapiąc za obandażowaną ranę. Tak cholernie bolała.

- Będziesz potrzebowała jeszcze trochę odpoczynku. Pomożemy ci, tylko musisz z nami współpracować. - oznajmiła Laura, najwyraźniej nie mając mi za złe, że się nie przedstawiłam. - Zostawisz nas same?

Naida była osobą, której w tamtym momencie ufałam. Laura... Cóż, miała za zwierzaka wielkiego tygrysa, który cały czas mierzył mnie wzrokiem. Sama nie wiedziałam, czy można było jej w pełni ufać.

Bogowie, zabierzcie mnie stąd!

Angel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz