2.

56 6 0
                                    

Jako biegacze, trzeba było przyznać nam jedną rzecz - byliśmy niesamowicie dobrzy w tym, co robimy. Mogliśmy bić się po każdym treningu, wyzywać od najgorszych, doprowadzać do wzajemnych kontuzji, jednak gdy tylko słyszeliśmy sygnał do startu, biegliśmy, jakby końca nie było. Tym razem również nie stanowiło to wyjątku, że gdy tylko na boisku rozbrzmiał głośny pisk gwizdka, wyskoczyliśmy z bloków niczym poparzeni i zostawiajac po sobie jedynie kurz, pokonywaliśmy łapczywie kolejne metry bieżni. Oczywiście zżerała nas ciekawość, jak poradzi sobie świeżak na pierwszym torze, jednak nie było czasu na oglądanie się za siebie. Zresztą, nie było nawet takiej potrzeby. Ku naszemu zdziwieniu, blondyn nie tylko szybko nadrobił dzielącą nas odległości przy zakręcie, ale nawet wychodził kilkukrotnie na prowadzenie. Spojrzałem więc instynktownie w stronę biegnącego po mojej prawej Kibuma i z wyrazu jego twarzy również można było odczytać, iż nie przewidział takiego obrotu spraw. Nie to, że on jako jedyny świeżak potrafił dobrze biegać, bo pojawiali się tutaj już i tacy, ale przeważnie nikt nie zajmował od razu pierwszego miejsca. Tym razem również nie miałem zamiaru oddać swojego podium, dlatego choć zaczynało brakować mi tchu w płucach, zebrałem w sobie resztki energii i na ostatnim okrążeniu wyprzedziłem chłopaka tuż przed samą metą.

-No, no, no, nieźle chłopaki. - trener mruknął pod nosem i zapisując nasze wyniki w zeszycie, odszukał w końcu wzrokiem Jeonghana. - Masz imponująco dobry czas, młody. Obyś w sztafecie też sobie dobrze poradził, to może w końcu coś osiągniecie jako drużyna. No, a teraz chwila przerwy na napicie się i wracamy do roboty dalej. - trener Kang zniknął po chwili za drzwiami swojego kantorka i zostawiając nas samych na boisku, od razu wywołał napiętą atmosferę między członkami. Nikt przecież nie brał Yoona za poważnego konkurenta, a tymczasem młody okazał się być realnym zagrożeniem w indywidualnych biegach i wzbudził jeszcze więcej nienawistnych spojrzeń. Zwłaszcza, że wyprzedził nawet tego, z kim już od początku miał na pieńku.

-Proszę, proszę, Yoon Jeonghan, widzę, że ty również lubisz się popisywać! Dogadałbyś się z Hongiem. Zdaje się wręcz, że oboje jesteście takimi samymi lizusami. Twoja mamusia też dała dupy, żebyś dostał się do klubu? - Mingyu zaśmiał się ironicznie i podchodząc w moją stronę, zmierzył ostrym wzrokiem. Już wtedy wiedziałem, że ta rozmowa nie skończy się pokojowo.

-Za to twoja forma spada, więc radziłbym ci zamknąć mordę i więcej trenować. - odpyskowałem chłopakowi i choć wiedziałem, że narażam się przy tym na prawdopodobną bójkę, nie mogłem pozwolić na znieważenie własnej matki. Po tylu latach nie bałem już się agresji chłopaka, a w dodatku moje wyniki były bardziej imponujące, co tylko dodawało mi przewagi słownej. Stanąłem więc dumnie nad brunetem i patrząc na niego z kpiną, odparłem. - Pogódź się, że są lepsi od ciebie, bo to nie moja matka zdobywa medale. Wiesz kto na nie pracuje? Ja. Ja sam.

W tym momencie Mingyu podniósł swoją dłoń i trafiając nią prosto w mój policzek, spowodował, że aż poczułem metaliczny posmak krwi na podniebieniu. Splunąłem więc zaczerwienioną śliną na trawnik i oddając chłopakowi kilkoma ciosami w brzuch, usłyszałem po chwili głos Kibuma.

-Joshua, odpuść...

-Tak? Tego chcecie? Żeby kurwa dalej pozwalać mu na takie napierdalanki, bo myśli, że jest niepokonany? Pieprzeni idioci, nie dziwie się, że pomiata wami jak szmata. - wrzasnąłem zdenerwowany i nie zawahałem się, aby sprawić chłopakowi kolejną śliwkę pod żebrami. Nienawidziłem się bić. Nienawidziłem tego, że było to jedyne wyjście dla mojej bezsilności. Bo choć próbowałem pozbyć się Kima na wszystkie sposoby, on zawsze znalazł wyjście, by wrócić tutaj z podniesioną głową. Mój oddech był już coraz cięższy i nie mogłem znieść wbitych w moje ramię paznokci starszego, jednak wciąż stałem o własnych nogach, nie dając brunetowi za wygraną.

-To ty jesteś kurwa mięczakiem! Dajesz się zbić, bo wiesz, że i tak nie wygrasz! Chcesz skończyć jak Jisung? Proszę bardzo! Sam sobie nogi podstawiasz, pieprzony gnojku! - w tym momencie Kim pchnął mnie z całej siły na pobliskie drzewo i momentalnie poczułem wbijająca się boleśnie korę we włosy. Syknąłem przez to z bólu i gdy już miałem osunąć się na ziemie, złapałem krótki kontakt wzrokowy z Kibumem. Jak głupiec liczyłem, że może tym razem mi pomoże, ale przecież tutaj nikt nie znał takiego słowa. Chłopak patrzył na mnie z żalem w oczach i jedynie ruchy jego warg próbowały przekazać mi puste „przepraszam".

-No zróbcie coś! - Taemin wrzasnął przestraszony i potrząsnął desperacko barkami Jaehyuna, na co zaśmiałem się głośno.

-No, co zrobicie? - spytałem zachrypniętym głosem i próbowałem zrzucić z siebie umięśnione ramiona Mingyu, co jednak nie było tak prostym zadaniem, jak wcześniej zakładałem. 

-Trener idzie. - niespodziewanie to Jeonghan zabrał głos i powodując, że Kim gwałtownie podniósł się na baczności, umożliwił mi wydostanie się spod jego uścisku. Szybko skapnąłem się jednak, że pan Kang nie wyszedł jeszcze z kantorka, dlatego bez zastanowienia dodałem.

-Przekażcie, że coś mi wypadło. Odrobię ten trening wieczorem. - zaraz potem ruszyłem w stronę szatni i pozostawiając chłopaków w kompletnej ciszy, nie spojrzałem ani razu więcej na Mingyu. Zaczynałem bowiem odczuwać wyrzuty sumienia po zaistniałej bójce i chociaż nie był to pierwszy raz, kiedy użyłem przemocy, nigdy nie umiałem obiecać sobie, że więcej się to nie powtórzy. Wiedziałem przecież, że to niemożliwe. Chwyciłem więc za swoją torbę z ubraniami i kierując się w stronę łazienki, chciałem już tylko czym prędzej opuścić teren boiska. Kiedy jednak pociągnąłem gwałtownie za klamkę, okazało się, że nie jestem w pomieszczeniu sam.

-A ty co tutaj robisz? - odburknąłem niezbyt przyjaźnie, po czym kiwnąłem głową w stronę myjącego dłonie Yoona.

-No nie wiem, może siku mi się zachciało? - chłopak zaśmiał się cicho po nosem, po czym odwrócił wzrok w moją stronę.

-No tak. - nie dało się ukryć zażenowania, które unosiło się w tym momencie w powietrzu, dlatego oparłem się plecami o chłodne kafelki i wbijając wzrok w ścianę naprzeciwko, postanowiłem zagadać nieco do chłopaka. - Pewnie nie takiego powitania spodziewałeś się po kadrze narodowej, hm?

-Cóż, właściwie to wyszło lepiej niż sądziłem. To nie ja skończyłem z podbitym okiem albo czymkolwiek innym. - wtedy to Jeonghan wspiął się na umywalkę i uchylając uprzednio nieduże okno, wyjął z kieszeni spodenek papierosa z zapalniczką.

-Biegasz i palisz fajki? To raczej nie polepszy twojej pozycji w zawodach. Ba, jakby trener się dowiedział, to wywaliłby cię na zbity pysk. - uniosłem nieco sceptycznie brew i zabierając na chwile fajkę z ust blondyna, wsadziłem ją sobie między wargi. Z reguły nie paliłem, ale tym razem moje całe ciało aż pulsowało z bólu i potrzebowałem czegoś, co chociaż na chwilę uciszyłoby obite mięśnie.

-Po pierwsze, nikt nie powiedział, że chcę tu w ogóle być, a po drugie, twojej raczej też nie polepszy. - Yoon zdawał się mieć już dość naszej rozmowy, ponieważ od razu wyrwał ode mnie swojego papierosa i podnosząc się po chwili do pionu, zgasił go butem o białe kafelki. Chyba pierwszy raz widziałem, aby wyraził jakiekolwiek inne emocje niż tylko obojętność.

-O mnie się nie martw, ja już jestem wystarczająco dobry. Co dziwi mnie bardziej to to, ze ty również znośnie biegasz. Dziwne, taki dobry, a jednak nie chce tu być. Wiesz, jak dużo osób dałoby się pokroić za miejsce w reprezentacji? - zaśmiałem się ironicznie.

-Żeby dostawać codzienny wpierdol? Faktycznie zachęcające.

-To co tutaj właściwie robisz? - w tym momencie blondyn zamyślił się na chwilę i jakby szukając dobrej wymówki, odparł niewzruszony.

-Powiedzmy, że nie miałem innego wyboru. Ale nie przejmuj się mną, nie mam zamiaru uprzykrzać wam życia. Jak widać, w tym radzicie sobie dobrze nawet bez mojego udziału.

-No proszę, jaki buntownik. Widać ze nowy. Ale lepiej nie licz, że będę ci tu łatwo. - poklepałem go rozbawiony po ramieniu i uznając, że na tym powinna zakończyć się nasza dzisiejsza pogadanka, ruszyłem nieśpiesznie w stronę drzwi wyjściowych. Już nawet zdążyłem zapomnieć, że przecież przyszedłem tu przebrać się w świeże ubrania.

-Nawet tak nie zakładałem. - zdążyłem usłyszeć jeszcze ostatnie mrukniecie Jeonghana i opuszczając mury budynku, martwiłem się tylko o to, jak przeżyje jutrzejszy trening.

—-
Mam wrażenie, ze te rozdziały są strasznie krótkie, a jednak maja koło 1300 slow haha anyways, miłej niedzieli

Limitless | jihanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz