Zmiana chumoru

28 4 2
                                    

Po chwili przyszedł do mnie Nosaka z herbatami. Wziąłem od niego herbatę i ucałowałem go lekko w skroń na podziękowanie. Kontynuowałem oglądanie filmu.
Nosaka usiadł obok mnie przytulając mnie swoją ręką. Lekko sie zarumienilem. Nie zdążyłem sie jeszcze przyzwyczaić z tymi ,,czułościami" Nosaki.
Na każdym kroku zaskakiwał mnie czymś innym. Naprzykład wczoraj przyniósł mi kwiaty. Przyznam ze miła niespodzianka a zwłaszcza od niego. Jest tylko mój. Nikt inny nie ma prawa go nawet dotknąć. Nie pozwole na to. Jest tylko mój. TYLKO MÓJ. Inaczej sobie z nim porozmawiam. Wzniósł sie psychopatyczny usmiech na mojej twarzy lecz szybko zmieniłem minę aby nie zastraszyć mojego skarbu. Oczywiscie mu tego nie powiem bo jestem zbyt nieśmiały ale moje uczucia do niego nigdy nie zwiędną.
Wtulilem sie w niego.
Gdy nie ma go przy mnie tęsknie za nim. Za jego zapachem, za jego uśmiechem, za jego ciepłem.. mógłbym tak wymieniać godzinami ale- chwila moment. Czy ja naprawde sie aż tak zmieniłem? Widać nosaka ma na mnie wpływ ale nie wiem czy dobry czy zły.
Byłem tak zamyślony ze nawet nie zauważyłem jak cos do mnie mówił.
-Kochanie? Kochanie?- mówił do mnie lekko mną potrząsając a na jego twarzy było widać zmartwienie.
Szybko się otrząsnalem i położyłem reke na jego policzku. Pogłaskałem go kciukiem po policzku a ja jego twarzy od razu zawitał usmiech.
-lubie jak sie uśmiechasz, o wiele lepiej niż ta zamartwiona mina- popatrzyłem na niego- aż tak sie o mnie martwisz?
-przez chwile wyglądałeś jak martwy już sie tak przestraszyłem- odetchną z ulgą
-nie musisz sie aż tak o mnie martwic- lekko sie zaśmiałem- przeciez nic mi nie jest poradziłbym sobie.
Słyszymy kroki za drzwiami. Niech zgadnę. To te dwa gołąbeczki. Kiedy ja nie miałem racji? Wiedziałem ze to oni.
Weszli nam do pokoju jakby nigdy nic.
-Szukacie czegoś?- zapytałem z zaciekawieniem
-my No ten... ym- zaczą haizaki
-nie misiu ja im powiem bo zanim ty sie wyslowisz- popatrzył na haizakiego
-mowilem ci tak zebys mnie nie nazywał misiem- odwrocil zarumieniony wzrok
No i kolejne 5 minut na ich kłótnie stracone.
-DOBRA MÓWCIE PO CO PRZYSZLIŚCIE BO WAM NOGI Z DUPY POWYRYWAM- przreszylem ich wzrokiem.
Haizaki natychmiast krzywo na mnie popatrzył i zamilkłem jak bezbronny pies.
-Przyszliśmy wam podziękować za to co zrobiliście- odezwał sie kira
Spojrzałem na Nosake który wlasnie układał cos sobie w głowie.
-Nie dziękujcie nam przeciez zrobiliśmy to co uważaliśmy za słuszne- odpowiedział Nosaka.
Ach jak ja kocham te jego mądre odpowiedzi~ zawsze wie co powiedzieć.
-Przynieśliśmy wam to- haizaki idzie gdzies a zaraz potem wraca z piramidą słodyczy.
Popatrzyłem na Nosakę czekając aż znowu cos odpowie. Ja wiem ze na niego można liczyc.
Podziękowali nam jeszcze raz a potem wyszli.
Gdy zamknęli drzwi zacząłem to uważnie ogladac z każdej strony.
-co robisz?- zapytał mnie nosaka
-sprawdzam czy nie podłożyli nam bomby czy cos wole sie upewnić ze mojemu ukochanemu sie nic nie stanie- po chwili ogarnąłem co powiedziałem. Zacząłem sie rumienić jak burak a nosaka wstał i mnie przytulił. Zaraz potem odwzajemnilem. Kocham sie do niego przytulac. Kocham w nim wszystko.
Zaraz potem na naszych opaskach które niedawno dostaliśmy od trenera dowiedzieliśmy się ze mamy mecz.
-Mecz? A czy to przypadkiem nie miały być wakacje?- zapytałem ze zdziwieniem
-tez sie zdziwiłem ale możliwe ze to tylko mecz towarzyski. A w sumie to przeciez nic sie nam nie stanie jezeli zagramy.- ten chłopak jest cudowny. Najlepszego jakiego mogłem wybrać.
Przytaknołem mu i zaraz dalej sprawdzałem piramidę ze słodyczami. W koncu zobaczyłem cos czego sie zupełnie sie spodziewałem. Nosaka popatrzył na mnie a potem wybuchł śmiechem. To były durexy. Tak te durexy. Zarumienilem sie.
-C-chyba ich nie użyjemy c-co?- zapytałem jakby nigdy nic.
-Jezeli będziesz chciał- odpowiedział tym swoim poważnym głosem.
Jak ja kocham słuchać jego głosu~.
Zaczerwienilem sie jeszcze bardziej.
Nosaka obją mnie przez co ochłonąłem.
/jakis czas potem tak wiem jestem leniwa/
Zaczą sie nasz trenning. Rozciągnąłem sie jak zawsze po czym zacząłem biegać wokół boiska.
Trener powiedział ze mam ćwiczyć z nosaką jakiegoś kombosa. Ja cały czas myslalem jak by to miało wyglądać. Pomyślałem sobie ze może to będzie technika powietrzna. No dobra nie wazne pomyśle o tym po trenningu. Zostaniemy z nosaką i poćwiczymy. Zobaczyłem co robi mój ukochany. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem Annę. Na początku wyglądało to na normalną rozmowę ale ona zaczęła podchodzić blisko niego. Za blisko. Próbowała go jakos poderwać ale nie tym razem. Przeszylem ją wzrokiem a ona ze strachem w oczach szybko odeszła od Nosaki.
Nikt nie tknie mojego skarbu. Ja tak mowie i tak będzie. Posunę sie do wszystkiego, co będzie trzeba. Potem rozprawie się z tą całą Anną. Za kogo ona sie uważa? Nie odpuszczę jej. Byłem tak poirytowany ze przywaliłem pięścią w słup. Trochę sie wygią a ja miałem pieść we krwi. Ale szczerze mówiąc nawet nie bolało. Hm.. muszę to jakos dobrze wykorzystać.
Chwile potem podbiega do mnie Nosaka.
-Nic ci nie jest? Pokaz zaraz ci to opatrze.- patrzy na mnie przestraszony
-nic mi nie jest a to nawet nie boli.- odpowiedziałem
Zabandarzowal mi lewą reke po czym pocałował mnie lekko w skroń.
/jakis czas potem/
Napisałem do tej całej Anny aby sie ze mną spotkała. Oczywiscie Nosace i innym powiedziałem ze idę sie przewietrzyć. Widze ją. Czas wtoczyć plan w zycie.
-Witaj anno- powiedziałem jakby nigdy nic
-Chciales cos? Trochę jest ciemno i sie boje- odpowiedziała
-chciałem cie przeprosić za te moje groźby wzrokowe nie wiem co ze we mnie wstąpiło- powiedziałem przewracając oczami tak żeby nie zauważyła
-Przyjmuje przeprosiny- odpowiedziała niechętnie
-Może sie przejdziemy? Porozmawiamy itd.
-Brzmi dobrze. Chodźmy.
Poszliśmy w stronę jakiegoś opuszczonego lasu.
-Powiedz Anno, dążysz jakims uczuciem Nosake?- odpowiedziałem prubując powstrzymać nerwy
-M-Mhm- odpowiedziała niechętnie
-Hm.. a więc tak..GIŃ- wyciągnąłem kij bejsbolowy i nim nią robnąlem z całej siły zanim poweidziala cokolwiek. Wpadła prosto do dołu który wcześniej wykopałem. Miałem pewność ze jest martwa ponieważ z jej głowy leciała krew. Oczywiscie wcześniej upewniłem sie ze nikt nas nie widział bo to byłoby zbyt podejrzane. Zakopałem ją głeboko pod ziemią żeby nikt jej nie znalazł. Obok leżał stos drewna dlatego przeniosłem te drewna nad nią, aby nie było widać rozkopanej ziemi. Oczywiscie kij tez tam wrzuciłem bo jakby sie dowiedzieli ze idę z kijem bejsbolowym to by już podejrzewali. No nie wazne. Cel osiągnięty. Mogę wracać. Upewniłem sie jeszcze czy nigdzie nie zostały plamy krwi. Na szczescie ta szmata mnie nie ubrudzila a więc nie miałem po co sie martwic.
Zanim odszedłem powiedziałem do siebie glosno:
-Zapamiętaj, tak kończy każdy kto probuje mnie rozdzielić z miłością mojego zycia~.
Zacząłem sie smiac jak psychopata ale szybko ochłonąłem.
Wróciłem do pokoju z napojami, które wcześniej kupiłem aby nie wzbudzać podejrzeń.

**trzymajcie kolejny rozdział mam nadzieje ze sie podoba ^^ **

Yandere Hikaru (nosakaxhikaru)Where stories live. Discover now