Rozdział 37 - Kret wychodzi z kopca

65 7 26
                                    

Victor Parrish wystukał na klawiaturze kolejny kod i wypuścił powietrze.

- Może wyłączyli swoje sprzęty? - zasugerował David, który powoli przestawał wierzyć w powodzenie podjętej przez Victora próby włamania się do komputera A&E.

Victor pokręcił głową, choć było to prawdopodobne.

- Czip Gabrieli zlokalizowaliśmy pod ziemią - oznajmił. - Nie sądzę, żeby znaleźli jakąś odjechaną w kosmos kryjówkę, w której mają gniazdka elektryczne. Podejrzewam, że korzystają z laptopów, chyba, że mają agregat.

David zastanowił się chwilę nad jego słowami.

- Niemniej jednak nie jesteś w stanie włamać im się do systemu - zauważył.

Victor parsknął z niezadowoleniem.

- Więc ty to zrób, panie mądry - burknął opryskliwie, a David pokręcił oczami.

Mimo to bez słowa podszedł do komputera i zaczął przeglądać wyniki wcześniejszych działań kolegi, który obrażony usiadł na krześle obrotowym. W końcu Victor wstał i z westchnięciem opuścił pomieszczenie. I tak nie był w niczym potrzebny Davidowi, który zapamiętale wystukiwał coś na klawiaturze. Sala informatyczna znajdowała się w części ogólnej, choć informatyka była jedynie przedmiotem dodatkowym. Do rozpoczęcia lekcji została jeszcze ponad godzina. Większość uczniów nadal przebywała na stołówce, szkolne korytarze więc świeciły pustkami. Victor także postanowił wreszcie zjeść śniadanie. Uznał, że David sobie poradzi i nie obrazi się, jeśli on sobie pójdzie. Nie minęło dużo czasu, nim znalazł się na stołówce i usiadł z kolegami - Joshem, Aidenem i Damienem. 

- Ktoś tu zaspał - zaśmiał się Damien, widząc jego nieprzytomny wzrok.

- Jasne - parsknął Victor. - David męczy mnie od czwartej. Zresztą on nadal siedzi w informatycznej.

- David to geniusz. - Jego rozmówca wzruszył ramionami. - Gdzieś musi wykazać się swoją wiedzą.

Victor już chciał powiedzieć, że nadal nie udało im się zhakować komputera A&E, zaraz przypomniał sobie jednak, że jego koledzy nie są wplątani w sprawę tej organizacji. I lepiej, żeby tak zostało. Zamiast tego pochylił się lekko w stronę przyjaciela i wskazał na starszą dwójkę.

- A im co znowu? - spytał, kiedy zauważył, że Josh i Aiden twardo udają, iż się nie widzą.

Damien znów wzruszył ramionami.

- Mają humorki jak baby - uznał ze śmiechem. - Raz są jak papużki-nierozłączki, a innym razem nie mogą na siebie patrzeć.

- Zanim tu przyjechaliśmy, Aiden nigdy się tak nie zachowywał - mruknął Victor, patrząc na kuzyna.

Za ich plecami rozległ się głośny śmiech, na dźwięk którego Victor się odwrócił. Na jego usta natychmiast wkradł się uśmiech, kiedy zobaczył znajomą szatynkę w czarnej czapce.

- Dawaj, Vic. - Damien wystawił mu język.  - Dasz radę, bro. Wygląda na spoko laskę.

Victor posłał mu piorunujące spojrzenie.

- Dobra, dobra, nie patrz tak. - Tamten uniósł ręce w geście poddania. - Spróbuj chociaż się z nią zakumplować.

- Łatwo ci mówić - mruknął Victor. - Ciebie lubią wszystkie.

Damien już miał coś odpowiedzieć, kiedy nagle jego rozmówcę ktoś zawołał. Victor odwrócił się średnio zadowolony, domyślając się, że zaraz jego oczom ukaże się David. Tak było i w rzeczywistości. Chłopak podbiegł do niego, ale jego twarz jak zwykle nie zdradzała żadnych emocji.

- Co jest? - spytał Victor, trochę lekceważacym tonem.

- Udało mi się - oznajmił, a jego głos zdradzał dumę.

Victor niemalże zaksztusił się powietrzem i posłał mu zdumione spojrzenie. Zaraz jednak przesunął się, pokazując mu, żeby usiadł. David jednak widocznie był zbyt podekscytowany, by to zrobić.

- Sygnał z czipu Gabrieli został przerwany - oznajmił na wstępie. - Muszę jeszcze raz przeanalizować ostatni zarejestrowany fragment. Zlokalizowałem za to ich komputer. Siedzą w szkolnej piwnicy, pod częścią teatralną. Dokładnie pod małą sceną.

- I co zrobimy z tą wiedzą? - spytał nadal jeszcze zaskoczony Victor.

- Musimy ich odbić - zarządził David, jakby to było najbardziej oczywiste na świecie. - Pogadajmy z Dianą. Ona zajmie się resztą.

* * *

Victor siedział na starej kanapie na strychu akademika profilu teatralnego. Diana od kilku chwil rozważała najrozsądniejsze posunięcie w sprawie odkrycia siedziby A&E. W końcu westchnęła i powiodła wzrokiem po twarzach członków "O&B". Nie chciała ryzykować ich zdrowiem, z drugiej strony jednak należało jak najszybciej odbić zakładników. Victor doskonale ją rozumiał. Spoczywała na niej wielka odpowiedzialność. W końcu dało się słyszeć westchnięcie w kącie pomieszczenia.

- Idę na ochotnika - oznajmiła Olive, podnosząc rękę.

Victor wstrzymał powietrze, kiedy Diana przeniosła wzrok na dziewczynę.

"Teraz albo nigdy" - rozległ się uparty głos w jego myślach.

- Ja też - rzucił szybko i wstał. - Znam gościa, który od kilku lat służy w ochotniczej straży pożarnej. Na pewno pomoże.

Diana zastanowiła się przez chwilę, po czym skinęła głową.

- Dobrze - zaczęła. - Mamy trzy osoby. Ile osób jest w "A&E" i ilu zakładników mają?

- Zasadniczo to nie mamy dokładnych informacji - wtrąciła cicho Purin, która nagle zamilkła, kiedy wszyscy na nią spojrzeli. - To znaczy... Ja wiem. Jest ich około pięcioro. Szef na pewno odpadł. Nie wiem, kto tam jest dokładnie. Na pewno mają Finna Davidsena.

- Skąd to wiesz? - Julie przerażona spojrzała na przyjaciółkę, która wlepiła wzrok w podłogę.

- Ja... Szpiegowałam dla "A&E" - wyznała, a jej twarz nabrała purpurowej barwy. - On mnie do tego nakłonił.

W pomieszczeniu zapadła cisza.

- Wiem, że źle zrobiłam - mruknęła cicho. - Wybaczcie mi.

- Więc... Oni wiedzą o nas praktycznie wszystko, a my nie wiemy o nich prawie nic - zauważył Victor, a w jego głosie zabrzmiała złość. - Sądzę, że powinnaś wyjść i więcej tu nie przychodzić, Tsuki.

Japonka skinęła jedynie głową i bez słowa skierowała się w stronę drzwi.

- Zaczekaj - powiedziała Diana, łapiąc ją za ramię. - Nie zdradzaj, że nam go wydałaś. W ramach zadośćuczynienia, szpieguj ich dla nas.

Purin rozchyliła delikatnie usta w wyrazie zdziwienia. Zaraz jednak ponownie skinęła głową.

- Dowiem się o nich wszystkiego, czego potrzebujecie - obiecała cicho, po czym wyszła z pomieszczenia.

- Sądzisz, że to zrobi? - Victor posłał Dianie sceptyczne spojrzenie.

- Nie mam pewności, ale już nie jest z nami w jednym pomieszczeniu, nie słyszy co mówimy, a może się przydać - powiedziała dziewczyna, wzruszając ramionami.

- A co jeśli poda nam fałszywe informacje? - spytał, nadal nieprzekonany.

- Mogę wykorzystać wykrywacz kłamstw, który ma mój tata - zaproponowała Maya. - On działa tak, że...

- Wykrywa zmiany pulsu, wiemy - przerwał jej David.

- Obawiam się, że nic z tego może nie wyjść. - Julie wtrąciła się do rozmowy. - Purin zacznie się strasznie stresować bez względu na to, czy będzie mówić prawdę, czy kłamstwo.

- Pozostaje nam jedynie uwierzyć jej na słowo. - Diana westchnęła. - A na razie musimy zająć się sprawą zakładników. Mamy trójkę. Kto da więcej?

Rozdział dedykowany Ski
Spóźnione sto lat!

Między ziemią a gwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz