Rozdział 14 - Łamacz serc

79 6 76
                                    

- Lucas! - zza drzwi ponownie dobiegł krzyk. - Otwórz, albo zawołam tatę!

Chłopak westchnął. Nieprzerwanie od pół godziny w drzwi jego pokoju dudniła jego siostra, która nie dała się nabrać na jego nieobecność. Chcąc nie chcąc musiał więc otworzyć.

- Czego chcesz, Maya? - spytał, mierząc ją chłodnym spojrzeniem.

W stosunku do niego była śmiesznie niska. A przynajmniej jego to bawiło.

- Musimy porozmawiać - oznajmiła, bez formalności wchodząc do jego pokoju. - Pracujesz w pizzerii Nanan. Przed napadem to właśnie tam Olive spędzała czas ze znajomymi. Była tam niejaka Nicole Brandão.

Dziewczyna przerwała wywód i wyciągnęła z kieszeni kartkę, którą znalazła niedawno wśród sterty ubrań.

- Ona ma związek z tym napadem - dodała. - A ty, pracując w pizzerii, masz konakt z większą liczbą uczniów. Kim są A&E? Musiało ci się to obić o uszy.

Lucas skrzyżował ramiona i przygryzł wargi.

- Nie możesz po prostu przesłuchać tej całej Brandão? - spytał.

- Uparła się i za każdym razem, jak próbuję z niej coś wyciągnąć, to mdleje. - Maya była tym faktem dość zirytowana. - Proszę cię. Bartek i Phil nawet nie słyszeli o tym niewiadomo czym.

- Może ci się tak tylko wydaje. - Lucas potarł skronie, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. - Dobra. Słuchaj, bo powiem to tylko raz. Znasz Sydney Page? Ona orientuje się we wszystkim w tej szkole. Z nią gadaj.

Maya szybko zapisała nazwisko w notesie i uniosła wzrok na brata.

- Wiesz, Luke - zaczęła. - Nie jesteś taki zły.

Posłała mu lekki uśmiech i ruszyła prowadzić dalsze śledztwo. Chłopak prychnął, patrząc na wychodzącą z pokoju siostrę. Gdy jej kroki ucichły na schodach, wrócił do przerwanej czynności, jaką było kartkowanie skórzanego notesu. Gdy znalazł numer telefonu, który szukał, wpisał go do swojej komórki i nacisnął zieloną słuchawkę.

- Dominique? - powiedział. - Mam do ciebie sprawę...

***

Sobotni ranek był świetną okazją do spotkania ze znajomymi. Lucas i Dominique, farbowana brunetka o ciemnych oczach i wyraźnym makijażu, siedzieli właśnie w szkolnym ogródku, by obgadać ze sobą szczegóły ich planu.

- Jesteś pewien? - spytała dziewczyna, bawiąc się swoimi paznokciami. - Wiesz, że to może zranić ich oboje?

- Tak - stanowczo stwierdził Lucas. - Nie chcę się uciekać do A&E.

- Niech ci będzie - westchnęła szesnastolatka. - Mam zacząć od teraz?

- Jak najszybciej. - Lucas skinął głową. - Tenny nadal jest w szoku po śmierci Maggie i skupia się głównie na wspieraniu Michaela. To twoja najlepsza okazja na zwrócenie uwagi Dominika.

***

Do Balu Meteorów został jeden dzień i chłopak wiedział, że musi się pośpieszyć. Co prawda młodsza Backstrom i Rosengard byli już umówieni, ale jeśli Dominique się powiedzie... Lucas czekał w pogotowiu. W tym czasie postanowił pokręcić się trochę po szkole. Leon zajęty był rysowaniem swojej muzy, jak nazywał dziewczynę, która mu się podobała, więc Hiszpan litościwie postanowił mu nie przeszkadzać i sam przemierzał korytarze dekorowane przez ochotników. Jak co roku, dekoracje były w różnych odcieniach niebieskiego - granatowe girlandy, błękitne neonowe gwiazdy na ścianach... Podłogi już były niemalże całe w brokacie, który odpadł z ozdób. Na każdej z tablic przypięto plakaty informujące o zbliżającym się koncercie, a gazetki przybliżały szkolną tradycję obchodzenia Nocy Meteorów. Nad wejściem na główną salę gimnastyczną wisiał plakat zrobiony przez jego siostrę, opisany słowami "Dzisiaj u nas wielki bal. Każdy was widzieć by chciał". Lucas pokręcił oczami i wszedł do środka. Wystrój sali był bardzo podobny do tego, który znajdował się w reszcie szkoły. Przez okna dostawało się przedpołudniowe słońce, a uczniowie krzątali się, ustawiając stoliki i dmuchając balony. Lucas prychnął. Czuł, że jego plan się nie powiedzie. A przecież chciał tylko zwróć jej uwagę. Niestety, Tenny Backstrom lubiła uroczych chłopców, do których on bynajmniej nie należał. Zacisnął pięści i odwrócił się na pięcie. Nie myśląc zasadniczo o niczym wyszedł ze szkoły, kierując się do ogródka. Tuż przy wejściu natknął się na Dominique, pozornie beztrosko opalającą się na ławce.

- Zrobiłaś coś dziś w ogóle? - spytał, siadając obok niej.

- Mam czas - mruknęła dziewczyna, wkładając na nos okulary przeciwsłoneczne. - Ale na chwilę obecną Tenny i Dominik siedzą sobie naprzeciwko nas. Swoją drogą to mega ciacho...

Lucas odwrócił głowę, by spojrzeć na parę siedzącą na ławce naprzeciwko. Nie podobał mu się fakt, że siedzieli tuż obok siebie, stykając się ramionami. Drażnił go fakt, że co chwilę patrzyli sobie w oczy, rumienili i uśmiechali się do siebie, jakby w tym momencie byli najszczęśliwsi na świecie.

- Jesteś pewien, że chcesz ich zniszczyć, Luke? - spytała cicho dziewczyna. - Przecież wyglądają razem tak pięknie...

- Nie piękno jest najważniejsze, Dominique! - warknął chłopak. - Spójrz na nią. Chcę, żeby była moja. I tylko moja.

Dominique spuściła wzrok. Miała obawy przed zrealizowaniem tego planu. Przecież zakładał on zranienie obojga. Wiedziała, że knując coś takiego, Lucas wcale nie kocha tamtej dziewczyny. Współczuła jej więc, ale postanowiła zrealizować plan chłopaka. Inaczej mógł szukać wsparcia w A&E. Nie chciała, by kolejni ludzie cierpieli. Kto wiedział, że cierpienie psychiczne boli bardziej od fizycznego...

***

Dzień balu nadszedł zdecydowanie za szybko. Lucas ze złością poprawił mankiety czarnej koszuli i wyszedł ze swojego pokoju, wbijając wzrok w telefon. Znowu napisała do niego ta nieznajoma dziewczyna, która prawdopodobnie nazywała się Sara. Od jakiegoś czasu pisali ze sobą, choć bynajmniej nie interesowała go w najmniejszym stopniu. Zacisnął oczy, zastanawiając się, co ma jej odpisać na propozycję poznania się na balu. Lubił poflirtować sobie z dziewczynami, ale na ten moment najbardziej interesowała go Tenny, której charakter przyciągał go jak magnes. Bez wyrzutów sumienia napisał Sarze, że nie chce się z nią zadawać. Nie zwracał uwagi na to, kogo zostawiał za sobą. Szedł wciąż naprzód, a ludzie byli dla niego jedynie zabawkami. Liczył się tylko on i jego uczucia. Szybkimi krokami przemierzył schody akademika, kierując się ku wejściu do szkoły, gdzie zastał Dominique. Miała na sobie jasnoróżową sukienkę, a włosy związała w wysoki kucyk i przewiązała różową wstążką. Mimo że była naprawdę piękna, Lucas widział w niej jedynie dziecko, które było na jego usługach od początku swojej obecności w tej szkole. Nawet nie pamiętał, dlaczego dziewczyna robiła wszystko, co kazał. Ważne było tylko to, że mogła pomóc mu zrealizować jego plan.

- Zrobiłaś coś w końcu? - warknął na nią, a Dominique pokręciła głową. - I jeszcze śmiesz mi się pokazywać na oczy?! Mogłaś od razu powiedzieć, że mogę nawet tu nie przychodzić!

Dominique przełknęła ślinę, z przerażeniem podnosząc na niego oczy.

- M-może chciałbyś spędzić ten wieczór ze mną... - zaproponowała, jąkając się.

- Chciałabyś - prychnął i odszedł, ciskając następne serce w błoto.

Rozdział dedykowany Dianie!
Dziękuję za świetną reklamę <3

Między ziemią a gwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz