11

140 17 5
                                    

- Jesteście okropni! - Krzyknął Kaeya, który już od napewno pół godziny tulił Ventiego. - Takich żartów się nie robi!

Amber, która przyszła do winiarni, ponieważ usłyszała o naszym żarcie odrazu sie rozpłakała i też przytuliła Ventiego.

Sam Barbatos wyglądał na dość mocno zmieszanego. Dopiero kiedy wszyscy wyszli przypomnieliśmy sobie, że razem z Diluciem nie oznajmiliśmy planu działania.

-Ehehe... - Zaśmiałam się nerwowo.

-Wisisz mi darmowego drinka za zrobienie mnie w konia. - Bard uśmiechnął się do mnie wrednie. A ja w odpowiedzi zrobilam głupią minę.

-Widzę, że już się lepiej dogadujecie. - Wtrącił się mój szef, który czyścił kufel. Na pierwszy rzut oka wyglądał na obojętnego tej całej sytuacji, ale gdy mu się przyjrzało bardziej, można było dostrzec malutenki uśmiech na jego twarzy.

Diluc ogólnie zdawał się być osobą zimną, ale pomocną. Kiedy padał deszcz i w miejscu na parasole był tylko jego parasol prawię zawsze mi go pożyczał. Nie zwracając uwagi na to, że mieszka dalej ode mnie.

Nie raz również dawał mi spróbować "sekretnego menu" winiarni. Jest to nasz mały sekret, o którym nikt inny nie wie.

Również jego niechęć do rycerzy favoniusa nie jest bez powodu. Nie znam niestety całej tej sytuacji, ale nie ma to dla mnie wielkiego znaczenia.

Diluc jest cudowną osobą i tyle.

Każdy kto go zna bliżej to potwierdzi.

No może oprócz Kaeyi. Na początku myślałem, że to po prostu taka rodzinna niechęć do siebie. Ale mam czasami wrażenie, że naprawdę, ale to naprawdę siebie nawzajem nienawidzą.

Przykre to.

Skończyłam właśnie przygotowywać drinka przeprosinowego dla Ventiego. Podałam mu go, a ten wziął łyka. Jego oczy zabłyszczały i posłał strasznie ciepły uśmiech do mnie.

-Dobre!

***

Kończyłam wycierać już ostatnie stoliki przed zamknięciem. Venti wbrew moim oczekiwaniom czekał, aż skończę swoją pracę i siedział grzecznie na swoim miejscu przy blacie.

-A co ty tak siedzisz i pilnujesz jak pies? Idź, wracaj do siebie.

-Jest jeszcze nie aż tak ciemno. Nie chciałabyś jeszcze chwilę ze mną pogadać i może się lepiej poznać?

-Człowieku, obsługuje cię tu od początku. Znam cię jak własną matkę.

Chłopak nie był zbyt zadowony moją odpowiedzią, bo tylko przekręcił oczami i zaczął się kierować w stronę wyjścia.

-jak chcesz.

-Ale jeżeli ci tak zależy to poczekaj, aż powycieram bar i pomyślę czy się nad tobą zlituję.

Spojrzał się na mnie z błyskiem w oku i grzecznie czekał, aż skończę swoją pracę. Wzięłam swoje rzeczy i wygoniłam Ventiego z winiarni. Gdy wrzuciłam kluczę w ustalone miejsce odwróciłam się do zadowolonego chłopaka.

-No to gdzie idziemy? - Uśmiechnęłam się do niego, a on zaczął iść tanecznym krokiem.

-Tam gdzie nas wiatr poniesie!

-Archonie anemo opanuj się - Zaśmiałam się, a chłopak spojrzał się na mnie ze złością.

-Jesteś nie miła!

-A ty nie wyrośnięty. - Pociągnął mnie letko za włosy, przez co zasyczałam -AUA?!!

-MASZ ZA SWOJE WREDNA BABO! - zaczął iść szybciej.

-Doba dobra! Przepraszam! - pomasowałam sobie głowę, a Venti uśmiechnął się do mnie wrednie.

-Venti uczy wychowania - Powiedział do siebie zadowolony.

-I picia.

-Dobrego wychowania - Poprawił sie Venti. - Picie jest bardzo potrzebne w życiu!

-Czemu niby?

-Bo odkażasz się od środka?

-Chyba to tak nie działa..

-Działa. - Stwierdził - Choruje raz na tysiąc lat!

-Mhm...

Nie zauważyłam nawet, kiedy dotarliśmy do Windrise. Chłopak usiadł na trawię i oparł się o drzewo. Chwilę później oboje już siedzieliśmy.

Na początku była niezręczna cisza. Lecz bard ją po chwili przerwał.

-Więc... Jaki jest Twój ulubiony kolor?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 26, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Miasto wolności // VentixocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz