4

367 18 1
                                    

Obudził mnie zapach crossantów i świeżo zmielonej kawy. Przewróciłam się na drugi bok lekko uchylając oczy. Czując okrywające mnie promienie słońca, usłyszałam tylko cichy śmiech.

- Cieszę się, że już się obudziłaś. - Spotkałam się z łagodnym spojrzeniem Jadona, który wyciągnął w moją stronę dłoń, abym wstała z łóżka. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, dlatego przykryłam się jeszcze bardziej kołdrą i ponownie przymknęłam oczy.

- Nie jestem głodna.

- Proszę kochanie, przygotowałem to co najbardziej lubisz. - Usiadł na skraju łóżka i odgarniając z mojego czoła kosmyk włosów, złożył na nim delikatny pocałunek. - Wiem, że zachowałem się jak idiota, ale to dlatego że jestem o ciebie cholernie zazdrosny. Myślę, że nie jeden chłopak mając przy sobie taką dziewczynę jak ty postąpiłby podobnie.

- Słyszysz w ogóle co mówisz? Widzisz to? - Odparłam oschle, pokazując chłopakowi swoje nadgarstki które były całe sine. - Dlaczego nie może być tak jak kiedyś?

- Co mogę poradzić, że z dnia na dzień zależy mi na tobie coraz bardziej. - Odparł, a na jego słowa przeraziłam się.

- To co będzie za pół roku? Uderzysz mnie?

- Oczywiście, że nie mógłbym tego zrobić Madeleine. Nie chciałem ciebie skrzywdzić, wybacz mi. - Chłopak chwycił moje dłonie, składając na nich delikatne pocałunki.

- Powinnam czuć się przy tobie bezpiecznie... - Usiadłam, wtulając się w jego tors. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum, które były moimi ulubionymi. Oddał uścisk i oboje trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę.

- To się już nie powtórzy, obiecuję. A teraz chodź, bo ostygnie. - Wstałam z łóżka, wraz z chłopakom kierując się w stronę stolika, który rzeczywiście zastawiony był samymi rzeczami które uwielbiam!

***

- Za godzinę mam trening, wrócę dopiero wieczorem. Mam nadzieję, że nie zanudzisz się tu sama.

- Od rana dziewczyny wydzwaniają, więc skoro nie możesz to z nimi jakoś spędzę czas. - Wzięłam łyk szampana, widząc że chłopak ani na moment nie spuszcza ze mnie wzroku.

- Mam nadzieje, że mówiąc „dziewczyny" nie masz na myślisz Kyliana Mbappe. - Podkreślił ironicznie jego imię i nazwiska, po chwili zaczynajac się śmiać.
Jedyne co spojrzałam się na niego oschle, marszcząc przy tym brwi. Wypiłam do końca szampana, wstając ze swojego miejsca. - Ta cisza ma znaczyć, że...

- Że nie. - Przypominając mi o wczorajszej sytuacji, chłopak zaczynał mnie denerwować. - Nie zaczynajmy tego tematu.

Słysząc pukanie do drzwi momentalnie obróciłam się w ich stronę. Otworzyłam je, bez zastanowienia wpuszczając dziewczyny do środka.

- Gotowa na podbój plaży? - Odparka uradowana Sasha z dwoma butelkami wina w rękach. - O! Cześć Jadon. - Dopiero po chwili zauważyła bruneta siedzącego przy stole, który puścił w jej stronę dziwne spojrzenie. Odpowiedział jej jedynie co kiwnięciem głowy, wstając ze swojego miejsca i zaczynajac się pakować na trening.

- Biorę najpotrzebniejsze rzeczy i idziemy. Poczekajcie przed wejściem. - Puściłam w ich stronę buziaka, zamykając za nimi drzwi. Odetchnęłam zdenerwowana kierując się do łazienki, w której był chłopak.

- No to, że widzę niezła zabawa przed wami. - Przytuliłam go od tyłu, wpatrując się w jego oczy odbijające się w lustrze.

- Daj spokój... Lepiej spręż się na treningu i wracaj do mnie. - Przygryzłam wargę, widząc lekki uśmiech na twarzy chłopaka.

- To zabrzmiało przekonywująco. - Obrócił się w moją stronę, szybkim ruchem podnosząc mnie, tak że oplotłam swoje nogi wokół jego talii. Lekko pociągnęłam za jego włosy, wiedząc że to lubi. Posadził mnie na blacie, składając delikatne pocałunki na mojej szyji.
Nagle usłyszałam dzwonek telefonu, na co oderwałam się na chłopaka.

- Na resztę musisz poczekać. - Złożyłam na jego ustach przelotny pocałunek, odbierając telefon.
Nie zdziwił mnie głos Sashy,  która lekko zdenerwowana kazała mi się pospieszyć. Tak jak mówiłam wcześniej, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i razem z chłopakiem wyszliśmy z pokoju. Rozdzieliliśmy się przy wejściu do hotelu, gdyż postanowił ze poczekać na chłopaków z drużyny.

***

- 4 shoty tequilli. - Odparłam uprzejmie, podchodząc do pobliskiego plażowego baru i przysiadając na taborecie wpatrywałam się w pracę barmana.

- Dla mnie to samo. - Nagle z zamyśleń wyrwał mnie pewien głos. Czułam, że go kojarzę dlatego kątem oka spojrzałam się na osobę siedząca obok mnie i mało co nie zemdlałam.

- Kylian?

- O... To ta słynna zakupoholiczka. - Zaśmiał się pod nosem, co odwzajemniłam.

- Madeleine. - Wyciągnęłam w jego stronę dłoń.

- Brzmi o wiele lepiej, jednak dla mnie i tak będziesz dziewczyną od toreb. - Uśmiechnął się, na co lekko uderzyłam go z pięści w ramie. - Co robisz tutaj sama? Zaczyna się ściemniać, a zjaranychn i napitych ludzi jest coraz więcej.

- Spokojnie, mam swoje 3 wspólniczki. - zerknęłam na dziewczyny, które bawili się w najlepsze. - Radzę z nimi nie zadzierać. - Puściłam do niego oko, odbierając od barmana przygotowany alkohol.

- Pomóc, czy będzie tak jak wczoraj? - Na słowa chłopaka wywróciłam oczami, w sprawny sposób chwytając cztery kieliszki.

- Wczoraj to była pomyłka przy pracy. - Uniosłam kieliszki wyżej, patrząc na reakcje chłopaka, który jedynie co to się śmiał. - Widzisz? Kobieta musi sobie umieć poradzić w każdej sytuacji. - Czując alkohol przepływający przez moje żyły uznałam, że lepiej będzie jak wrócę do dziewczyn.

- A może przyłączycie się do nas?- wskazał głową na chłopaków, odbierając swoje drinki. Już chciałam odmówić, gdy nagle wyprzedziła mnie jedna z dziewczyn.

- Oczywiście! - Ledwo trzymając się na nogach złapała mnie od tyłu w talli, przez co o mało co nie wylałam trunków.

- Zapraszam. - Odparł dumny Embappe, ruchem ręko wskazując gdzie mamy się udać.

- Pamiętaj, że nie przyjechałaś tu sama. - Wysyczalam zza zębów, sucho patrząc się na dziewczynę.

- Daj spokój... zabawimy się! - Jedyne co miałam w głowie, to czarny scenariusz tego wieczoru.

Czysta obsesjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz