1.

115 9 4
                                    

Poranne słońce zdążyło wznieść się wysoko na niebie i rzucając na szary bruk swoje oślepiające promienie, pozostawiało na moim czole coraz to nowe kropelki zmęczenia. Specjalnie przyszedłem tutaj z samego rana, by zdążyć rozgrzać się przed naszym rytualnym spotkaniem w południe, jednak dzisiejsza temperatura wydawała się wysysać ze mnie nawet najmniejsze resztki energii. Nie to, że bałem się spocić czy opalić, bo nie szczególnie zależało mi na pozostaniu śnieżnobiałym Koreańczykiem, ale po dziesiątym kilometrze moje płuca zaczynały już niespokojnie łapać powietrze i czując, jak bardzo nagrzała się moja głowa, postanowiłem w końcu zatrzymać się w cieniu pod drzewem. Przecież nie chciałem dostać jakiegoś udaru tuż przed zawodami, albo co gorsza zostać skarconym przez trenera. Chwyciłem więc za leżący obok izotonik i opróżniając zachłannie polowe jego zawartości, usłyszałem nagle dobrze mi znany głos za sobą.

-Hong, a ty znowu tutaj? Przestaniesz wreszcie robić z siebie lizusa przed trenerem? - Mingyu zrzucił z siebie torbę ze strojem na zmianę i patrząc na mnie spode łba, prychnął zdenerwowany pod nosem. Nie był to człowiek z zbyt dużym ilorazem inteligencji, dlatego swoje braki jak zwykle próbował nadrobić opryskliwymi odzywkami i niepohamowanymi wybuchami agresji, których nawet on nie potrafił ugasić.

-A ty przestaniesz w końcu być takim idiotą, Kim? Myślisz ze za miesiąc na zawodach będziesz biegać na klimatyzowanej bieżni z przyciemnianymi szybami? Lepiej się przyzwyczaj, bo skończysz jak na ostatnich mistrzostwach. Aż dziwne, że nie wyciągnąłeś z tego żadnej nauczki. - rzuciłem ostro w stronę chłopaka i nie minęła nawet sekunda, nim zauważyłem celującą prosto w mój policzek rękę czerwonego ze złości Mingyu. Na szczęście wyrobiłem sobie dobry refleks i blokując szybko jego ruchy, warknąłem rozdrażniony. - Nawet nie próbuj, Kim.

Jak się mogłem spodziewać, brunet niewiele zrobił sobie z tej szczerej uwagi i celując kolanem prosto w mój brzuch, zaśmiał się z kpiną w głosie.

-Znaj swoje miejsce, Hong. - zaraz po tym wyszedł zadowolony z siebie  w stronę szatni i zostawiajac mnie samego na trawniku, ukłonił się nisko przed trenerem.

Nie skomentowałem tego więcej. Ba, nawet nie wysiliłem się, żeby oddać mu czymś podobnym, ponieważ takie sytuacje w drużynie były na porządku dziennym i nikt nawet nie liczył, że kiedykolwiek się to zmieni. Dumni ludzie z medalami, reprezentanci kraju, przyszłość koreańskiej lekkoatletyki. Te piękne określenia przylepione zostały do ich zgniłej osobowości, która chowana była przed kamerami i zamiatana pod dywan, gdy tylko jakikolwiek członek klubu miał odwagę sprzeciwić się panującej tu hierarchii. Ale były tylko dwa wyjścia. Atakować, albo być atakowanym. W tym wypadku trzeba było po prostu dobrze wyczuć sytuację.

-Wszyscy na ławę! - trener Kang zwołał nas po chwili swoim starym gwizdkiem, dlatego czym prędzej ruszyłem na miejsce zbiórki i zauważając nagle obcego chłopaka przy murku, zmrużyłem swoje oczy w konsternacji. Nikt nie poinformował nas o zmianie w kadrze, a tymczasem swieżak stał jak gdyby nigdy nic ze zblazowaną miną i mierząc nas pustym wzrokiem, trzymał łapczywie swoją torbę ze strojem. Wykorzystałem tę chwilę by przyjrzeć mu się dokładniej, jednak choć próbowałem wyczytać coś z jego osoby, nie za wiele udało mi się rozszyfrować. Lekko pochylona, choć wysportowana sylwetka, stosunkowo długie nogi i buty, które zdecydowanie nie nadawały się do profesjonalnego biegania. Wyglądał wręcz jakby ktoś zgarnął go tutaj przypadkiem z ulicy i miał zaprowadzić na pierwszą lekcję w grupie dla przedszkolaków, a nie reprezentować kraj na ogólnoświatowych zawodach. Wzruszyłem jednak obojętnie ramionami i postanowiłem czekać w ciszy, aż trener sam przedstawi nam tego niespodziewanego gościa, który zresztą nie jako pierwszy i nie ostatni postawił swoją stopę w tym klubie.

-Jak zdążyliście już zauważyć, dołączył do nas nowy członek, a mianowicie Yoon Jeonghan z Suncheon. Trenował tam dobre kilka lat, dlatego został nam polecony przez Pana Lee w zastępstwie za Jisunga, którego kontuzja niestety okazała się być zbyt poważna, by wziął udział w tegorocznych mistrzostwach. Zresztą, Jeonghan i tak miał dołączyć do nas w przyszłym sezonie, dlatego można uznać, że jego kontrakt został po prostu przyśpieszony. Pokażcie zatem nowemu koledze szatnie i zbieramy się tutaj z powrotem za 5 minut. - Pan Kang zakończył po chwili swój monolog i choć każdy oczekiwał na pierwszy ruch jednego z nas, nikt nie był w stanie podnieść się z ławki. Mogłem zauważyć przyspieszony oddech Mingyu obok mnie, nerwowe przełknięcie śliny Jaehyuna, a także wycierającego spocone dłonie Kibuma. W tym momencie każdy już zapomniał o stojącym przed ławą Jeonghanie. Nasz wzrok podnosił się i wracał z powrotem wbity w ziemię, ponieważ nikt nie spodziewał się, iż tamtego dnia Jisung po raz ostatni postawi swoją stopę na bieżni w tym sezonie...

Limitless | jihanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz