Rozdział 39 - Nie ma zbrodni bez kary

49 7 16
                                    

Scott Cantwell od małego marzył o tym, żeby stać się bohaterskim strażakiem, który dokona czegoś ważnego. Naturalnie nie spodziewał się, że dojdzie do tego jeszcze przed ukończeniem szkoły średniej, a jego misją będzie uwolnienie zakładników szkolnego gangu. On, Victor, Olive i Diana szli właśnie do szkolnej piwnicy, gdzie pod małą sceną znajdowało się pomieszczenie, w którym podobno znajdowała się siedziba "A&E". Nie byli uzbrojeni - zasadniczo nie posiadali żadnej broni. Liczyli jedynie na łut szczęścia i nieobecność pozostałych "na wolności" członków organizacji.

- Co zrobimy, jeśli się na nich natkniemy? - spytała Olive. - Lewy sierpowy kontra pistolet?

Diana zastanowiła się przez chwilę, jej rozmyślania zostały jednak przerwane przez Scotta, który jako pierwszy dotarł do drzwi piwnicznego pomieszczenia.

- Co się martwisz? - Lekceważąco machnął ręką. - Po pierwsze ich tu nie ma, a po drugie nawet nie zamknęli drzwi.

- To może być pułapka - uznał Victor.

- Nie sądzę - stwierdził Scott. - Moim zdaniem po prostu się poddali.

- To też jest jakaś opcja - stwierdziła Diana, wzruszając ramionami.

W tym momencie na jej telefon przyszło powiadomienie.

- To od Tenny - powiedziała. - Pisze, że tymczasowo zawarła sztamę z "A&E" i więcej powie nam, jak przyjdziemy z zakładnikami do szpitala.

- Kto by się spodziewał. - Victor pokręcił oczami. - Chcesz pomieszania z poplątaniem? Zadzwoń do Tenny!

- Jak ona się czuje? - spytał Scott. - Dawno jej nie widziałem.

- Jakby... Ma dziurę w brzuchu - stwierdził Victor. - Wiesz, wstyd tak pokazać się na mieście.

Scott posłał mu zirytowane spojrzenie.

- To nie jest zabawne - warknął. - Wiesz, że jakby dostała w serce, to już byłoby po niej.

- Ale nie dostała. - Victor wzruszył ramionami. - Wyjdzie z tego, chociażby po to, żeby doprowadzić tę sprawę do końca. Tym bardziej, że na coś wpadła.

Weszli do środka, a ich oczom ukazały się stare, pewnie skrzypiące krzesła i porysowany stół. Przy ścianie stało biurko z komputerem i kilkoma monitorami.

- Sprawdźmy tam - zarządziła Diana, wskazując na drzwi w kącie pomieszczenia.

Scott jako pierwszy ruszył, by wykonać polecenie. Już miał nacisnąć klamkę, gdy nagle ze środka dobiegł ich jęk.

- Pospiesz się - warknął Victor.

- Zamknięte - sapnął Scott. - Musimy wyważyć drzwi.

- Tu jest klucz, geniusze - oznajmiła Olive, biorąc przedmiot z biurka.

Podeszła do drzwi, odsuwając wspólników i otworzyła je. Ich oczom ukazało się ciemne pomieszczenie, w którym niesposób było natrafić na włącznik światła.

- Kto tu jest? - spytała, jednak ponownie odpowiedział jej jęk. - Diana, poświeć mi tu.

Dziewczyna posłusznie odpaliła latarkę w telefonie, co umożliwiło im zobaczenie bladej, pokrytej ranami i sińcami twarzy, na której widok z ich gardeł wydobyły się jęki przerażenia.

- Znalazłem włącznik! - oznajmił Victor, zapalając pojedynczą, migoczącą żarówkę.

- Cantui - rozpoznała chłopaka Diana. - Zaginął dziewięć dni temu.

- Zadzwońcie po pogotowie - zarządził Scott. - Jest w tak złym stanie, że boję się go dotykać, żeby mu się nie pogorszyło.

Diana szybko wykonała polecenie.

Między ziemią a gwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz