-co jest? - Zapytałam siebie samą, kiedy poduszka spadła mi na twarz. - Kurde, duchy mam w domu. - Zaśmiałam się i wstałam z kanapy powoli czołgając się do kuchni, gdzie chciałam zrobić sobie herbatę.
Wyciągnęłam z szafki garnuszek, do którego nalałam wody i postanowiłam na kuchence. Otworzyłam następnie górna pułke i Wyciągnęłam z niej herbatę, miód i cukier. Nagle, gdy już miałam zamykać szafkę mąka, która również w niej była spadła mi na głowę.
-Co jest?! - powiedziałam i wytarłam oczy z mąki.
Gdy już wszystko posprzątałam i się umyłam, chciałam kontynuować herbate.
Ale zauważyłam, że mojego garnuszka nie ma.
-... Venti kurna Nie nawiedzaj mnie.
Usiadłam na kanapie i rozmyślałam co się właśnie tu odwala.
Aż nagle usłyszałem piskliwy chichot.
Podniosłam głowę w stronę głosu i zobaczyłam małego duszka.-Czym ty jesteś?! - istotka chyba się mnie wystraszyła, ponieważ piskła i uciekła. - O nie! Nie tym razem!
Wzięłam koszyk na owoce i zaczęłam gonić duszka po całym domu próbując go złapać. Zawsze gdy już go prawie miałam uciekał mi.
Po chwili przeleciał koło kanapy. Złapałam za poduszkę i rzuciłam nią w stronę istoty. Gdy usłyszałam krzyk upadek wiedziałam, że została trafiona. Szybko do niej podbiegłam i złapałam do małego więzienia.
-I co teraz?! - powiedziałam i się letko Zaśmiałam.
-PRZEPRASZAM SAM, NIE BIJ! - Powiedział, a ja wyszczerzyłam oczy ze zdziwienia.
-Skąd znasz moje imię?
-Szczerze?
-No tak! - Powiedziałam letko zdenerwowana.
-To ja, Venti. - Powiedział duszek swoim piskliwym głosem. - Tylko... W moim prawdziwym ciele hihi~
Ściągnęłam z niego koszyk i wzięłam go na ręce.
Spojrzałam na niego dokładnie i się samowolnie uśmiechnęłam.
Wyglądał naprawdę uroczo. On cały zmieściłby się w jednej mojej ręce.
-Awwe- pisnęłam, a Bard spojrzał na mnie złowrogo. Posłałam mu przepraszający uśmiech i go delikatnie przytuliłam.
-Weź mnie nie uduś! - Krzyknął, a ja spojrzałam na niego.
-cieszę się, że żyjesz. Ale to tylko trochę. - Zaśmiałam się, a chłopak usiadł na moich dłoniach.
-Aww tak nie miło? - zaśmiał się, a ja dostałam kolejnego ataku cukrzycy.
Po chwili rozmawiania z nim zaniosłam go do kuchni i szukałam coś co mogłabym dać mu do zjedzenia.
Po chwili poddałam się i po prostu pokroiłam mu jabłko na kostki.
-Dziękuję ci, o zbawicielko! - powiedział i zaczął jeść kostki.
-Więc, naprawdę jesteś barbatosem?
-Nie, tak wygladaja duchy, które nawiedzają winowajcę swojej śmierci.
Przewróciłam oczami. Nie które rzeczy się nie zmieniają.
Kiedy jadł nalałam mu do kieliszka soku i mu podałam. On podziękował mi uśmiechem i się napił.
-może zostanę w tej formie na zawsze?
-Nie będę marudzić. Jesteś uroczy.
-Nie no, muszę wrócić do swojego ciała, zanim ktoś je znajdzie i zakopie! - Powiedział i jadł dalej jabłko.
-Oj.. - Duszek się spojrzał na mnie zszokowany, a ja posłałam mu przepraszający uśmiech. - rycerze znaleźli twoje ciało, a dzisiaj odbył się twój pogrzeb.
-Oj. - Istotka na chwilę się zamyśliła, a potem usiadła mi na rękach wystraszona - OJOJ, I CO TERAZ?!
-musimy chyba cię odkopać - Westchnęłam i zaczęłam iść razem z nim w stronę drzwi. Ubrałam bluzę z kieszeniami i jedną otworzyłam by Venti do niej wleciał.
Gdy już tak się stało zaczęliśmy iść w stronę drzewa pod którym został stworzony nagrobek dla Ventiego i zostało tam pochowane jego ciało.
*przenosimy się na Diluca dududu*
Dalej delikatnie było mi smutno ze wzgledu na to, że Venti zmarł.
Właśnie podążałem w stronę domu Sam, by się dowiedzieć jak się czuję. Gdy byłem już pod jej domem zauważyłem, że wychodzi.
Zaczęłem ją śledzić, aż pod grób Ventiego. Spoglądałem dalej co robi, a ona odkopywała barda.
*Znowu zmiana osoby*
-No szybciej zanim ktoś zauważy! - Krzyknął na mnie Venti.
-wykopałam już tak dużo, że mogłabym cię pogrzebać żywcem. - Powiedziałam i wzięłam długi wdech i wydech. - Więc lepiej się przymknij!
-Do kogo ty mówisz? - Usłyszałam głos i z przyzwyczajenia rzuciłam łopatą w stronę głosu.
Po chwili usłyszałam jęk z bólu i odwróciłam się w stronę osoby.
Zobaczyłam, że trsfilam Diluca, którego trafiłam w nos.
-O MORAXIE! - krzyknęłam i podeszłam do mężczyzny.
-Nic mi nie jest, więc co ty do cholery robisz?-powiedział trzymając się dalej za nos.
-Umm.. Odkopuję Ventiego?
-Po cholere?
-Nie uwierzysz, ale.. On żyje.
-Ta, mój ojciec też.
-Ale na serio! - Powiedziałam i wskazałam palcem na duszka - To jest Venti.
-Cześć Diluc! - Powiedział duszek, który wyleciał z mojej kieszeni.
-O barbatosie. - wyjąkał Czerwono włosy, a jego oczy były zszokowane.
-No jestem tu hihi!
-Odkopuję jego ciało, żeby mógł z powrotem wrócić do niego.
-Wiedziałem, że nie zadaję się z nikim normalnym. - Powiedział Diluc i podrapał się po szyi.
***
-AHH W KOŃCU W SWOIM CIELE! - powiedział Venti, który był już w swoim ciele.
-Będę tęsknić za twoją formą duszka. - Powiedziałam letko przybita.
-Aww ja wiem. - powiedział i poczochrał mnie po włosach. - dobra, ja idę w swoje ulubione miejsce. dziękuję wam za pomoc! - Powiedział i po chwili już go nie było.
CZYTASZ
Miasto wolności // Ventixoc
RandomSam już od szkoły średniej lubiała przyrządzać drinki bezalkoholowe, a gdy dorosła również z alkoholem. Teraz pracuje w winiarni Pana Diluca, gdzie zaczęła łączyć ją pewna relacja z jednym ze stałych klientów winiarni.