4

142 17 15
                                    

-Jestem Barbatosem - powiedział Venti.

Przewróciłam oczami i machnęłam na niego ręką.

-Weź ty idź już spać, bo bzdury opowiadasz.

-Aha? Tak traktujesz jednego z Archonów? - Powiedział i położył głowę na łóżku. - To... Jest... Karygodne... Zachowanie.... - powiedział podnosząc rękę do góry. Ale po chwili zabrakło mu sił i ją położył.

-Wybacz mi o "wielki barbatosie". - Powiedziałam z wyczuwalną satyrą w głosie i założyłam ręce.

Chłopak się podniósł i spojrzał się na mnie z oburzeniem.

-Nie wierzysz mi? - opierał się o łóżko łokciami i spoglądał na mnie z wydętymi policzkami.

-hmm... Niech się zastanowię.... Nie. - spoglądałam na niego zażenowana, a ten przewrócił oczami.

-Co mam podmuchać ci wiaterkiem, żebyś mi uwierzyła?

-Człowieku, ty masz anemo wizję... Gdybyś chciał to byś mnie tym wiatrem przez okno wypieprzył.

-... A no racja hehe~- położył się spowrotem, a ja westchnęłam. - Czemu mi nie wierzysz?

-Hmm no nie wiem... Może to dlatego, że jesteś pijakiem, który wygląda na dwunastoletnią dziewczynkę?

-ZARAZ CIĘ SERIO WYRZUCĘ TYM WIATREM PRZEZ OKNO. - powiedział i usiadł na łóżku. Po chwili się uspokoił i kontynuował - Powiedz mi, jak wyobrażasz sobie Archonów?

-No nie wiem... Silni? Wielcy, bogaci - Nie dał mi dokończyć, ponieważ zaczął się śmiać.

-HAHAHAH... I może jeszcze metalowi? - Spojrzałam się na niego dziwnie i usiadłam w fotelu.
-Jestem archonem wolności. Od kiedy wolność kojarzy ci się z siłą i wielkością? Albo czymś takim jak pieniądze?

-No nie wiem,  siła i pieniądze raczej nie utrudniają bycie wolnym.

-Za siłą i pieniędzmi idzie jeszcze władza. - Powiedział zamykając oczy. - uwierz mi, pieniądze oraz siła fizyczna potrafi zamieszać w głowie. Wiem to po mojej przyjaciółce z Inazumy hahahah. - Zaśmiał się cicho.

-dobrze, ale archoni nie powinni spędzać całych dni w winiarni pijąc wino.

-Każdy z Archonów inaczej spędza swoje długie życie. - powiedział i po chwili westchnął. - ja spędzam je na piciu i śpiewaniu. Przy okazji spoglądając czy władzy nie odbija i nie zabiera wolności ludzią, którzy żyją w Monstand. Morax- Teraz to ja mu przerwałam.

-Rex lapis? Przecież on nie żyje.

-Żyje, poprostu nudziło mu się patrzenie na was z góry, gdy większość z was ignoruje jego istnienie. - powiedział i upewnił się, że nie chce mu sie wtrącić, a następnie kontynuował swoją bajeczkę. - Tak jak mówiłem, Morax spędza swoje życie na zwykłym ziemskim życiu. - Po tych słowach się zaśmiał - No ale lubi słuchać o bajeczkach, które wymyślają o nim ludzie hahah! Trochę śmierdzi tu narcyzem.

-Muszę zapamiętać, żeby nie dawać ci aż tyle wypić. - Powiedziałam i podeszłam do niego kładąc mu dłoń na czole. - A może poprostu masz gorączkę? - on spojrzał na mnie ze zaskoczeniem, a na na niego ze złością.

Chwilę później wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Zakluczyłam za sobą winiarnie i poszłam do domu.

Miasto wolności // VentixocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz