8

139 16 12
                                    

Chwilę zajęło mi ogarnięcie co właśnie się okazało. Ale gdy po paru sekundach wreszcie to do mnie  dotarło głośno krzyknęłam, a usta zasłoniłam dłońmi. Kaeya założył ręce i wyszedł, a Amber się rozpłakała. Diluc również podszedł do ciała chłopaka, ale nie tak blisko jak ja.

Gdy byłam blisko Ventiego uklękłam przy nim, po czym spojrzałam na niego. Wyglądał naprawdę uroczo. Jego włosy dalej były zaplecione w dwa warkocze, jego skóra była bardziej blada niż, kiedy żył. A jego oczy były delikatnie zamknięte. Cała jego twarz była tak swobodna, że mogłoby się wydawać, że on poprostu Śpi.

Dla pewności, czy mnie nie wkręcają sprawdziłam puls faceta. Tak jak myślałam, nie było go.

Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach, a ja wycierałam je rękami. Gdy już się w miarę uspokoiłam zaczęłam sie rozglądać po pomieszczeniu.

Teraz dopiero zauważyłam, że Venti nie jest tu jedynymi zwłokami.

-Co to za miejsce? - Zapytałam się rycerzy na co ci podrapali się po karku.

-Jest to kostnica. - Powiedzial Kaeya, który wrócił razem z Amber do pomieszczenia.

Niebiesko włosy przytulał dziewczynę, która dalej nie umiała przestać płakać.

-Co mu się stało? - Zapytałam wstając.

-Nie mamy pojęcia, znaleźliśmy go leżącego pod drzewem w windrees. - Zaczął mówić jeden z rycerzy. Na chwilę przerwał, żeby westchnąć i zaczął mówić dalej. - Na początku myśleliśmy, że śpi. Ale potem okazało się, że nie żyje.

-Sam... myślę, że powinniśmy iść. - Powiedział Diluc i podszedł do mnie.

Objął mnie ramieniem i wyszliśmy z tamtego miejsca. Jeszcze zanim wyszliśmy zobaczyłam kątem oka, że straże zasłaniają.

Wróciliśmy do winiarni. Ale Diluc nie wpuścił już klientów, którzy czekali na ponowne jej otwarcie.

Gdy weszliśmy do środka wszyscy usiedliśmy do stołu i rozmyślaliśmy.

-Puścisz w końcu jej rękę? - spytał się Diluc Kaeyi, który dalej trzymał Amber za rękę.

Kaeya spojrzał na swoją dłoń i puścił dłoń dziewczyny.

-Nie mogę uwierzyć, że Venti nie żyje. - Powiedziała Amber. - Przyznaję, momentami denerwował, ale ta winiarnia nie jest taka sama bez niego.

-Zgodzę się, jego wkurzające piosenki poprawiały tutaj nastrój. - Powiedział Diluc.

-Odkąd go nie ma w winiarni jest za cicho. - Dopowiedziałam.-Ale musimy żyć dalej.. Myślę, że jakby Venti teraz nas widział to by nas wyśmiał

-To pewne - Zaśmiał się Kaeya.

***

Dwa dni później odbył się pogrzeb Ventiego, na którego przyszło nie wiele osób. Z tego co wiedziałam były to po prostu najbliższe osoby Ventiego.

Nie było żadnej stypy. Nie mieliśmy za bardzo ochoty się teraz w to bawić. I tak na jakiś czas winiarnia Diluca była zamknięta.

Po pogrzebie wróciłam do domu. Wchodząc po schodach już miałam wszystkiego kompletnie dość.

-O Moraxie.... - Powiedziałam, gdy w końcu udało mi się wdrapać po schodach.

Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zdjęłam buty i plaszcz po czym poszłam do salonu, by położyć się na kanapie. Gdy już to zrobiłam nagle coś spadło mi na twarz.

-Co jest?

Miasto wolności // VentixocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz