Epilog.

359 30 6
                                    

17.12.1940

Tyle się wydarzyło. Komunista był mój. Tylko mój, na wyłączność. Nadal go nie kochałem, co to to nie, ale fakt, że miałem kogoś tak zapatrzonego w moją osobę że nie zauważył zbliżającej się zdrady utrzymywał mnie w przekonaniu, że jestem Bogiem.

Istotą nadludzką, ideałem nie do doścignięcia. Takie myśli siedziały mi w głowie gdy się budziłem, udawałem się na kolejne spotkania strategiczne, przy obiedzie, w momentach, gdy wykorzystywałem lub torturowałem moich jeńców w ten czy inny sposób, po prostu były ze mną na każdym kroku.

Ale razem z takimi pojawiały się kolejne.

"On ci nie ufa."

Ale kto?

"Wbij mu nóż w plecy zanim on wbije go tobie"

O kogo chodzi?!

"O twojego pseudopartnera, nie jest głupi, nie możesz go w pełni zmanipulować."

A chcesz się przekonać?

"Zaatakuj. Co ci szkodzi? By zostać Bogiem nowego porządku, świata idealnego, bez skazy, musisz się go w końcu pozbyć."

Taki jest plan, nie popędzaj mnie.

Westchnąłem i wyszedłem z pokoju, poszedłem do swojego biura po czym usiadłem przy biurku i zwołałem naradę. Plan Barbarossa. 22 czerwca, 1941 rok. Zgodę na jego wykonanie podpisałem 18 grudnia 1940 roku. Nie zaufałem mu. Mam nadzieję, że on też mi nie zaufał.

Zaufanie jest kruche, łatwo je złamać. Trudniej je na nowo poskładać.

_________________
Koniec tomu pierwszego

Ribbentrop-Mołotow [III Rzesza x ZSRR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz