52

36 3 0
                                    

21 grudnia 2018r. 8:00

    Unoszę głowę, przebudzając w niewygodnej pozycji. Staram się otworzyć szerzej oczy, przecierając je i czując na sobie z za okna padające słońce. Poprawiam się, prostując na siedzeniu. Powiedzmy, że pół wyspana, pół nie, gdyż pół nocy myśli moje czy też ciało wariowały. Wolę nie liczyć ile spałam, ponieważ ilość ta nie jest zbyt wystarczająca do prawidłowego funkcjonowania. Chyba, że jeszcze dziś się zdrzemnę, co jakoś czarno widzę. W teatrze oczywiście musimy być szybciej, patrząc ile jest do ogarnięcia. A więc nie zamierzając zwlekać z ruszeniem się stąd, jedynie spoglądam jeszcze odruchowo na telefon, na którym rzucają mi się w oczy godzina z datą oraz wiadomość.

Niall Horan: Powodzenia na występie. Dasz czadu ;)

    Ten to zawsze dobra dusza, dobry człowiek jakiemu nic nie mogłabym zarzucić. Pamiętał. Cenie to. Chociaż on... Ale spokojnie Claro, przecież tyle jeszcze godzin. Jeszcze się odezwie. Coś napisze.

Dziękuje :))

    Odpisuję.

    Jeśli nic się nie zmieniło to moi rodzice powinni być jak będę w trakcie przygotowań. Zobaczą mnie już na scenie, pierwszy raz po takim nie widzeniu. Dobra, koniec z rozmyślaniem. 

    Bo czy tylko dla mnie bardziej stresujące jest to kiedy mam się pokazać osobom bliskim niż obcym?

    Odkładam na razie telefon, odpalając silnik i udając na niedługo do mieszkania.

*

    - Gotowe. - otwieram powoli oczy po wypowiedzeniu tych słów przez Alice. Patrzę prosto na nią oraz widzę po jej minie wielkie zadowolenie. Z uśmiechem na twarzy zaczyna ogarniać kuferek z kosmetykami. - Dobra robota Alice. - mówi do siebie z satysfakcją, na co szeroko uśmiecham się i ja. Obracam na obrotowym krzesełku, by spojrzeć w lustro. Włosy upięte w koka z pięknym kłosem z boku, a makijaż barwny, jakiego nigdy jeszcze nie miałam.

    - Potwierdzam, dobra robota. - z pozytywnym szokiem kiwam głową w jej kierunku.

    To co mi pozostaje to jeszcze założyć sukienkę i pointy, znajdujące się w teatralnej garderobie. Nie mało ich tu. A w tej co teraz jesteśmy, każdy szykuje się od fryzur aż po poprawianie kostiumów. Przygotowania trwają tu bardzo intensywnie, panuje lekki chaos, dużo osób przemieszczających tam i z powrotem, nie tylko z naszej grupy, ale też i z innych szkół, jakie również będą występować. Da się zauważyć jak wiele jest zdenerwowanych, ale też i rozbawionych oraz pełni przeróżnych emocji. U nie jednego słychać śmiechy, widać ogromną energię na co niesamowicie jest patrzeć. W skrócie, nie dałoby rady powiedzieć, że panująca tu atmosfera nie jest wesoła. Dziwne, że mimo to dalej czuję wewnętrzny niepokój. Zgaduję, że dla tych tu zgromadzonych to nie pierwsze razy i nowości bycia w takim miejscu. Bardzo przyglądam się pomieszczeniu, który ma już także swój świąteczny wystrój z powodu zbliżających się świąt, jak i przyglądam tym właśnie ludziom, nawzajem wspierającym. Wspierającym, poprzez po prostu swoją obecność. 

    Odrywam się od nich z powodu dźwięku telefonu, leżącego przy oświetlonym lustrze.

    Dostałam wiadomość od rodziców, że już przyjechali. I da się już wyczuć ich dumę. Pomimo, że jeszcze nie zatańczyłam.

    „Co jak nie zatańczę?"

    Sprawdzam także inne wiadomości, jakie mogły przyjść. Lecz jednak jest to jedyna.

    Jeszcze czasu jest.

    Czuję ścisk w żołądku, zapewne ze stresu. Albo zwyczajnie jestem głodna. Nie jadłam za wiele, ale też nie nic. Gdyby nie moje zmuszenie do zjedzenia chociaż trochę w dniu dzisiejszym to przy takich emocjach i czekającym mnie wysiłku fizycznym nie wiem jak mogłoby się to skończyć. Ale dosłownie na nic ochoty nie miałam. Od rana. Albo w sumie już od paru dni.

(Im)possible [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz