Do jego nozdrzy dostaje się czyste, pełne jodu powietrze, którego miał przecież pod dostatkiem w Toskanii. Woń wydobywająca się z Morza Celtyckiego miała jednak znaczącą różnicę - pachniała domem. Domem, którego nie widział od prawie dziesięciu lat, a z którym przyjdzie mu się lada moment zmierzyć. Będąc członkiem mafii lub - jak to współcześnie można określić - gangsterem, prawdziwy spokój zaznajesz dopiero po śmierci. Jim jednak w pełni świadomie zgodził się na ten los, a wszystko po to, by zapewnić ojcu bezpieczeństwo. Usługi jego rodziciela, będącego wysokiej klasy inżynierem, wielce cenił sobie szef mafii AMG, Toto Wolff. Z reguły był on człowiekiem skorym do negocjacji przy piwie i frankfurterkach, toteż zapewnił pana Rossa Brawna, że włos mu z głowy nie spadnie, jeśli tylko jego syn zgodzi się dla niego pracować. Nie był na to przygotowany, jednak jeśli jego kariera miała przetrwać, nie zawahał się nawet na taki krok.
Miał jednak szczęście, że w tym całym jego egoizmie i braku empatii względem ówcześnie czternastoletniego pierworodnego, Jim zaakceptował swój los i całkiem dobrze się w nim odnalazł. Szybko wyrabiał sobie dobre imię wśród podwładnych Wolffa, aż w końcu osiągając pełnoletniość, stał się jedną z najważniejszych "szych" Austriaka. Od tamtego momentu rozpoczął swoją mentalną wędrówkę w poszukiwaniu właściwego celu życia. Spotkał się ze szczególnym okrucieństwem, jednak nie wymierzonym bezpośrednio w niego. On tylko brał udział w zdarzeniach jako postać poboczna i bacznie się wszystkiemu przyglądał. Widział już krew, ból fizyczny i psychiczny, śmierć, zemstę, stratę... Niczego jednak nie doświadczył jeszcze on sam. Nie wiedział, co to znaczy stracić kogoś bliskiego, choć niewiele brakowało, a w zamachu na siedzibę AMG straciłby swojego jedynego członka rodziny. Nie wiedział, jak to jest zemścić się za kogoś, gdyż nie czuł takiej potrzeby. Został wychowany w surowych, acz sterylnych warunkach. Wolff nauczył go, że podczas zleceń, uczucia nie mogą przejąć nad nim kontroli. Jako nastolatek tego nie rozumiał. Dziś, jako trzydziestojednoletni mężyczna nareszcie pojął istotę słów swojego szefa. Po nieudanym epizodzie z miłością jego dzieciństwa, także i uczucia związane z pałaniem sympatią do kobiet ochłodziły się. Uznał, że w jego życiu nie ma miejsca na tak męczące i tak pochłaniające czas rzeczy jak związki.
Przyniosło mu to spokój. Pewność w jego czynach biła dosadnie, nikt nie miał wątpliwości, że Jim Brawn jest człowiekiem od zadań specjalnych. Dlatego zamiast siedzieć na leżaku w samych slipach, przyjmując na siebie promienie toskańskiego słońca, wdycha zimne powietrze Morza Celtyckiego, podróżując do ziemi ojczystej - Anglii. Lata 60 obfitowały w rozwój technologii transportu i nie tylko. Wolał jednak sprawdzone metody. Nienawidził samolotów, dzięki którym teoretycznie już dawno stąpałby po ulicach Liverpoolu.
*****
Z objęć Morfeusza zbudziło go irytujące dzwonienie telefonu. Gdyby tylko mógł, rozstrzelałby nawet i maszynę, która zaburzyła jego mocny sen.
Wstał leniwie, ubrany jeszcze w bokserki i białą, świeżo wypraną koszulkę bez ramiączek i przecierając oczy sięgnął po słuchawkę.
- Halo? - zaczął od niechcenia, przy akompaniamencie głośnego ziewnięcia.
- Godzina czternasta, moje biuro. Najwyższy priorytet.
Nie usłyszał nic więcej, gdyż rozmówca po drugiej stronie zakończył połączenie. Jemu to jednak wystarczyło, by się domyślić, że osobą wypowiadającą tamte słowa był nie kto inny, tylko Toto. Zwykle niewiele rzeczy jest w stanie zaskoczyć Jima, jednak ten telefon był właśnie jedną z nich. Nie byłoby jednak w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jego szef skwitował zdanie słowami: "Najwyższy priorytet".Ostatni raz tych słów użył, kiedy do Maranello wtargnęła mafia Toro Rosso, siejąc spustoszenie wśród cywili, a także w szeregach jego grupy. Było to jednak jedenaście lat temu, a od tamtych wydarzeń stolica samochodów Ferrari nie doznała żadnych ataków. Teraz mógł bez przeszkód ubrać się w "służbowe" odzienie, wsiąść do Mercedesa 300 SL, stojącego przy chodniku, przez który przechodzi mnóstwo ludzi i pomknąć jak gdyby nigdy nic do kwatery, znajdującej się po wschodniej stronie miasta.
Tam nie zastał ani żywej duszy. To nie było normalne, gdyż codziennie ktoś pojawiał się, aby zdać raport ze zleceń, by poczekać na zlecenie, odebrać czy zabrać towar. Dom AMG tętniał życiem. Dziś - jak makiem zasiał. Poza jednym człowiekiem - wysokim, lecz nieco zgarbionym mężczyźnie po sześćdziesiątce, z przebijającymi się przez siwiznę kruczoczarnymi włosami, wyrazem twarzy godnym dyktatora (cóż za zbieg okoliczności) i ubranym w koszulę w cienkie, niebieskie paski, na której wisiały czarne szelki, trzymające spodnie tego samego odcienia.
- Siadaj - rzekł głęboko zamyślony, oparty dłońmi o blat biurka, z szeroko rozstawionymi palcami. Jim popatrzył na niego z lekkim niedowierzaniem, a jednocześnie ogromnym zaciekawieniem całą sytuacją.
- Gdzie są wszyscy? - zapytał Brytyjczyk skonsternowany.
- Kazałem im wyjść. Jest to rozmowa, w której udział mają brać tylko Ty i tylko ja.
Każde słowo podkreślał w sposób nie znoszący sprzeciwu, jakby to, co wydobędzie się z jego ust, miało zaważyć na życiu młodego gangstera.
- Słucham więc - odparł nonszalancko, a jednocześnie spokojnie, opierając się na głębokim fotelu i zapalając Pall Malla. Wolff ciężko westchnął.
- Długo zastanawiałem się nad tym, czy to dobry pomysł, aby wysłać Cię na to zlecenie.
- To jakieś bardzo niebezpieczne, skoro oznaczyłeś je najwyższym priorytetem? - Jim mówiąc to, zamachnął się papierosem.
- Gdybym powiedział Ci, że to niebezpieczne, to tak, jakbym nic nie powiedział - odpowiedział wyraźnie zestresowany Austriak. Jim zrobił większe oczy.
- Zatem zamieniam się w słuch.
- Zlecenie dotyczy najbrutalniejszego gangu w Wielkiej Brytanii, urzędującego w Liverpoolu.
Na słowa "Wielka Brytania" Brawn odstawił papierosa na popielniczkę.
- Czyli mówisz... Że wracam do domu?
- Niezupełnie. Gdy tylko wypełnisz zlecenie, masz przypłynąć z powrotem do Maranello - w tym momencie na chwilę przerwał, dostrzegając zanikające iskierki w oczach swojego podopiecznego - Ale z racji na to, że ranga tego zlecenia jest najwyższa i potrzeba do jego zrealizowania sporo czasu, masz mnie tylko informować o wszelkich działaniach, jakie wykonujesz. Rozumiemy się?
W duszy Jima pojawił się wewnętrzny spokój. Wierzył, że uda mu się wpaść choć na chwilę do rodzinnego Coventry, w "interesach".*****
Na horyzoncie majaczył ląd północnoangielski, a więc cel jego podróży. W Liverpoolu był raz, udając się na pierwsze w życiu zlecenie jako szpieg, mający śledzić głównego sędziego derbów Merseyside w piłce nożnej - Liverpool FC, kontra Everton. Był posądzany o branie czynnego udziału w ustawianiu spotkań, a właściwym celem było ustalić, o jakiej kwocie jest mowa. Kojarzył niektóre ulice, a także po części rozumiał ten ich jakże niezrozumiały akcent. To jednak miało już nie być proste śledzenie. Od momentu postawienia stopy na liverpoolowskim porcie, rozpoczynała się jego krucjata...
CZYTASZ
From Coventry with Vendetta
AksiCzy będąc biernym obserwatorem bólu i cierpienia, da się je zrozumieć? Jak duża będzie różnica, kiedy z obserwatora staniesz się ofiarą? Nauczony przeszłością Jim Brawn będzie musiał stawić czoła zupełnie nowemu wymiarowi gangsterskiego życia, które...