27

29 3 0
                                    

4 października 2018r. 03:00


    Leżę wciąż do niego wtulona w pozycji jakiej zasnęliśmy. Objęci jesteśmy mocno, co daje zdecydowanie dużo ciepła, bez potrzeby przykrycia kołdrą, na której w połowie leżymy. 

    Przebudzam się co jakiś czas i myślę o dzisiejszym dniu jaki wspólnie przeżyliśmy. Jakże prawdziwym, kiedy otworzył się mówiąc o rzeczach, które ciążyły mu na sercu. A obecnie możemy już tylko cieszyć się sobą nie wracając do tego co złe. 

    Wiercimy się trochę, wspólnie głaskając po plecach. Zaczynam składać drobne pocałunki na jego szyi. Odczuwam jak ma zamiar dostać się do moich ust, w czym mu pomagam. Pół śpiąc, pół nie, wpijamy się w nasze wargi i łączymy języki. Całując namiętnie, rozkoszuję się tym co życie mi podarowało. Nie przestajemy, a co chwila to całowanie zamienia się w coraz bardziej intensywne, dodatkowo teraz z dotykiem jego dłoni, która wędruje po moim całym ciele. Wędruje po plecach, wkładając rękę pod koszulkę. 

    Czuję wiele. 

    Czuję tak dużo, że aż ciężko złapać mi kolejny oddech podczas pocałunków. Mimo trudności i tak próbuję, starając się napawać z nim miłością. Łapie mnie za udo, ściskając. Chcąc dołączyć do odważniejszych ruchów jakie wykonuje, przejeżdżam paznokciami po jego plecach, w sposób jakbym miała zaraz zostawić na nich swój ślad. Przejeżdżam kilkukrotnie, wpijając je mocniej, za każdym razem. 

    Ściska w różnych miejscach. Na moim udzie, trochę szczypiąc na co jąkam głośno. Z zaciśniętymi powiekami także głośno oddycham z parciem na i tak większą ilość pocałunków. Szybszą. 

    Przechodzi on gwałtownie ręką do mojego pośladka, także mocno go ściskając, a po chwili łapie całą dłonią.. Łapię mnie tam...

    Odrywam się od pocałunków, kładąc dłonie na jego klatce i odsuwając na tyle ile mogę. 

    - Nie.. nie rób.. - próbuję powiedzieć. 

    Ale w sumie czemu próbuje to powiedzieć? Przecież to.. 

    - Harry, proszę.

    Czuję się nieswojo. Tak nagle. Nie jak jeszcze sekundę temu. 

    Otwieram oczy. 

    - Nie.. - powtarzam i staram wydostać z objęć. - Nie rób.. nie rób tego, prosz.. - Próbuję się wydostać, z pojawianiem łez w moich oczach. A kiedy mi się to udaje, nie mogę się ruszyć. Coś mnie blokuje, przez co nie wybiegam z łóżka, a on znów mnie trzyma. 

    Wzdryga mną.

    - Nie.. niee.. - powtarzam z niepokojem. 

    Wiercę się. 

    Na chwilę przestaję. A to dlatego, bo ponownie się wydostaję. 

    Już nie dotyka. 

    Zniknął? 

    On zniknął. Już po...

    - Nie! Nie ruszaj, nie rób! Nie rób tego proszę, nie!!! - wydzieram się o mało nie wyskakując z łóżka, kiedy w ostatniej chwili łapie mnie od tyłu. - Ja nie chciałam, proszę puść mnie, nie rób nic nie!!! 

    Płaczę. 

    - Clara. Clara to ja Harry. - mówi do mojego ucha, obejmując mnie całą i trzymając z całych sił. - Spokojnie, to ja, słyszysz? - Nie pozwala puścić. 

    - Nie chciałam przepraszam! 

    - To ja, Harry, nic się nie dzieję. - powtarza. 

    Trzyma.

    Stopniowo przestaję się wyrywać, lecz nie płakać. Choćbym chciała.

    - Nie chcia.. nic nie... - Nie dokańczam przez chwilowy brak powietrza oraz trudność w złapaniu go. 

    Wybucham płaczem chyba najgłośniej jak się da. 

    Mam ochotę zniknąć. Zniknąć, by przestać to czuć. Chęć wybiec gdzieś, skoczyć, rzucić czymś, cokolwiek... byle się tego pozbyć. 

    - Cii... już dobrze. - szepcze mi do ucha, dalej tuląc od tyłu i kołysząc. - To tylko zły sen. 

    Wybucham mocniej. Jeszcze głośniej. 

    Zanoszę się. Tak zanoszę, że prawie wymiotuję. 

    Kaszlę i odczuwam jak kręci mi się w głowie. Opieram się o niego.

    Nie przestając mnie obejmować, dotyka po rękach, a następnie jedną dłonią przechodzi dotykając mojego policzka i przeciera łzy.

    Bardzo, ale to bardzo pomału się uspokajam. 

    Mija trochę czasu, a mnie płacz przechodzi, dziękując w duchu, że jest on ze mną w takiej sytuacji. Że nie jestem sama. Że pomimo bólu, nie jestem kurwa mać sama. Choć wciąż mam odruch jakbym miała uciec. Nadal mną wzdryga. I nadal całe ciało drży, jakby w pomieszczeniu temperatura wynosiła poniżej zera. 

    Łapię go za ręce, wplatając je oraz obserwując w porównaniu do niego moje drobne i małe dłonie. Przybliżam je do mojej klatki piersiowej. Przytulam. 

    - Harry? 

    - Tak słońce? - pyta, a ja w sumie nie wiem co powiedzieć. Odezwałam się tak po prostu, by móc go usłyszeć. 

    - Dzięki. - mówię pełna wdzięczności za jego obecność. 

    Całuje mnie z boku w czoło. 

    Znów obejmuje całą i delikatnie kołysze. 

    Pomimo opadnięcia emocji, nadal czuję łzy spływające po policzkach, jak i co jakiś czas pociągam nosem. Zauważywszy to, wyciąga rękę w stronę szafki nocnej na której stoi pudełko chusteczek jednorazowych i podaje jedną.

    Kiwam głową na podziękowanie. 

    - Dzięki ii.. wybacz, nie chciałam cię obudzić. - mówię, mając wyrzuty sumienia. 

    - Nic się nie stało skarbie. - tłumaczy, opierając się z tyłu ręką, a drugą dotykając moich pleców. - Chcesz porozmawiać? - pyta niepewnie.

    Ściskam chusteczkę w dłoni i odwracam głowę. Patrzę na niego i daję słowo, że chyba powinnam. 

    - Nie, ja.. - zaczynam spuszczając wzrok. - Chyba nie. Przepraszam. 

    - Nie przepraszaj. Jeżeli nie chcesz, rozumiem. - Przybliża się łapiąc za ramiona. - Tylko.. - wzdycha. - Martwię się. - mówi i słyszę to w jego głosie. 

    - Nie no, jest okej... nie martw. - mówię z wymuszonym uśmiechem. 

    - Uwierz ciężko. - W sumie po takiej reakcji. Nienormalne, że tak krzyczeć zaczęłam. 

    To było.. to było takie realne.

    - Ciężko też mówić. - oznajmiam szczerze, bawiąc chusteczką w dłoniach.

    - Chcesz się z powrotem położyć czy... - pyta delikatnie. 

    Kręcę głową. 

    - To znaczy mogę, ale nie zamierzam spać. - tłumaczę. 

    Spuszczam głowę, nie przestając płakać. 

    - Chodź do mnie. - mówi i przyciąga mnie do siebie bardzo blisko. Kładziemy się bokiem, ponownie wtulając w czym jestem po prostu zakochana. Składa całusa. Leżymy, a jakąkolwiek rozmowę wolę odłożyć na inny raz. 

    Tylko nie śpij. Błagam Clara nie śpij. Głupie, że się powstrzymuję od tego, bo przecież i tak w końcu usnę. Ale tak bardzo... tak bardzo się boję.

(Im)possible [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz