Rozdział 4

94 9 31
                                    

Parę dni później.


Scott: Musimy się dowiedzieć kto jest ta gadziną. Tylko uważaj na siebie wieczorem bo może cię zaatakować, a straty przyjaciela bym nie przetrwał.

- Okej postaram się nie wychylać i nie zginąć. Muszę ci coś jeszcze powiedzieć...- Wacham się i nie zdążyłem jeszcze nic powiedzieć, a Scott zabrał głos.

Scott: Że jesteś z Derekiem? Wiem bo cały czas unosi się na tobie jego zapach i w dodatku od trzech dni śmierdzisz podnieceniem i to nie tylko swoim. - Jak skończył mówić to ja nie wiedziałem jak się wyjaśnić i tylko stałem patrząc na niego zdziwiony.

- Ale nie jesteś zły, że ci nie powiedziałem? - Pytam z niepewnością.

Scott: O to nie jestem zły, ale jestem zły że akurat z nim... Nie mogłeś wybrać kogoś innego? Na przykład Danny jest gejem dlaczego nie on?

- Bo zakochałem się w Derek'u, a nie Dannym i nic tego nie zmieni! Po za tym ja ci nie mówię z kim masz chodzić nawet jeśli uważał bym że nie powinieneś to nie moja sprawa! Tak jak i w twoim przypadku, to z kim chodzę i kogo kocham to nie twoja sprawa. - Mówię to wszystko na tyle głośno że każdy w sali chemicznej mnie usłyszał i jak to zauważyłem to wszyscy odwrócili się i zaczęli gapić się w swoje książki. - A teraz sory ale muszę iść bo jestem umówiony z Derekiem do kina. Pa.

Scott: Jak chcesz to się z nim spotykaj ale uważaj na niego... Nadal mu nie ufam.

- Wiem że mu nie ufasz, ale ja tak po za tym spokojnie on nigdy by mi nic nie zrobił. - Mówiąc to zakładam plecak na plecy i idę w stronę wyjścia z klasy, a następnie ze szkoły. I idę do swojego samochodu. Niestety w tym momencie nic nie działa że by go odpalić więc idę do domu na piechotę. Jest już po 15 więc robi się ciemno i w dodatku zaczęło padać. Gdy szedłem usłyszałem takie jakby syknięcie odwracam się i nieruchomieje widząc przed sobą tego wielkiego gada. Cofam się ale to niestety go prowokuje do ataku i rzuca się na mnie wbił swoje pazury w moje plecy tak głęboko, że się zacząłem krztusić krwią wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Dereka ale ze względu na głęboką ranę zemdlałem. Natomiast Derek zaniepokojony odebrał i nasłuchiwał co się dzieje tam gdzie byłem i jak usłyszał charakterystyczne syczenie to od razu się przeraził ubrał i wyszedł mnie szukać wyczuł mnie po zapachu i gdy był 10 metrów ode mnie i wyczuł krew to był jeszcze bardziej przerażony.

Derek: Nie, nie, nie, nie! Tylko nie ty Stiles! Nie ty! - Złapał mnie za rękę i zabierał mi ból ale to nic nie dawało i przypomniała mu się nasza rozmowa na temat tego czy chciałbym być wilkołakiem i wtedy powiedziałem mu, że gdybym był umierający to mogą mnie przemienić, ale chcę żeby to on to zrobił. Po przypomnieniu sobie tej rozmowy Derek postanawia mnie ugryźć. I to robi na tyle głęboko żeby jego jad dostał się do mojego krwiobiegu. A później zabiera mnie do loftu i z niego dzwoni do Deaton'a i Scott'a.

Scott: Jak to się stało? Co tam się wydarzyło?! - Pyta zdenerwowany Scott.

Derek: Nie wiem! Nie potrafię ci odpowiedzieć na żadne z tych pytań! Niestety nie było mnie tam... Chociaż gdyby do mnie zadzwonił że idzie na pieszo to bym po niego podjechał... Ale ty też Scott mogłeś go przywieźć ze szkoły, dlaczego więc tego nie zrobiłeś!? - Wypytuje wkurzony na Scott'a. A kiedy oni się kłócą to Deaton opatruje mi rany, Deaton się na chwilę odwrócił ja gwałtownie siadam jednocześnie rycząc i błyszczą mi się oczy ale nie na złoto tylko na błękitno i to chyba przez to że byłem opętany i zabiłem Allison...

 A kiedy oni się kłócą to Deaton opatruje mi rany, Deaton się na chwilę odwrócił ja gwałtownie siadam jednocześnie rycząc i błyszczą mi się oczy ale nie na złoto tylko na błękitno i to chyba przez to że byłem opętany i zabiłem Allison

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

...Wysówają się kły i pazury. I w tym samym czasie Scott i Derek wbiegają do pokoju domyślając się co jest grane.

- DEREK!? DEREK!? - Wołam Dereka i on do mnie podbiega i łapie mnie za dłoń którą ściskam i ze względu na to że nie kontroluje siły niechcący łamie Derek'owi rękę, a on syczy z bólu. - Przepraszam nie chciałem.

Derek: Nic nie szkodzi Stiles. Ważne że żyjesz i nic ci już nie grozi. - I w tym momencie przypominam sobie wszystko.

- Wiem kim jest jaszczurka. - Mówię i widzę że wszyscy są zaskoczeni i wpatrują się we mnie wyczekując powiedzenia kto jest tym potworem. - To Jackson...

Derek: Czyli stworzyłem potwora który prawie zabił by mi ukochanego?! - Powiedział to tak zdruzgotany i wściekłym głosem, że aż mi się zrobiło go szkoda... A to ja tutaj jestem poszkodowany więc no.

Scott: Co takiego? Jak to stworzyłeś?

Derek: No po prostu przyszedł do mnie parę razy prosząc o ugryzienie, a jak już nie mogłem tego desperata znieść to go ugryzłem...

Scott: Tylko dlaczego zmienia się w jakąś jaszczurkę?

- Bo to w co się przemieniamy odzwierciedla nasze dusze. - Mówię i znowu wszyscy się na mnie gapią. - No co nie ciężko się domyślić że ktoś taki jak Jackson zmieni się w obślizgłą jaszczurkę. - Gdy to mówię to znowu po części się zmieniam, ale Derek mnie uspokaja i mówi że już nigdy nie pozwoli mi zrobić krzywdy byłem mu wdzięczny że mnie uratował więc tylko go pocałowałem i wstałem i w tym momencie zrobiło mi się jakoś chłód na plecach obracam się na około, co wygładza komicznie, i mówię. - Co ta koszulka taka dziurawa? Widać że Jackson jako jaszczurka nie ma wyczucia stylu. - I w tym momencie wszyscy zarzucilismy się gromkim śmiechem.

❤️‍🔥Sterek ~ historia miłosna❤️‍🔥 [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz