Rozdział IV

118 4 2
                                    

 Następnego dnia przebudziłam się z krzykiem po minionej nocy. Byłam zła na siebie, że nie mam dość siły, by w spokoju przespać całą noc bez krzyku.

Wstałam z łóżka, poprawiłam pościel i podeszłam do szafy. Westchnęłam ciężko i wyjęłam z szafy dzisiejsze moje ubranie – czarna bluzka z długim rękawem, czarne spodnie, czarny, skórzany pasek do spodni, oraz czarne trampki.

Wzięłam swoje ubranie i poszłam do łazienki, by wykonać poranną toaletę.

Wyszykowana wyszłam z łazienki i zeszłam na dół, do kuchni, aby przygotować sobie coś do jedzenia. Na szczęście w kuchni był już przygotowany posiłek i dołączona do nich karteczka od rodziców:

„Zrobiliśmy Ci na śniadanie naleśniki z nutellą. Musieliśmy wyjść wcześniej do pracy. Miłego dnia, córeczko. Bardzo Cię kochamy. – Twoi rodzice"

– Miłego dnia – odpowiedziałam sama do siebie na ich liścik, po czym zjadłam przygotowany przez rodziców posiłek.

Wypiłam dwie szklanki wody, po czym włożyłam swoje naczynia do zmywarki.

Wstyd mi było przyznać, ale nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania z Draconem Malfoy'em. Czyżbym była w nim zakochana?

„To twój wróg, Granger. "

„Już nie."

Uważałam, że poprzedniego dnia zrobiłam z siebie idiotkę i powinnam go była unikać. Nadal bałam się, jak wpatrywał się we mnie wrogim spojrzeniem, i traciłam rozum, gdy tylko przypomniałam sobie jak bardzo jest przystojny.

Gdy przechodziłam przez szkolny parking, poczułam na sobie czyiś ciekawski wzrok. Obejrzałam się dookoła i zobaczyłam Dracona. Stał cztery auta dalej i wpatrywał się we mnie z nieukrywaną ciekawością.

Nagle poczułam, jakby szczęście odeszło z tego świata. Niebo było pokryte ciemnymi chmurami, powiał ostry wicher.

„Dementorzy!" – pomyślałam z zakłopotaniem i spojrzałam na Dracona ze strachem w oczach.

On też widział, co się szykuje i czekaliśmy w napięciu na przybycie dementorów.

Na całe szczęście inni uczniowie nie poczuli nic złego w otaczających ich świecie.

Nagle pojawiło się dziesięciu dementorów i zaczęli atakować moich rówieśników. Wyciągnęłam z kieszeni spodni swoją różdżkę i zadziałałam instynktownie.

– Expecto Patronum! – wypowiedziałam zaklęcie i z mojej różdżki wystrzeliła srebrna wydra i zaczęła odstraszać dementorów.

Zauważyłam, że i Draco i jego towarzysze wyciągnęli różdżki i wypowiedziało owe zaklęcie co ja.

Z różdżki Dracona wystrzeliła srebrna fretka, z różdżki jego siostry srebrny husky, z różdżki Theodora srebrny smok, a z różdżki Luny srebrny zając.

Po chwili dementorzy zostali pokonani przez nasze patronusy, ale kilkoro rówieśników padło nieprzytomnych na ziemię.

– Zadzwońcie po pogotowie! Natychmiast! – zawołałam do innych uczniów, którzy byli cali i zdrowi.

Podbiegłam do Dracona i jego towarzyszy.

– Wszystko w porządku? – zapytałam. – Nic wam nie jest?

– Nie, czarodziejko. – powiedziała blondynka, która stała obok Dracona. – Nieźle sobie poradziłaś.

– Bez waszej pomocy, bym sobie nie poradziła – wzruszyłam ramionami.

"Jesteś moim słońcem w mroku"|| DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz