Przetarłem spoconą twarz swoim treningowym ręcznikiem i spoglądając na wywieszone na drzwiczkach szafki lusterko, aż wykrzywiłem usta w niezadowolonym grymasie. Miałem 27 lat, a jednak patrząc na sine ślady pod oczami i kolejne „kreski" na czole, można byłoby mi dodać spokojnie 7 lat do przodu. Byłem świadomy, że tak właśnie działa na człowieka stres i życie pod presją, ale jako 15-letni dzieciak wydawało mi się, że uprawiając sport pozostanę przystojnym chłopcem ze zdrową cerą już do starości. Aż zaśmiałem się żałośnie na tę myśl i spojrzałem na zegarek.
-10 minut do treningu... - mruknąłem pod nosem i w ramach odpoczynku po samodzielnej rozgrzewce, usadowiłem się z telefonem na parapecie tuż przy otwartym oknie. Wiatr unosił lekko kosmyki mojej roztrzepanej grzywki i przynosił ukojenie dla zmęczonych od upału mięśni. Miałem w planie pogrzebać jeszcze trochę na temat Jeonghana w internecie, dlatego wykorzystując wolną chwilę odpaliłem ekran iPhona i kontynuowałem czytanie artykułów z wczoraj. Nie wytrwałem jednak zbyt długo, ponieważ przyjemny cień przymknął momentalnie moje powieki i rozkoszując się chwilą spokoju przed treningiem, przytuliłem głowę do chłodnej szyby okna. Myślałem o wszystkim i o niczym. Jakby mój umysł był tak ciężkim zlepkiem wątków, że aż co rusz wciskał reset i napełniał się od nowa. Zmarszczyłem brwi rozgoryczony i już zrozumiałem, dlaczego tak bardzo kochałem być zajęty. Dlaczego zawsze przychodziłem wcześniej, zostawałem później i trenowałem cześciej. Bo chaos w mojej głowie był głośniejszy niż ten, który słyszałem na codzień w klubowej szatni. W pewnym momencie chciałem przekręcić głowę na drugą stronę, jednak uderzając za mocno o framugę okna, aż syknąłem z bólu i otworzyłem szeroko oczy.
-Żyjesz? - Jeonghan wpatrywał się na mnie swoimi czarnymi oczami, dlatego momentalnie schowałem telefon do kieszeni i podnosząc się do pionu, odchrząknąłem.
-A nie widać?
Nie miałem pojęcia, jak długo chłopak tutaj stał i przyglądał się moim ruchom. Miałem tylko nadzieję, że ekran mojego iPhona zdążył wygasnąć, zanim Yoonowi udałoby się cokolwiek z niego odczytać. Aby nie robić sytuacji jeszcze bardziej krępującej, udałem się prosto do toalety, zamykając za sobą drzwi na klucz.
-Kurwa mać. - szepnąłem niemal bezdźwięcznym głosem i mierzwiąc włosy lodowatą wodą, wziąłem głęboki wdech powietrza.
Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że Jeonghan nie widział ani jednego słowa z wyświetlanego artykułu. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że nawet nie zwrócił uwagi na ten cholerny telefon. Jego wzrok był skierowany na coś zupełnie innego. Od samego początku.
——
-Mam zostawić wam klucze od bramy? Kto zostaje? - trener rozejrzał się po naszych na wpół przytomnych twarzach i dał chwilę na uspokojenie oddechu po dzisiejszym wycisku. Wiedział, że i tak część z nas spędzi tutaj kilka następnych godzin, więc była to jedynie formalność.
-Ja pasuję. - Taemin nawet nie podniósł wzroku na Pana Kanga, ponieważ jego uwaga skupiona była jedynie na butelce wody, którą opróżnił niemalże w rekordowym czasie. - Muszę przywieść ojca ze szpitala, więc nie po drodze mi siedzenie do późna.
-Ja zostaje. - Kibum uniósł lekko rękę w górę i zwracając na siebie wzrok trenera, odebrał od niego pęk kluczy z nieco zniszczonym breloczkiem naszego klubu.
-Ja również zostaję. - dodał Jeonghan.
-O proszę, jaki przykładny ten nasz świeżak. W takim razie ja też zostaję. Trzeba dać dobry przykład młodemu, prawda, trenerze? - Mingyu zaśmiał się szyderczo i aż zaklaskał rozweselony w dłonie. Można było zauważyć, jak kątem oka zerka na Yoona, oczekując jego reakcji. Ten jednak nieszczególnie przejął się słowami Kima i jedynie schylił się nisko, by zawiązać luźną sznurówkę.
CZYTASZ
Limitless | jihan
Fanfictionwyjątkowo uzdolniony i niechętny do rozmów Jeonghan dołącza do reprezentacji Korei w biegach, gdzie jego największy strach staje się prawdą w zabójczo szybkim tępie