Tsuki Purin, młoda Japonka, z westchnięciem ulgi zamknęła podręcznik do swego ojczystego języka. Nareszcie koniec literatury na dziś. Z zamyśleniem zakręciła pukiel czarnych włosów na palcu, rozglądając się w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego zajęcia. O takie jednak było trudno w najprostszym akademickim pokoju jaki kiedykolwiek miała okazję oglądać. Wyposażenie pomieszczenia stanowiło proste, niewygodne łóżko, biurko oraz kilka wąskich szafek, zapełnionych książkami, które z braku miejsca znalazły się również na wiszącej niewysoko półce oraz na parapecie. Pogoda za oknem również pozostawiała wiele do życzenia. Na niebie kłębiły się chmury, zwiastujące deszcz, a może nawet burzę, o której mówiono w porannych wiadomościach. W dodatku wiał porywisty wiatr, który bynajmniej nie zachęcał do wyjścia z aktualnego miejsca pobytu. Mimo to brązowooka narzuciła na swój mundurek, składający się z granatowej garsonki, płaszcz przeciwdeszczowy i wyszła z pokoju. Pospiesznie zeszła po schodach akademika, po czym wyszła na zewnątrz. Znajdowała się w kompleksie akademickim, otoczonym kamiennym murem. Pięć budynków szkolnych połączone było osłoniętymi szklanym dachem korytarzami, które zazwyczaj zalegano podczas złej pogody, tak, że tworzyły razem pięciokąt, w środku którego znajdował się trawnik. Pierwszy z budynków, wysunięty najbardziej w przód, stanowił część ogólną, gdzie odbywały się zajęcia gospodarcze, na które w równym stopniu uczęszczali uczniowie wszystkich czterech profili. Kierując się w lewą stronę, można było dojść do części poświęconej przede wszystkim nauce. Znajdowały się tam więc liczne biblioteki i sale, w których przeprowadzano doświadczenia. Następną część zajmowały hale sportowe, basen i lodowisko – raj dla uczniów profilu sportowego. Dalej znajdowała się siedziba artystów, wielka pracownia malarska, w której roiło się od rzeźb, farb i płócien. Ostatni budynek mieścił w sobie kilka sal teatralnych i studio muzyczne. Purin nie szła jednak do szkoły, a do jednego z czterech budynków akademika, pomiędzy którymi wznosił się niski dach osłaniający stołówkę. Mianowicie zdążała do części przeznaczonej dla uczniów profilu artystycznego. Z tupotem wbiegła po schodach, zostawiając na nich lekko zabłocone ślady, po czym zapukała do drzwi, które po chwili otworzyła jej przyjaciółka.
- Purin-chan? – Hannah, Austriaczka o brązowych włosach i rumianej twarzy przetarła zaspane zielone oczy, wpuszczając ją do środka.
Brunetka weszła do pomieszczenia, szybko dostrzegając rozrzuconą pościel, co świadczyło o tym, że siedemnastolatka dopiero wstała.
- Ubieraj się i idziemy po resztę – zarządziła Japonka, rozsiadając się na krześle przy biurku.
Hannah skinęła głową, choć jej mina wskazywała na to, że chętniej wróciłaby do łóżka. Mimo to wyciągnęła z szafki pomarańczowy mundurek i zamknęła się w łazience. Brunetka tymczasem rozglądnęła się po pomieszczeniu. Hannah, mimo że była cichą, spokojną dziewczyną, była naprawdę artystyczną duszą. Po jej biurku walały się liczne rysunki, wykonane w różnych stylach. Ściany i meble udekorowane były pięknymi malowidłami stworzonymi nie tylko przez Austriaczkę, ale i też przez poprzednich właścicieli pokoju. Purin westchnęła. Sama należała do profilu naukowego i choć umiała ładnie rysować, nie mogła sobie pozwolić na udekorowanie własnego pokoju. Regulamin jej profilu skazywał ją na nienaganną czystość, która miała ułatwić przyswajanie wiedzy. W końcu Hannah wyszła z łazienki, ściągając przyjaciółkę z powrotem na ziemię.
- Więc chodźmy – mruknęła, po czym zamknęła drzwi na klucz za przyjaciółką.
Razem ruszyły do części teatralnej, gdzie mieszkała pozostała trójka z ich paczki. Najbliżej znajdował się pokój Julie. Wysoka Francuzka była posiadaczką długich blond włosów oraz niebieskich oczu, od których zawsze biła radość. Cały jej pokój był lekko zabałaganiony, a znaczną część jego wyposażenia stanowiły dramaty, które ta bardzo chętnie czytała. Oderwawszy ją niemalże siłą od lektury „Romea i Julii" ruszyły do pokoju jej bliźniaczki, której jednak nie zastały w pokoju. Rozważając, gdzie mogła się podziać ruszyły do pokoju ostatniej z przyjaciółek, brązowowłosej Szwedki imieniem Marten. Ta z kolei otworzyła, wpuszczając je do swego pokoju, gdzie siedziała już poszukiwana Noële. Pokój Tenny stanowczo różnił się od pokojów pozostałych dziewcząt. Panowała w nim duża różnorodność – dziewczyna potrafiła odnaleźć się zarówno wśród książek, jak i w sporcie, o czym świadczyła między innymi piłka do siatkówki, zajmująca specjalne miejsce przy łóżku. W pomieszczeniu nie zabrakło również miejsca na jej ukochaną czarno-czerwono-żółtą gitarę. Mimo to nadal pozostawała tu odpowiednia ilość miejsca na schadzki przyjaciółek. Purin oparła się o ścianę, uważając, by nie strącić z niej licznych zdjęć i plakatów ukazujących uzdolnionych muzykalnie członków jej rodziny, którzy ukończyli akademię w Międzynarodówku, do której one obecnie uczęszczały.
- I jak tam, Tenny? – Julie usiadła na łóżku, obejmując kolana rękoma. – Masz już coś?
Ta pokiwała gwałtownie głową, tak, że okulary zsunęły jej się z nosa.
- A żebyś wiedziała! – Dziewczyna wyciągnęła z szuflady plik kartek. – Powiem tak: to zapowiada się cudownie!
- Ale o co chodzi? – Purin przekrzywiła głowę.
- To będzie niespodzianka. – Tenny uśmiechnęła się szeroko, ponownie chowając papiery. – Jesteście gotowe na lekcje?
Dziewczęta pokiwały głowami i zaczęły się zbierać.
- Jestem mega głodna – jęknęła Hannah, gdy wychodziły z budynku.
- Dlatego idziemy na śniadanie – zauważyła rezolutnie Julie, kierując się pod dach stołówki.
Międzynarodówek słynął z niezwykłej pogody. Rzadko padał w nim śnieg, więc uczniowie spędzali na zewnątrz znaczną część czasu. Gdy przyjaciółki doszły do części wspólnej dla wszystkich uczniów, było już tam wiele osób. Pogodnie rozmawiając o planach na dzisiejszy dzień odebrały swój posiłek i zajęły miejsce przy jednym ze stolików.
- Rozumiecie to? – gorączkowała się niższa z sióstr. – Tak zwyczajnie porysował mój szkic!
Przy stoliku rozległo się sapnięcie oburzenia, kiedy nagle piłka uderzyła z hukiem w stół.
- Co jest? – Purin odwróciła się, by zobaczyć kto zakłóca ich spokój i zamarła.
W niewielkim oddaleniu od nich stał średniego wzrostu chłopak o intensywnie rudych włosach, zwichrzonych w nieładzie. Jego mundurek był bordowy, co oznaczało, że uczęszczał na profil sportowy. A więc to do niego należała piłka. Jego skóra była zarumieniona, a koloru oczu nie dało się jednoznacznie określić, przez co Purin uznała je za jeszcze ciekawsze i warte poznania. W końcu, jak wszyscy „naukowcy", jak nazywano uczniów profilu naukowego, była niezmiernie ciekawa świata i wszystkiego, co mogło skrywać jakąś tajemnicę. Tymczasem Noële i Tenny zdążyły nawymyślać chłopakowi, nim młoda Japonka zdołała oderwać wzrok od chłopaka, który nie wiedział, co miał ze sobą począć.
- Dosyć już, dziewczyny – uspokoiła je Purin. – Przecież nic nam się nie stało.
Przyjaciółki zmierzyły ją badawczym spojrzeniem, niechętnie zajmując z powrotem dawne miejsca.
- Tym razem ci przebaczymy – oznajmiła łaskawie młodsza z Francuzek. – Ale zrób coś którejkolwiek z nas, a będziesz miał u mnie na pieńku do końca życia.
- Swojego, rzecz jasna – dorzuciła druga z nich i ponownie skupiła się na swoim posiłku.
Purin pokręciła oczami i także odwróciła się tyłem do chłopaka, który niepewnie udał się po swoją piłkę. Pospiesznie zjadła kaszę mannę, która stanowiła poranny posiłek, po czym ruszyła z przyjaciółkami do szkoły. Ściany głównego budynku były kremowej barwy, co pięknie komponowało się z szerokimi brązowymi donicami z przeróżnymi roślinami, obok których ustawiono ławki. Cały hol na pierwszy rzut oka zdawał się przypominać bardziej park czy oranżerię, a efekt ten potęgowała jeszcze miękka trawa, która rzeczywiście rosła w budynku bez podłogi, oraz wąskie, wyłożone kostką ścieżki, po których poruszali się liczni uczniowie zdążający na lekcję. Purin pożegnała się z przyjaciółkami i ruszyła do części naukowej, gdzie ściany miały przyjemną, błękitną barwę. Analizując w myślach swój plan zajęć dotarła do swojej szafki, z której wyciągnęła strój gimnastyczny. Dlaczego musiała zacząć dzień od zajęć tanecznych? Z głośnym westchnięciem przemierzyła tą część szkoły, by po chwili wejść do sali tanecznej umieszczonej w części sportowej. Podobnie jak jej koleżanki przebrała się w szatni i z powrotem weszła do głównego pomieszczenia, gdzie zaczęli gromadzić się już chłopcy z jej klasy. Purin potarła ramiona, chcąc trochę się ogrzać i ruszyła w stronę swojego przyjaciela, Michaela. Anglik był dość wysoki, dziewczyna musiała więc zadrzeć głowę, by się mu przyjrzeć. Miał blond włosy i figlarne granatowo-szare oczy, a jego cera była bardzo jasna, co ładnie komponowało się z ciemnoniebieskim mundurkiem, który zazwyczaj nosił.
- Gotowa, siostrzyczko? – zapytał, podając jej rękę.
- Jak zwykle. – Brunetka wzruszyła ramionami. – Czyli nie. Mówiłam już, że nie znoszę tańczyć?
CZYTASZ
Między ziemią a gwiazdami
Teen FictionAkademia w Międzynarodówku to wymarzona szkoła wielu uczniów. Dostając się do niej, są przekonani, że ich życie zmieni się na lepsze. Czasami zapominają jednak, że nawet w najpiękniejszym miejscu młodość jest młodością i lubi płatać nam figle... Wsz...