Rozdział XIV

94 4 0
                                    

 W salonie Narcyza i Rosalie walczyły przeciwko śmierciożercom i dementorom. Przerażona rozejrzałam się i nigdzie nie widziałam swoich rodziców i Lucjusza.

– Gdzie jest ojciec?! – wrzasnął Draco.

– Jest z rodzicami Hermiony. Nie wiem, gdzie konkretnie jest. Może ich zabrał do domu – odpowiedziała mama.

„A co jeśli Lucjusz zrobił krzywdę moim rodzicom?! – wrzasnęłam w duchu".

Wysłałam patronusa do Harry'ego o sytuacji w Malfoy Manor i zaczęliśmy walczyć z przeciwnikami.

Po parunastu sekundach pojawił się Harry z aurorami, którzy związali śmierciożerców i wysłali ich do Azkabanu.

Wykończona położyłam się na dywanie. Zamknęłam oczy i westchnęłam ciężko.

– Wszystko okej? – usłyszałam nad sobą głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą Dracona.

– Tak – powiedziałam sucho i wstałam.

– Z wami wszystko w porządku? Nic wam nie zrobili?

– Nie. Na szczęście jesteśmy cali i zdrowi – odpowiedziała Narcyza. – Dziękuję za pomoc.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odrzekłam smutno.

– Co się dzieje? – podeszła do mnie roztrzęsiona Rosalie.

– Martwię się o swoich rodziców.

– Ale oni są z moim ojcem i nic im nie zrobi.

– Nie! – wrzasnęłam. – Twój ojciec dał pożyczkę moim rodzicom a w zamian Draco miał się zakochać we mnie, mieliśmy być razem i miał mnie porzucić po jakimś czasie.

– Co?! – zawołała Narcyza.

– Niech pani nie udaje, że nic pani nie wiedziała.

– Naprawdę nic nie wiedziałam...

– Co teraz robimy? – zapytał Draco.

– Muszę wracać do domu. Nie mogę pozwolić, żeby Lucjusz zrobił krzywdę moim rodzicom. Oni nie są niczemu winni! – zawołałam. – Dziękuję za przepyszną kolację pani Narcyzo – uśmiechnęłam się słabo. – Do zobaczenia w szkole, Rose – pożegnałam się. – Draco, pozwolisz na chwilę?

– Oczywiście – wziął mnie za rękę i odeszliśmy na bok. – Co się dzieje?

– Gdyby mi się coś stało, proszę nie zabijaj swojego ojca – zaczęłam. – Pamiętaj, że cię kocham.

– To brzmi jak pożegnanie.

– Wiem – westchnęłam ciężko.

– Idę z tobą!

– Nie, Draco. Zostań ze swoją mamą i Rosalie. Są zbyt roztrzęsione. Nie mogą być same.

– One sobie poradzą. Chcę iść z tobą.

– Nie! – warknęłam. – Obiecaj mi, że nie pójdziesz za mną.

– Masz moje słowo.

– Kocham cię – wyznałam i pocałowałam go.

Odwzajemnił pocałunek z taką pasją, jakbyśmy widzieli się po raz ostatni.

– Ja też cię kocham – przytulił mnie mocno do siebie. – Bądź ostrożna.

– Będę, obiecuję – obiecałam. – Jakby mi się coś stało...

– Masz do mnie wrócić cała i zdrowa.

"Jesteś moim słońcem w mroku"|| DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz