epilog

25 2 0
                                    

W oddali dostrzegłam ogromną sosnę, rosnącą na szczycie najbliższego wzgórza.

Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech, który szybko zniknął, zastępując go grymasem bólu. Był tak silny, że nie miałam siły dalej z tym walczyć. Zamknęłam oczy, by się nie rozpłakać, ale do moich uszu dotarł czyjś głos. Nie znałam go.

Nie byłam się w stanie skupić na tym, co chłopak do mnie mówił. Jego głos po chwili zniknął, więc od razu otworzyłam oczy, dostrzegając, jak zmierzał w stronę kantyny. Syknęłam cicho z bólu, łapiąc się za obolałe żebra.

Chwile, aż chłopak wróci, dłużyły mi się niemiłosiernie. Nie miałam sił, by ruszyć dalej, dlatego po prostu tam stałam i czekałam na cokolwiek.

- Angel...

Uniosłam wzrok. Przede mną pojawiła się postać, którą doskonale znałam i za którą tak bardzo tęskniłam. Bardzo chciałam się na niego rzucić i przytulić...

Problem polegał tylko na tym, że przed oczami pojawiły mi się mroczki, a chwilę później zapanowała ciemność.

W tamtym momencie mogło dziać się już wszystko. Byłam w domu.

Angel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz