Prawdziwe słowa [13]

228 9 6
                                    

- Myślałem, że dołączysz do wspólnego mycia zębów.

Wpatrywałam się w szatyna jak w posąg. Nie wiem ile stałam przed drzwiami i patrzyłam się  na niego bez słowa. Przełknęłam ślinę i w końcu zdecydowałam się, żeby coś z siebie wydusić.

- Nie jestem niestety zainteresowana twoją propozycją. - wyminęłam go i skierowałam się prosto na górę

- Nie ładnie mi tak odmawiać! - krzyknął z dołu, na co ja przewróciłam oczami

Weszłam do swojego tymczasowego pokoju i wybrałam numer do mamy. Usiadłam wygodnie na łóżku i czekałam nerwowo na odebranie słuchawki, tak jak czekałam na to prawie rok temu.

***

Był 15 październik 2022 roku. Zaczynała się ostra ulewa, a mocny wiatr dudnił w okna domu. Mama nie dawno wróciła z pracy, a ja siedziałam znudzona przy lekcjach. Wiedziałam, że moja choroba nie usprawiedliwia szkoły, więc w miarę możliwości starałam się nadgonić przerabiane materiały, które mnie ominęły.

- Ej chcesz kolacje? Matka zrobiła jakieś gówno z jajkiem. - Jacob wychylił się zza drzwi i spojrzał na mnie pytająco

- Tak, już schodzę.

Zamknęłam zeszyt od historii i skierowałam się na górę. Schody skrzypiały jak nie wiem co, mieliśmy je wymienić, ale rodzice ciągle odkładali to na bok.

- Na kolacje jajko sadzone z pieczonymi ziemniakami, zjesz? - mama odwróciła się w moją stronę, niosąc trzy talerze na stół

- Tak.

Po chwili już wszyscy we trójkę siedzieliśmy przy stole i gadaliśmy o jakiś głupotach. I powiem szczerze, wcale nie czułam się źle. Mimo, że miałam dużo zgrzytów z bratem to i tak doceniałam to, że miałam dach nad głową i rodzinę, za którą oddałabym wszystko.

Nikt nie spodziewał się, że to będzie najgorsza kolacja w moim życiu i już nigdy nie zjem pierdolonego sadzonego jajka.

- Czekajcie, ktoś dzwoni. - Rosalie przyłożyła telefon do ucha, wydając się lekko zdezorientowana

- Tak, słucham? Tak, jestem jego żoną, coś się stało? Ale...ale jak to wypadkowi? - jej oczy diametralnie zaszły łzami, a ja i Jacob od razu wiedzieliśmy, że będzie źle.

- No dobrze, ale gdzie on teraz jest do cholery ?! Jak to kurwa walczy o życie, gdzie on kurwa jest?! - jej krzyk rozniósł się echem po domu - Świetnie, zaraz będę.

Mama odłożyła słuchawkę i spojrzała na nas ze łzami w oczach.

- Tata uległ wypadkowi. Jest w szpitalu, podobno jest ciężko. Skurwysyny nawet nie chcieli mi powiedzieć w jakim!

Patrzyłam zszokowana raz na mamę, raz na Jacoba i nie wiedziałam co mam robić. Tata i wypadek? Nie, to nie możliwe. Przecież on tak dobrze prowadził i zrobił tyle kursów, że nigdy w to nie uwierzę. Tym tokiem myślenia rzuciłam się wprost na telefon i wybrałam numer do ojca. Czekałam na sygnał i mimo niepowodzenia nadal dzwoniłam, mimo że Jacob i mama już szykowali się do wyjścia z domu. A ja zostałam. Zostałam sama na kanapie w salonie w kompletnej ciszy. Wiedziałam, że jest poważnie i jeśli nie odbiera to prawdopodobnie już nigdy tego nie zrobi. Siedziałam w ciszy z podkurczonymi nogami przez dobre pół godziny, czekając na telefon od mamy z nadzieją, że może jest jeszcze szansa. Kiedy po 40 minutach wrócili do domu z obojętnością w oczach, znów pogrążyłam się w mojej spokojnej ciszy.

I w tej ciszy nagle zrozumiałam, na ile sposobów człowiek może umrzeć, ale wciąż żyć.

***

Lost in your soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz