CZĘŚĆ SIÓDMA

66 6 0
                                    


"To cała istota miłości: im bardziej kochasz wspomnienie, tym jest silniejsze, ale też bardziej obce."
Vladimir Nabokov

Jeśli Draco się nie odzywa, jest tak, jakby Harry przebywał w domu z Prawdziwym Draco. Z tego tamten mógłby się śmiać, to chciałby zjeść, lubiłby oglądać telewizję, czytać te książki, słuchać tego gatunku muzyki... Gdzieś tam, daleko, istnieje inna rzeczywistość, w której obaj przetrwali wojnę nietknięci. To mógłby być jego świat.
Draco skrytykowałby gust Harry'ego przy wyborze mebli. Nienawidziłby zasłon, a potem narzekałby, że są niczym zniewaga dla jego wzroku i nie pasują do dywanów. Byłby nieznośny i czepiałby się jedzenia, a może nawet nalegałby, by Stworek przygotował jakieś danie od nowa. Sprzeczaliby się, co będą oglądać w telewizji. Draco prawdopodobnie uzależniłby się od tych jednogodzinnych oper mydlanych, podczas gdy Harry preferował sitcomy i komedie. Jeszcze w szkole nienawidził, gdy Draco zdecydował, że czegoś chciał. Gdy uświadamiał sobie, że ten dupek naprawdę zamierza to dostać, Harry starał się go unikać. Oczywiście nie przynosiło to większych efektów, ale nie potrafił przestać próbować.
W przeszłości nigdy nie rozumiał, dlaczego Draco wyrósł na tak rozpieszczonego nastolatka, albo z jakiego powodu inni Ślizgoni pozwalali mu sobą rządzić, skoro przez pierwsze lata w szkole był taki wątły i niski, zanim nie urósł w przyspieszonym tempie. Zawsze wiedział, że to błąd jego rodziców. „To zawsze jest wina rodziców", wytłumaczyła mu kiedyś spokojnie Hermiona. Istniała również możliwość, że Ślizgoni byli po prostu niedorajdami.
A teraz... teraz Harry mógłby pomyśleć, że zaczyna to rozumieć.
Draco Malfoy łamał cię, dopóki się nie poddałeś albo nie trafiłeś do Świętego Munga.
Był władczy, wymagający i zadzierał nosa.
Pragnął drogich alkoholi, na które nikt nie mógł sobie pozwolić przy innych okazjach niż ślub czy Boże Narodzenie. Chciał mieć wszystko, co najlepsze.
Byli w stanie bić się o wszystko. Tak jak wtedy, w szkole, kiedy odbywali Pościelową Dyskusję.
„Ta pościel nie jest jedwabna, Potter. Co ty starasz się zrobić, zabić mnie?", powiedział Draco, przerażony stanem jego łóżka. „To szkolna pościel! Jest wystarczająco dobra dla każdego ucznia w Hogwarcie", odciął się Harry.
Draco podciągnął się tak, że mógł patrzeć na niego z góry w ten swój pretekcjonalny sposób. Było to spojrzenie, które opanował do perfekcji. Harry miał pewność, że Ślizgon ćwiczył je przed lustrem. Często. „Harry", powiedział Malfoy powoli. „Czy sugerujesz, że jestem na tym samym poziomie, co te plugawe, zubożałe, brudne prostaczki?"
„Jestem pewien, że nie są ani plugawi, ani brudni, Draco. Wiesz, mamy tu łazienki. Myślę, że poznałbyś po zapachu w klasie."
Draco wydawał z siebie interesujące odgłosy, gdy był sfrustrowany. Harry osobiście uważał, że Draco zawsze wydaje interesujące odgłosy, koniec i kropka.
Harry może wyobrazić sobie ich, mających tę samą konwersację teraz:
„Jeśli chcesz, żebym z tobą spał, zmień pościel", zażądałby Draco. „Moja skóra jest delikatna i mam alergię na biedę. Popatrz, już wychodzi mi wysypka", mógłby powiedzieć. "O Merlinie, to zaraźliwe!"
"Myślę, że to pieg", wyjaśniłby Harry. Potem wdaliby się w kłótnię o to, czy Malfoyowie mają piegi czy nie lub czy matka Draco naprawdę posiadała pieprzyki, podkreślające jej urodę.
"Malfoyowie nie mają piegów. Malfoyowie są czystokrwiści. Nasz rodowód gwarantuje nam to, że nie staniemy się ofiarami chorób skórnych. Piegi są dla ludzi twojego pokroju."
Pod koniec dnia Harry pewnie chciałby go pobić, co było złe, bo prowadziłoby do Szlabanu Na Seks (czasami). Potem Harry stałby się drażliwy, w nastroju do bójki, poddając się niesprawiedliwości Szlabanu Na Seks (czasami). Kiedyś, gdy się bili, tak czy siak prowadziło to do seksu. Tamte czasy były naprawdę dobre (przeważnie).
W końcu Harry poddałby się i kupiłby tę pieprzoną, jedwabną pościel. Poddałby się i kupił mu ten specjalny prezent, który on potraktowałby jak coś, na co zasłużył. Poddałby się i zamieniłby sąsiedni pokój w ich sypialnię, a swój gabinet na garderobę Malfoya. Poddałby się i przeznaczyłby swój najlepszy pokój na jego gabinet. (Tylko po to, by później zapytać go, czy aby nie dostanie piegów od światła wpadającego przez okno, w wyniku czego zostałby wyrzucony z własnego domu na dwa dni.)
Ale nigdy nie byłoby tak źle, jak mogłoby się wydawać, bo gdyby poddał się absurdalnym żądaniom Draco, ten poddałby mu się dokładnie tak, jak Harry tego pragnął.
Malfoy pewnie miałby pracę, do której chodziłby ubrany w szaty, które oczywiście byłyby ostatnim krzykiem mody. Tak próżnie obnosiłby się z tym, jak dobrze w nich wygląda, że Harry musiałby zmusić go, aby się przebrał, gdy wybierali się do Mugolandu (słowa Malfoya, ma się rozumieć).
Nie narzekałby jednak, gdyby odkrył, jak dobrze jego tyłek wygląda w obcisłej parze dżinsów.
Walczyliby ze sobą, ale byliby szczęśliwy w tym życiu, które do niego nie należy.
Z tym Draco obok siebie Harry przypomina sobie szczegóły, o których nigdy nie pomyślałby, że jeszcze je pamięta. Sposób, w jaki wymawiał na przykład słowo „wróżbiarstwo", albo to, jak zaciskał zęby na koniuszku języka, gdy pracował nad jakimś trudnym zadaniem.
Ten Draco wciąż czasem robi podobnie, wtedy, gdy czytają razem. To sprawia, że nagle Harry chce go pocałować, ale zaraz przypomina sobie, że nie może. Naprawdę nie powinien. Ten Draco wciąż od czasu do czasu zachowuje się jak dzieciak, a Harry ledwie opiera się pragnieniu, by go rozpieszczać. Zauważa, że nie potrafi mu niczego odmówić. Ten Draco w krótko trwających chwilach wciąż ma ten sam wdzięk i maniery.
Harry nie może żyć w tamtej rzeczywistości, więc musi odnaleźć się w tej, która mu pozostała.

SŁOWIKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz