George szybko przekonał się, jak bardzo różniło się jego wyobrażenie o starym przyjacielu Snake’a. Początkowo mężczyzna wyglądał majestatycznie, może nawet groźnie, jednak tylko do czasu, kiedy nie rzucił się na chłopaka z uściskami i wspominkami o minionych latach. Udało mu się nawet podsłuchać, że kiedyś bardzo często działali razem przy większych kradzieżach. Drogi dawnych towarzyszy rozeszły się jednak, kiedy Sapnap postanowił wyruszyć i zwiedzać szeroki świat, a Snake chciał skupić się na swojej “zemście”, chociaż niestety nie dowiedział się, na czym polegał ten wątek. Bardzo często powtarzał to wyrażenie, ale tak właściwie nigdy nie powiedział, co zamierzał zrobić. Cóż, on na szczęście niezbyt się tym przejmował, jeśli tylko tamten zamierzał dotrzymać swojej części umowy.
Wiązki światła przebijały się przez korony drzew, a ich głośne rozmowy roznosiły się echem po lesie, kiedy wesoło gawędzili. Nawet George, który nie był w najlepszym humorze, wiadomo z jakiego powodu, również zaczął zagadywać. Nadal w centrum uwagi pozostawał jednak nowy, bardzo żwawy towarzysz podróży. Właśnie zaczynał opowiadać historię o tym, jak podczas przepływania przez Morze Tana zaatakowały ich wściekłe, zmutowane ptaki, kiedy wszyscy zaczęli słyszeć niepokojące dźwięki. Snake i Sapnap chcieli to zignorować, ale kiedy tylko ostatni z grupy usłyszał znajomy głos, złapał ich obu za nadgarstki i zaczął biec, najszybciej jak tylko mógł, prawie przewracając przy tym kompanów, którzy nie mieli pojęcia, co się działo.
— To pościg, wy skończeni debile — syknął George, oglądając się za siebie, aby ocenić, w jakim znajdowali się położeniu. — Chyba nie myślisz, że po uwolnieniu przestępcy, który próbował pozbawić życia króla, naprawdę nikt nie będzie nas szukał? Cholera, nie powinniśmy byli tu dłużej zostawać — skłamał po części, nieprzerwanie biegnąc. Niestety, zgodnie z jego obawami, strażnicy chyba ich zauważyli, ponieważ głosy stawały się coraz wyraźniejsze.
— Kurwa, nie chciałem tego teraz używać — warknął pod nosem, wyjmując trzęsącymi się ze stresu rękoma, trzy małe fiolki z torby podróżnej. — Wypijcie to, jak dam wam sygnał. Działa tylko przez pięć minut i czuć charakterystyczny, roślinny zapach, ale jak ktoś się nie zna, to nie zauważy — wyjaśnił pokrótce towarzyszom, którzy byli równie zdezorientowani, co do tej pory, jeśli nie bardziej.
— …Ale to nie jest żadna zemsta za wcześniej, prawda? — zapytał Snake, przyglądając się podejrzliwie cieczy.
— Jasne, że nie, gdybym chciał się mścić, już dawno leżałbyś kilka metrów pod ziemią. Aktualnie ratuje wasze dupska, trochę wdzięczności — odparł na głupie pytanie, przewracając przy tym oczami. George podniósł rękę, gdy chłopak chciał coś jeszcze dodać, na znak, że ma być cicho, co na szczęście załapał prawie od razu. Zaczął odliczać na palcach, a kiedy złożył kciuk, rzucił szybkim “teraz” i odkorkował fiolkę, od razu wypijając jej zawartość. Pomimo wątpliwości, reszta powtórzyła to, co zrobił.
Wszystkim na raz potężnie zakręciło się w głowie. Dreszcze przeszły ich styrane ciała, prawie zwalając grupę z nóg.
— Gdzie wy, kurwa, jesteście? — zapytał zdezorientowany Sapnap, rozglądając się dookoła w wyraźnym skonsternowaniu.
— Cicho, tutaj. To mikstura niewidzialności, nigdy o czymś takim nie słyszeliście? Przecież żadne z was nie mieszka w Kinoko, żebyście nie mieli pojęcia o alchemii, no błagam — odezwał się poddenerwowany George. — Dobra nie mamy czasu. Jest zbyt duże prawdopodobieństwo, że się zgubimy, więc biegniemy na północ, aż do wyjścia z lasu. Postarajcie się nie zwabić za sobą straży, bo będziemy mieć kłopoty, kiedy mikstury przestaną działać, a my znajdziemy się w otwartej przestrzeni. Rozumiemy się jasno? — zapytał, lecz zamiast poczekać na odpowiedź, ruszył pędem przed siebie. Nie mogli go tam znaleźć. Nie miał zamiaru już wracać. Nie, kiedy w końcu udało mu się wyrwać z piekła.

CZYTASZ
|| Snake ||
Fanfiction"Snake" miał jedno zadanie - pozbyć się wyznaczonego celu, aby potem odebrać sowitą nagrodę. Cóż, coś jednak poszło nie tak i teraz to ten ktoś, planuje pozbyć się jego. TW: krew, cierpienie, śmierć, przemoc