5

70 4 0
                                    

9 września 2018r. 13:00


    Otwieram powieki i odczuwam ogromny ból głowy. Przebudzam się i czuję jak jest mi słabo, co sprawia, że na początku nie mogę się ruszyć. Przekręcam głowę na drugi bok, następnie patrzę na błękitne niebo, czując dyskomfort od leżenia na torach. Staram się podnieść do pozycji siedzącej i choć aktualnie jest to dla mnie wyczyn, w końcu udaje mi się tego dokonać. Opieram się z tyłu rękoma, a mój wzrok skierowany jest w dół. Kiedy nagle słyszę znany mi dźwięk, unoszę głowę.

    Sztywnieję. 

    Wytężam wzrok. Moje serce przyśpiesza. Uświadamiając sobie, że na prawdę widzę przed sobą nadjeżdżający pociąg, automatycznie wstaję na równe nogi. Lecz nie uciekam. Stoję wciąż obserwując jak się zbliża z myślą, czy serce zaraz mi nie wyskoczy. 

    Stoję tak i nie mogę wykonać żadnego ruchu.

    Widzę go coraz wyraźniej jak i coraz wyraźniej go słyszę. 

    Jest już na prawdę blisko.

    Nie mogę złapać oddechu.


    Robię krok w bok i się przewracam. Przewracam poza szyny, na których właśnie tuż przede mną przejeżdża pociąg z prędkością co najmniej stu kilometrów na godzinę. Bardzo uważnie śledzę go wzrokiem, aż do momentu, w którym pojazd prawie znika mi z pola widzenia.

    Oddycham ciężko, a serce wciąż mi wali i nie może przestać.

    Sekunda.

    To była sekunda.

    Wstaję.

    Po chwili odchodzę.

*

    Nie wiem ile już przeszłam, ale na pewno spory kawałek. Czuję się wykończona.. mentalnie jak i fizycznie.. mimo to idę dalej.

    Zbliżam się do miasta widząc po budynkach, które znajdują się nie daleko. Rozglądam się.. Rozglądam aż również spostrzegam przed sobą małe wzgórze, a na nim pewną krętą ścieżkę. Wygląda to bardzo ładnie. Ścieżka ta prowadzi do góry, gdzie znajdują się piękne pełne zielonych liści drzewa i nie wiem czemu jakoś zachwycam się tym, taką, ktoś by powiedział, bzdetą jak zielone liście na drzewach. I nie tylko tym, po prostu całym tym miejscem przede mną jak i parkiem nieopodal stąd. A może ja wewnętrznie staram się pocieszyć już czymkolwiek? Nie mam pojęcia, ale wiem, że to miejsce widzę pierwszy raz i czuję jak mam ochotę pójść w tamtą stronę. Tak więc robię i mam nadzieję, że jakoś poprawi mi to humor, chociaż trochę. Bo znów wyczuwam jak łzy napływają mi do oczu. 

    Podczas spaceru ogarnia mnie mnóstwo myśli, w tym te, zastanawiające co może znajdować się na samej górze. Z braku sił, idę teraz tą krętą ścieżką bardzo powoli, ale nie zatrzymuję się. Idę dalej i żałuję, że nie mam przy sobie słuchawek i niczego skąd mogłabym puścić muzykę, kiedy akurat tak mocno tego potrzebuję... bardziej niż kiedykolwiek. Niestety nic takiego sobie nie wyczaruję. Mimo to, na pocieszenie zaczynam nucić w myślach jakąś melodię, która siedzi mi w głowie. Nucę ją w duchu do momentu, w którym nagle dochodzę do pewnego zakrętu i przewracam się do tyłu, uderzając głową w chodnik. 

    Jęczę z bólu. Następnie zauważam na sobie leżącego chłopaka, który właśnie wpadł na mnie chwile temu. Spoglądamy na siebie, kiedy nasze twarze prawie się stykają.

    - Jezu przepraszam cię bardzo! - mówi niemal natychmiastowo, gwałtownie się podnosząc. - Nie zauważyłem...- Nie wstaje, tylko w pewnym momencie się zatrzymuje, przyglądając mi. Nie spuszczamy z siebie wzroku, do momentu w którym moje oczy lądują na mojej białej bluzie, gdzie zauważam wielką plamę. Podnoszę się, aby usiąść i widzę przy tym jak chłopak w kręconych włosach trzyma w jednej dłoni telefon, a w drugiej plastikowy kubeczek jakby od kawy. Dotykam się z tyłu głowy w miejscu bólu i krzywię. 

(Im)possible [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz