Rozdział 1

112 12 41
                                    

– Znasz go? – Zapytałam zdezorientowana, bo szczerze mówiąc nigdy o nim nie słyszałam, więc zdziwiłam się, że Thea wie kim on jest.

– Jeszcze pytasz? No pewnie, że go znam, a raczej kojarzę – Odpowiedziała blondynka, a ja czułam coraz większą ciekawość.

– To może byś mi powiedziała, a nie trzymasz mnie w tym cholernym napięciu – Rzuciłam na co zielonooka parsknęła śmiechem.

– Z tego co wiem chodził do naszej szkoły, ale nawet nie skończył czwartej klasy.

– Wyrzucili go ze szkoły? – Zapytałam marszcząc brwi coraz bardziej, bo przecież jak można doprowadzić do wywalenia z tego nudnego miejsca.

– Nieee – Przeciągnęła – Z niewiadomych przyczyn sam skończył szybciej edukacje i można było pomyśleć, że po prostu gdzieś wyjechał, ale widziano go dużo razy na imprezach, więc w sumie chyba nikt nie wie co takiego się stało – Westchnęła przez co ja się uspokoiłam, nie widziało mi się mieszkanie koło bandziora nawet, jeśli nie wchodzilibyśmy sobie w drogę.

– Zaczekaj, a skąd ty go znasz? – Zapytałam, chociaż wiedziałam o tym, że Thea zaczęła o wiele szybciej imprezować niż ja, ale nie wiedziałam że czwartoklasiści wpuszczają do siebie uczniów z drugiej lub pierwszej klasy.

– Raz udało mi się go zobaczyć na imprezie na którą z resztą weszłam cudem, i ogólnie słyszałam o nim wcześniej, ponoć był jednym z najpopularniejszych chłopaków w szkole.

– Tak, oczywiście i pewnie był jeszcze kapitanem drużyny koszykówki co? – Zapytałam ze słyszalnym sarkazmem.

– W zasadzie to tak – Zaśmiała się blondynka przez co ja parsknęłam śmiechem.

– Mało ludzi zbliżało się do niego, bo krążyły plotki, że miał kontakty z jakimiś niebezpiecznymi ludźmi – Dodała.

Poczułam jak serce zaczyna mi bić szybciej. Jeśli to co mówi Thea jest prawdą, to żałuje że zgodziłam się zanieść to głupie ciasto, przecież mogłam nigdy mu się nie pokazywać na oczy, i każdy żyłby spokojnie.

– Wiesz co, to chyba za dużo informacji jak na jedną noc – Powiedziałam na jednym wdechu – Idę już spać, dobranoc Thea.

– Jasne, to zrozumiałe – Usłyszałam jej chichot – Dobranoc, widzimy się w szkole – Odparła, po czym rozłączyła się.

***

Mój piękny sen o Dylanie O'Brienie przerwał budzik, który dzwonił już od 15 minut. Niestety przez to, że muszę brać leki o tych samych porach nie mam przywilejów spania dłużej. Wstałam z łóżka i z ubraniami, które miałam przygotowane na krześle udałam się do łazienki. Dzisiaj postawiłam na zwykłe jasne jeansy, oraz czarną obcisłą koszulkę, za to włosy związałam w koka. Mój makijaż nie jest zbyt wymagający, a składa się jedynie z korektora, pudru, tuszu do rzęs i różowo-brązowej pomadki, dlatego też po niecałych 10 minutach wyszłam z łazienki całkowicie gotowa.

– Beth wstałaś już?! – Usłyszałam krzyk mojej rodzicielki.

– Tak, już schodzę na dół – Odpowiedziałam w miarę głośno, żeby mnie usłyszała.

Gdy dotarłam do kuchni pierwsze czym rzuciły mi się w oczy były naleśniki, które wręcz uwielbiałam.

– A co to za okazja, że zasłużyłam sobie na naleśniki? – Zapytałam, bo moja mama sama z siebie nie wstała by godzinę wcześniej, żeby zrobić mi śniadanie.

– Dzwoniła Pani Daphne.

– No i wszystko jasne – Mruknęłam.

– Powiedziała mi, że coraz lepiej sobie radzisz na terapii, i jeśli tak dalej pójdzie będziesz mogła ją zakończyć – Odparła zadowolona blondynka.

Ostatnia NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz