-Ty pierdolony kłamco! - Mingyu wydarł się na mnie tuż po zakończeniu treningu i popychając na zewnętrzną ścianę szatni, uderzył solidnie w policzek. -Gorzko pożałujesz za robienie ze mnie durnia.
Wiedziałem, że tak skończy się mój dzisiejszy telefon. Byłem tego świadom od samego początku, a jednak stałem teraz w duszącym uścisku Mingyu i byłem gotowy przyjąć ciosy za kogoś, kto jest mi przecież tak obcy. Nie poznawałem samego siebie i nie rozumiałem, czemu to właśnie dla Jeonghana robię wyjątek. Jedno uderzenie, drugie, trzecie. W końcu Kim dał sobie spokój, a ja ocierając zakrwawione usta, usiadłem zrezygnowany na betonie. Byłem na siebie tak cholernie zły. Za te wszystkie słowa, głupie rady i wyraz twarzy Yoona, który spowodowany był moim brakiem wyczucia. Chciałem go jednocześnie przeprosić i zapomnieć o jego istnieniu. Minęło dobre kilkanaście minut, kiedy w końcu podniosłem się z betonu i kierując w stronę szatni, zauważyłem leżący na trybunach telefon. Nie należał on ani do Mingyu, ani nikogo ze stałej drużyny, więc moje podejrzenia padły na Jeonghana. Momentalnie włączyłem ekran i choć wiedziałem, iż nie wypada czytać cudzych wiadomości, nie mogłem oprzeć się ciekawości.
Od: Jinyoung
[zdjęcie]Od: Jinyoung
Chyba zapomniałeś, że znam się z Mingyu i wystarczy słowo, a to zdjęcie trafi prosto na jego telefon. Na pewno spodoba mu się dwójka pedałów, może nawet pochwali się kolegomZgasiłem czym prędzej wyświetlacz telefonu i z gulą w gardle przechadzałem się nerwowo w tę i z powrotem. Poczułem się jak intruz, dowiadując się o tak prywatnej rzeczy i to jeszcze z jakiegoś obrzydliwego esemesa. Schowałem wiec samsunga do kieszeni i otwierając drzwi do szatni, rozejrzałem się w poszukiwaniu blondyna. W prawdzie trening zakończył się już dobre pół godziny temu, ale chłopaki nadal siedzieli pod prysznicem, bądź dopijali ogromne szejki proteinowe. Yoon natomiast widocznie rozglądał się za czymś pod ławkami i dopiero po puknięciu w ramię, raczył zwrócić na mnie swoją uwagę.
-Tego szukasz? - wyjąłem telefon przed twarz chłopaka, na co ten odetchnął z ulgą. - Znalazłem na trybunach.
-Ah, tak, dzięki. - blondyn odparł cicho i od razu schował samsunga do kieszeni swoich spodni. Nawet nie sprawdził, czy ktoś do niego pisał.
-To ten... - biłem się z myślami, czy powiedzieć mu prawdę, jednak zjeżdżając wzrokiem na jego brzuch, ugryzłem się w język. Już i tak wystarczająco dzisiaj przeżył, a ja tylko pogorszyłbym sytuację. Złapałem więc za klamkę od drzwi i mruknąłem. - Do jutra.
—
Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Kręciłem się w domu od kuchni do salonu, od salonu do łazienki i myślałem nad treścią esemesa z telefonu Jeonghana. Czemu aż tak się tym przejąłem? To nie moja sprawa, czy woli dziewczyny czy chłopaków, ani kim do cholery jest jakiś Jinyoung. A jednak nie mogłem wyrzucić tych myśli z głowy i co rusz tworzyłem nowe wersje wydarzeń. Słowa Mingyu podczas bójki też sugerowały, iż chłopak wie coś więcej od reszty. Wciąż było jednak więcej pytań niż odpowiedzi, a ja nie mogłem przekraczać swojej bezpiecznej lini obserwatora.
Tylko czy nie przekroczyłem jej biorąc ciosy za Jeonghana?
Pukałem nerwowo palcami o blat stołu i próbowałem dojść do porozumienia z samym sobą. Nie obchodziło mnie zdanie innych, ale w jego przypadku chciałem, aby mnie lubił. Chciałem, żeby nie miał mnie za złego człowieka i mógł mi zaufać. Chciałem, aby widział we mnie swojego... kolegę? Aż wzdrygnąłem się na tą myśl. Przecież nigdy nie potrzebowałem takich „kolegów" wokół siebie, bo widziałem po innych, jak to się kończy. Człowiek nie umie skupić się na swojej pracy, a dążenie do celu ustępuje codziennym schadzkom na piciu czy gadaniu o pierdołach. To nie było w moim stylu.
A jednak nie mogłem patrzeć, jak dzieje mu się krzywda.
No tak, sumienie jeszcze miałem. Zrzuciłem to więc na dziwny przypływ empatii.——
-Na jutrzejszy trening widzę was wszystkich we wzorowej kondycji! Nie obchodzą mnie wasze wymówki, kiedy tuż przed mistrzostwami wy wyglądacie gorzej niż worki na ziemniaki! Jedynymi osobami, które polepszyły swój wynik są Joshua, Taemin i Mingyu! Weźcie się kurwa w garść! - trener Kang zagwizdał po raz ostatni sugerując koniec na dziś i zostawiajac nas z tymi miłymi słowami, udał się w kierunku wyjścia z boiska.
-Im bliżej mistrzostw tym bardziej mam dość. - Taemin mruknął pod nosem i otwierając drzwi do szatni, opróżnił połowę swojego bidonu z wodą.
-Przestań pierdolić. Ty chociaż poprawiłeś swój wynik. - Kibum prychnął rozdrażniony i momentalnie zniknął za zasłoną prysznica. Dzisiaj nikt nie kończył treningu z dobrym humorem, jednak nie było co się dziwić, skoro pan Kang był z nas widocznie niezadowolony. Zresztą, my sami nie byliśmy i to już wystarczyło.
Kątem oka zerkałem na Jeonghana, który stojąc przed szafką z numerem 17, zdejmował właśnie spoconą koszulkę. Próbowałem dostrzec w nim cokolwiek odmiennego, mając z tylu głowy wczorajszą wiadomość, ale sam chyba nigdy bym się tego nie domyślił. Nie rozglądał się po chłopakach, nie patrzył na ich nagie ciała, nie wykazywał wręcz żadnego zainteresowania kimkolwiek wokół niego. Do czasu aż nasze oczy skrzyżowały się na ułamek sekundy i to ja wyszedłem na tego, który się głupio przygląda. Odwróciłem więc wzrok i czym prędzej udałem, że to tylko przypadek. Bo przecież tak było.
CZYTASZ
Limitless | jihan
Fanfictionwyjątkowo uzdolniony i niechętny do rozmów Jeonghan dołącza do reprezentacji Korei w biegach, gdzie jego największy strach staje się prawdą w zabójczo szybkim tępie