— Jesteś tchórzem Snake. Najzwyklejszym z najzwyklejszych robaków, jakie można spotkać na tym zaplutym świecie. Mogłeś zostać potęgą, pamiętasz? Ale zawiodłeś. Zawiodłeś nas wszystkich, tak jak robiłeś to zawsze. A oni mieli przecież tak wielką nadzieję, że wyrośniesz i zostaniesz kimś. Jaka szkoda. — To było ostatnie co usłyszał przed obudzeniem.
Wrzasnął ze wściekłości i uderzył zaciśniętą pięścią w najbliższy obiekt. Coś jednak go powstrzymało i była to inna ręka. Snake nie przypominał sobie, żeby ktoś z nim był, a już na pewno nie pamiętał, aby zasypiał na zimnym gruncie. Zawsze przywiązywał się na noc do gałęzi drzewa, potencjalny wróg miał wtedy więcej kłopotu z zaatakowaniem go, a także żadna dzika zwierzyna nie interesowała się nim zbyt długo. Nauczył się tego kiedyś od przyjaciela i korzystał do tej pory.
— Uspokój się nerwusie, bo zrobisz sobie krzywdę. Albo mi, ale wtedy możesz się już nie podnieść — powiedział rozbawiony tajemniczy towarzysz, trzymając go mocno za nadgarstek, tak, aby nie mógł wykonać tą ręką już żadnych gwałtownych ruchów. Snake drgnął z zaskoczenia i błyskawicznie odwrócił głowę w stronę dźwięku. Po uścisku spodziewał się zobaczyć tam potężnego przeciwnika, a zamiast tego, objawił mu się zwykłej, szczupłej postury, młody chłopak. Jedyne, co wyróżniało go spośród innych ludzi, była ponadprzeciętna uroda i dwa różne kolory tęczówek. Snake wiedział, że skądś je kojarzył, jednak nie mógł sobie przypomnieć, dlaczego.
— A ty to kto — warknął, jednocześnie ze zirytowania, ale także dlatego, aby wydawać się groźniejszym przed potencjalnym przeciwnikiem. Chociaż na najstraszniejszego wroga to on nie wyglądał.
— Grzeczniej, bo inaczej sobie porozmawiamy, a tak się składa, że ocaliłem ci życie. Oczywiście, nie za darmo — parsknął pod nosem, puszczając jego rękę i wstając z ziemi. — Możesz mi mówić George, wystarczy — przedstawił się towarzysz, patrząc na Snake'a z góry. — Tak się składa, że mam dla ciebie zadanie, za które podejrzewam że i tak byś się zabrał — zaczął tłumaczyć, jednak Snake przerwał mu już na początku.
— A nie zastanawiałeś się nad tym, że mogę odmówić? Nie będę wykonywać żadnego twojego pieprzonego zadania, płać, albo spierdalaj — ledwo skończył i już dostał mocny cios w twarz. Splunął krwią w jego stronę i spróbował się podnieść, aby mu oddać, jednak jego ciało ponownie przeszyło uczucie podobne do tego, kiedy bił się ze strażnikami kilkanaście dni temu. Od razu doszedł do wniosku, że to dokładnie ta sama osoba, przez którą przegrał tego pamiętnego dnia.
— Chyba się nie zrozumieliśmy. To nie ja tu płacę, tylko ty i to swoim życiem, jeśli nie będziesz współpracował — odparł ze skrzywionym wyrazem twarzy i wytarł się materiałową chustką z krwi, którą potem podał towarzyszowi. — Wytrzyj się, bo będziesz jebał, a całkiem długa droga przed nami. Nie zamierzam męczyć się z twoim odorem — stwierdził z lekkim obrzydzeniem, łapiąc go za ramię. Snake odruchowo szarpnął się, jednak okazało się, że tamten tylko próbował go podnieść. Kiedy wstał, zorientował się, że nie czuje już bólu w zranionej nodze.
— Zająłem się tym, w końcu ciężko byłoby wyruszyć w podróż z kimś, kto nawet nie może chodzić. Co prawda, jeszcze nie do końca się zagoiło, ale dwa dni bez przeciążania i powinno być w porządku. A teraz się rusz, mamy trochę do przejścia, ale to raczej wiesz, w związku z tym, że masz nawigować — parsknął, na widok zdezorientowanego Snake'a. — Mówiłem już, mamy interes do załatwienia. Widziałeś to coś na placu? Nie odpowiadaj, wiem że widziałeś. Kinoko nie jest pierwszym i również ostatnim miejscem, które zostało zaatakowane przez tego cholernego ptaka. Ludzie nazywają go Czarnym Feniksem i w sumie nikt do końca nie wie, skąd się wziął — wrócił do tłumaczenia. — Natomiast po latach poszukiwań, udało mi się dotrzeć na ślad, który może doprowadzić do tego, jak się go pozbyć i w tym miejscu wkraczasz ty. Jak pewnie zdążyłeś już stwierdzić, nie jestem kimś stworzonym do walki i konfliktów. Wiem to i owo, ale gdybym cię nie obezwładnił, szala zwycięstwa szybko przechyliłaby się na twoją stronę, Ah, właśnie, lepiej nie próbuj zdejmować tej obręczy z twojej ręki, bo skończysz gorzej, niż wcześniej — ostrzegł go, śmiejąc się przy tym, jednak Snake'owi nie było do śmiechu. Cholerny szaleniec.
— Wracając. Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi dotrzeć do sedna, a nie dość, że zawdzięczasz mi przeżycie, to jeszcze masz umiejętności, które zdecydowanie nam to ułatwią, co za wspaniały zbieg okoliczności, prawda? Pierwszym naszym przystankiem będzie Lightshire — podsumował, ruszając powoli do przodu.
Snake nie zastanawiał się długo. Pomimo, że niezmiernie nie chciał pracować z George'em, nie miał za bardzo wyboru. Pozbycie się tego cholerstwa, które terroryzowało królestwa, było jego życiowym celem, jednak sam nigdy nie dał rady dotrzeć do żadnych informacji z tym związanych, nie ważne, jak bardzo się starał. To była jego szansa, a nowy towarzysz mógł się do czegoś przydać. W razie czego, mógłby się go w późniejszym czasie po prostu pozbyć. Oczywiście, najpierw musiałby pożegnać się z tymi dziwnymi zabezpieczeniami, którymi został obłożony, ale tym postanowił zająć się później.
— Dobrze się składa, bo w ciągu najbliższych kilku dni powinien być tam mój znajomy, który może nam pomóc. Ale nie myśl sobie, że robię to dlatego, że jestem dobroduszny i wspieram twój pomysł. Mam w tym swój interes i przy tym pozostańmy — powiedział obrażonym tonem, a George tylko wzruszył ramionami.
— Jak sobie chcesz.
~
Lightshire nie było najlepszym miejscem do którego mogli się udać, ale zdecydowanie najbardziej opłacalnym. Można było dostać tam dobre towary za przystępną cenę, jeśli wiedziało się, gdzie szukać. Na szczęście, obaj posiadali taką wiedzę, co zdecydowanie ułatwiło im nabycie potrzebnych do podróży rzeczy. Co prawda, Dream nie miał pojęcia, jak to wszystko mieściło się w niedużej torbie George'a, ale chyba wolał nie wnikać, jeszcze znowu oberwałby tą dziwną elektrycznością, którą wywoływała obręcz na jego ręce. Postanowił nie zadawać niepotrzebnych pytań, może kiedyś będzie miał okazję, aby się dowiedzieć.
Miasto, w którym się znajdowali, niegdyś było jedną z potężniejszych ostoi, jednakże po podbiciu je przez Kinoko, stało się ono ośrodkiem rozwoju przestępczości i nielegalnego handlu. Snake pamiętał jeszcze czasy, kiedy lata temu był tu na turnieju i wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Teraz możnaby to co najwyżej nazwać ruinami dawnej świetności.
Mężczyzna westchnął cicho i uszczypnął się w skórę na przedramieniu. Robił tak za każdym razem, kiedy łapał się na rozpamiętywaniu przeszłości. Tego już nie było i nie powróci, musiał ruszyć dalej. George tylko spojrzał na niego dziwnie i kiwnął głową, aby ruszyć dalej. Jeśli mieli spotkać się ze znajomym Snake'a, potrzebowali zarezerwować pokój w którejś z mniej zrujnowanych karczm. Plusem podróży natomiast było to, że wszystko fundował jego nowy towarzysz, więc nie musiał się martwić o podstawowe rzeczy, takie jak wyżywienie. To była kolejna rzecz, która go w nim ciekawiła. Kim był, co robił na co dzień, że dysponował takimi sumami i w jaki sposób udało mu się go uwolnić z więzów na egzekucji? A tym bardziej, jakim cudem tak szybko pokonał go podczas walki? Po cichu liczył, że w najbliższym czasie udałoby mu się uzyskać odpowiedzi na te pytania. Byłoby mu to bardzo na rękę i mógłby zacząć myśleć nad potencjalnym planem ucieczki. Aktualnie jednak musiał współpracować.
Weszli do lokalu, nad którym wisiał znak z napisem "Beer Pond". Snake parsknął głośno śmiechem, kto wpadł na pomysł, aby w ten sposób nazwać swój lokal? No cóż, przynajmniej nazwa była adekwatna, bo już w samym przejściu George wdepnął w wielką plamę piwa, a mężczyzna nie omieszkał go za to wyśmiać.
— Wiesz co? Może usiądź gdzieś z boku, spróbuj się czegoś dowiedzieć, a ja pójdę zarezerwować pokój. Mam nadzieję, że wiesz, iż śpisz na podłodze — stwierdził George i nie czekając na odpowiedź, podszedł do baru. Snake przewrócił tylko oczami na tę wiadomość. Miał szczęście, że był już przyzwyczajony do spania na zimnej podłodze, po spędzeniu naprawdę długiego czasu w królewskich lochach. Jeden kolejny dzień go nie zbawi.

CZYTASZ
|| Snake ||
Fanfiction"Snake" miał jedno zadanie - pozbyć się wyznaczonego celu, aby potem odebrać sowitą nagrodę. Cóż, coś jednak poszło nie tak i teraz to ten ktoś, planuje pozbyć się jego. TW: krew, cierpienie, śmierć, przemoc